Na niedzielne spotkanie z „Kręciołami" w dniu 17 lipca 2021 r. stawił się architekt pan Bogdan Motyliński.

Uzbrojony w mapę pokazywał, które miejsca chce przejechać z nami, by w przyszłości wytyczyć ścieżki rowerowe wiodące przez miasto. Wyjaśniliśmy panu Bogdanowi, na stałe mieszkańcowi Iławy, że znamy różne „myki" i skróty, ale najczęściej przemieszczamy się główną ulicą, by wydostać z miasta. Niektórzy z nas zdradzali, że podczas samodzielnych wypraw po mieście np. na zakupy jeżdżą rowerem po chodnikach, bo ulicy się boją. W tym miejscu przypomniała mi się przygoda z pewnej niedzieli, gdy jadąc w stronę Olszyn zatrzymały nas światła na głównym skrzyżowaniu. Stojący na lewym pasie samochód sygnalizował skręt w prawo, trochę nas to zdziwiło, bo my prosto. By uniknąć kolizji specjalnie wstrzymaliśmy start, by przepuścić kierowcę, a on... wywołując kolejne, nasze zdziwienie pojechał migając prawym światłem... w lewo. Osobiście podczas indywidualnych wypraw jadę bardzo wolno chodnikiem, nigdy na przechodniów nie „dzwonię", cierpliwie czekam aż mnie przepuszczą. Raz tylko miałam przygodę, gdy uwagę zwrócił mi policjant upominając, że „po chodniku nie wolno jechać", wówczas ze śmiechem odpowiedziałam: „natychmiast przyspieszam" i szybko zsiadłam z roweru. Pogroził mi tylko palcem, a ja gdy poczułam się bezpieczna, znów wskoczyłam na rower. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że w myśl starej jak świat maksymy, która mówiła, że po chodniku się nie jeździ, to z uporem twierdzę, że na chodniku jestem bezpieczna, na ulicy nie. Podoba mi się więc pomysł wytyczenia tras dla rowerów wiodących przez miasto. Ruszyliśmy więc z Placu Juranda w upalną niedzielę właśnie po chodnikach. Ludzie dziwnie się na nas patrzyli gdy barwny peleton wolnym, ale zdecydowanym tempem poruszał się po chodnikach Szczytna szukając rowerowej, przyszłościowej alternatywy. Bardzo nam się spodobało towarzystwo architekta, ponieważ pan Bogdan nie tylko patrząc na mapę wytyczał trasy, ale namacalnie doświadczał zetknięć z architekturą i ukształtowaniem chodników i ulic. Trochę Szczytna przemierzyliśmy, a na zakończenie zaproponowaliśmy naszemu gościowi wyprawę ulicą Kętrzyńskiego, Drzymały wprost do ścieżki rowerowej wiodącej na Lemany. W centrum Leman skręciliśmy w prawo i polną, ale wygodną drogą doprowadziliśmy gościa do ścieżki rowerowej utworzonej na kolejowym nasypie. Asfaltową wstęgą wróciliśmy do miasta. Jednak zamiast przemieszczać się chodnikiem z wytyczonym rowerowym szlakiem przebiliśmy się na drugą stronę jezdni i nieczynnym torowiskiem dotarliśmy do ulicy Moniuszki. Była to niezła jazda bowiem twarde, ale kamieniste podłoże wiodło przez krzaczory, wszak tam kiedyś były tory. Mam nadzieję, że fajna wyprawa z osobą, która nie tylko na mapie się zna, wspaniałe efekty da.

Grażyna Saj-Klocek

Po nasypie w rowerowej ekipie