Mieszkanka bloku przy ul. Lipperta zmaga się z plagą pluskiew. Krwiożercze insekty stanowią zagrożenie dla jej zdrowia, ponieważ jest silnie uczulona na ich ugryzienia. Przeprowadzona kilka miesięcy temu dezynsekcja nie dała długotrwałych rezultatów, bo nie wszyscy mieszkańcy budynku wyrazili na nią zgodę.
NIECHCIANI WSPÓŁLOKATORZY
Pani Halina* od czterdziestu dwóch lat mieszka w jednym ze spółdzielczych bloków na ul. Lipperta w Szczytnie. Jak sama mówi, nigdy nie miała tu łatwego życia z powodu małych, ale bardzo uciążliwych stworzeń. - Zaraz po wprowadzeniu się przeżyłam plagę mrówek faraonek. Potem w piwnicach zalęgły się pchły przyniesione przez dokarmiane przez mieszkańców koty. Jak tylko się poszło po weki czy ziemniaki, to od razu gryzły w nogi - opowiada nasza rozmówczyni. Teraz przyszło się jej zmagać z kolejną inwazją dokuczliwych insektów, którymi są pluskwy. Pani Halina wspomina, że w 2015 r. spółdzielnia „Odrodzenie” przeprowadziła w bloku kompleksową dezynsekcję i na siedem lat problem zniknął. Jednak w październiku ubiegłego roku pluskwy znów się pojawiły. Dla naszej rozmówczyni to prawdziwy koszmar, bo jest uczulona na ich ugryzienia.