Marianna Mróz ze Szczytna starała się o pożyczkę w jednej ze szczycieńskich firm. Doradca klienta, który odwiedził ją w domu stwierdził, że kobieta nie ma zdolności kredytowej, a mimo to zatrzymał kopie dokumentów potrzebnych do załatwienia formalności. - Bardzo się niepokoję, co teraz zrobią z moimi danymi – mówi zdenerwowana mieszkanka.

ANI POŻYCZKI, ANI ZWROTU DANYCH

Marianna Mróz, emerytka ze Szczytna, podobnie jak wiele osób w okresie przedświątecznym, postanowiła podreperować domowy budżet, biorąc szybką pożyczkę, tzw. chwilówkę. W tym celu udała się do jednej ze szczycieńskich firm świadczących tego rodzaju usługi.

- W biurze przedstawiłam pracownikowi moją sytuację finansową oraz stosowne dokumenty. Usłyszałam jednak od niego, że pierwszej transakcji z klientem dokonuje się w domu, więc się z nim umówiłam w moim mieszkaniu – opowiada pani Marianna. Pracownik firmy pożyczkowej zgłosił się do niej następnego dnia. Podczas wizyty sfotografował dokumenty pani Marianny – jej dowód osobisty, legitymację emeryta oraz wziął dane córki i adres pracy męża.

- W końcu oświadczył mi, że nie mam zdolności kredytowej i pożyczki nie dostanę – mówi kobieta. Z decyzją się pogodziła, ale chciała, by zwrócono jej kopie dokumentów. W tym celu zgłosiła się do biura firmy. Od pracownika usłyszała, że zwrotu nie będzie.

- Tłumaczył mi, że musi mieć dowód na to, że nie siedzi w biurze, tylko zyskuje klientów – relacjonuje mieszkanka. Jak mówi, bardzo ją to zaniepokoiło.

- Uważam, że to nie w porządku. Dlaczego ta firma ma wiedzieć wszystko o mnie i mojej rodzinie? - zastanawia się. Dziwi ją też to, że przedstawiciel firmy już po pierwszym spotkaniu w biurze nie powiedział jej o braku zdolności kredytowej, tylko robił niepotrzebną nadzieję.

RUTYNOWE POSTĘPOWANIE

O wyjaśnienia poprosiliśmy doradcę klienta, który obsługiwał panią Mariannę. Jak nam powiedział, wobec mieszkanki zastosowano rutynowy sposób postępowania.

- Skopiowałem tylko dowód osobisty, legitymację emeryta oraz sporządziłem info kartę zawierającą ogólne wiadomości o kliencie – mówi nam pracownik firmy. Jak wyjaśnia, info karta jest dokumentem potwierdzającym, że odwiedził klientkę.

- Stanowi ona podstawę do rozliczenia się z mojego czasu pracy – tłumaczy. Dodaje, że pani Marianna złożyła na niej swój podpis, jednocześnie wyrażając zgodę na przetwarzanie swoich danych osobowych. Zapewnia jednak, że na pewno nie będą one niewłaściwie wykorzystane.

- Kopie dokumentów są przechowywane w zamkniętej szafie i z pewnością nie trafią w żadne niepowołane ręce – uspokaja. Dlaczego potrzebował jeszcze informacji na temat rodziny pani Marianny?

- Zdarzało się, że osoby starające się o pożyczkę podawały fikcyjne dane albo np. nieaktualne numery telefonów. Dzięki podaniu osoby do kontaktu możemy w razie wątpliwości skontaktować się z klientem poprzez kogoś innego – odpowiada pracownik firmy. Informacje o małżonku pani Marianny były z kolei potrzebne do zweryfikowania jej sytuacji materialnej.

TERAZ MOGĄ ZWRÓCIĆ

Wątpliwości dotyczące postępowania pracownika firmy ma była powiatowa rzecznik praw konsumenta Agata Gołaszewska – Horak. - Jeżeli nie doszło do zawarcia umowy pożyczkowej, na żądanie klientki powinien jej zwrócić kopie dokumentów, a jako dowód, że u niej był, poprosić np. o podpisanie stosownego oświadczenia – mówi „Kurkowi”. Kiedy przedstawiliśmy tę opinię pracownikowi, ten poinformował nas, że kilka dni temu zmieniono w jego firmie zasady związane z przechowywaniem kopii dokumentów.

- Teraz, jeżeli klient sobie tego życzy, może zażądać od nas zwrotu info karty – słyszymy.

(łuk)