SUROWA KARA ZA FAŁSZYWE ZEZNANIA

Zgodnie z wyrokiem Sądu Rejonowego w Szczytnie, który zapadł 17 kwietnia, do więzienia trafią dwaj mieszkańcy Rudki, 23-letni Robert O. i 27-letni Sławomir D. Pierwszy za składanie fałszywych zeznań spędzi za kratkami 18 miesięcy, drugi za nakłanianie do poświadczenia nieprawdy pożegna się z wolnością na 1 rok. Mężczyźni, w nocy z 2 na 3 maja ubr. jadąc fiatem 126p trasą Rudka - Szczytno zlekceważyli wezwanie policyjnego patrolu do zatrzymania się. Zostali ujęci w pościgu. Wszyscy pasażerowie byli tak pijani, że trudno było nawiązać z nimi kontakt, a kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. Jeden z towarzyszy podróży podał jednak policjantom jego dane. Sprawa trafiła na wokandę Sądu Grodzkiego. I tam Robert O., który wcześniej poinformował funkcjonariuszy, że kierowcą był Sławomir D. zmienił zeznanie. Chciał zapewnić koledze fałszywe alibi, do czego zresztą tenże koleś, czyli Sławomir D. go namówił. Sąd jednak nie dał wiary nowej wersji wydarzeń. Skończyło się na tym, że sprawą zajął się Sąd Rejonowy. A ten nie był pobłażliwy. Stało się tak dlatego, że obaj panowie w niezwykle zuchwały sposób świadczyli nieprawdę.

Dotychczas sądy za takie przestępstwa nie stosowały zbyt wysokich kar. Nawet jeśli zapadł wyrok pozbawienia wolności, to zawsze wykonanie kary ulegało zawieszeniu. W tym wypadku stało się jednak inaczej. I jest to niewątpliwie ewenement w skali kraju. Coraz częstszym zjawiskiem podczas procesów sądowych jest składanie nieprawdziwych zeznań. Taki wyrok jest swego rodzaju przypomnieniem, że przed obliczem sądu należy mówić prawdę i tylko prawdę. A każdemu, kto lekceważy ten obowiązek zostanie wymierzona sroga kara.

WYROK DLA KASJERKI Z KOMENDY

W czwartek 17 kwietnia Sąd Rejonowy w Szczytnie na karę 2 lat pozbawienia wolności skazał 23-letnią Sylwię Ś. Kobieta do grudnia ubr. pracowała jako kasjerka w KPP w Szczytnie. Została aresztowana, ponieważ okazało się, że zażywa i posiada narkotyki, ponadto z policyjnej kasy przywłaszczyła sobie 2.304 zł. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak w notatniku jednego z dealerów znaleziono jej numer telefonu. Po zdarzeniu kasjerka została natychmiast zwolniona z pracy. Sylwię Ś. oskarżono, a następnie uznano winną przywłaszczenia pieniędzy oraz posiadania i zażywania amfetaminy. Udowodniono jej, że 17 razy, od różnych osób kupiła narkotyki. Przeważnie byli to jej rówieśnicy. Sąd ferując wyrok wziął pod uwagę fakt, iż młoda narkomanka w ciągu 7 dni od ujawnienia niedoboru w kasie, oddała pieniądze, i że przyznała się do winy. Uwzględnił również, że jest w ciąży. Wykonanie wyroku zawiesił na okres 3 lat.

DZIELNE PRAWNUKI

Na karę pozbawienia wolności Sąd Rejonowy w Szczytnie skazał 25-latków: Piotra J. i Michała R. Pierwszego na 18 miesięcy, drugiego na 1 rok. Mężczyźni oskarżeni zostali o to, że 8 grudnia ubr. ukradli torebkę 75-letniej Janinie M. Zdarzenie miało miejsce na mostku oddzielającym jeziora: Domowe Duże i Domowe Małe. Starsza pani szła do kościoła przy ulicy Konopnickiej, gdy nagle podbiegli do niej dwaj mężczyźni i wyrwali torebkę. Janina M. nie zrezygnowała jednak z udziału w mszy świętej. Kiedy po jej zakończeniu wracała do domu, spotkała swoich prawnuków (w wieku 12 i 15 lat). Zapytali ją, gdzie ma torebkę. Wtedy dopiero opowiedziała im co się wydarzyło i opisała napastników. Chłopcy postanowili rozejrzeć się po okolicy. Obok mola dostrzegli dwóch mężczyzn pijących wino. Słusznie uznali, że to ci sami, którzy napadli na ich babcię. Natychmiast zawiadomili policję. A rabusie, podczas gdy kobieta modliła się w kościele, zdążyli wydać część pieniędzy, które były w skradzionej torebce. Najpierw, w sklepie spożywczym na placu Juranda zaopatrzyli się w nalewki, potem "urzędowali" w restauracji "Mazurska", następnie udali się na molo. Resztę pieniędzy postanowili wydać w pubie "Tawerna". Niezbyt długo tam jednak zabawili. Imprezę przerwali im policjanci, zaalarmowani przez prawnuków napadniętej kobiety. Tak więc kolejnym i ostatnim tamtego dnia lokum stała się dla nich komenda policji. Zuchwali złodzieje posiedzą w więzieniu, bo sąd nie zawiesił wykonania kary. Wyrok nie jest prawomocny.

ZŁODZIEJE TOREBEK ZA KRATKAMI

We wtorek 15 kwietnia Prokuratura Rejonowa w Szczytnie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko dwóm 19-latkom, Emilowi S. i Sławomirowi K., mieszkańcom Spychowa. Zarzuca się im rozbój, kradzież torebki oraz usiłowanie kradzieży torebek. Wszystkich przestępstw dokonali w lutym br. Działali w okolicy ulicy Nauczycielskiej w Szczytnie. Nie bez powodu zresztą wybrali sobie ten teren. Liczyli, że między blokami łatwiej będzie im umknąć ze złodziejskim łupem. Na szczęście zostali ujęci. Od 21 lutego przebywają w szczycieńskim areszcie. Ich pobyt za kratkami na razie przedłużono do 21 lipca. Za popełnione czyny grozi im jednak znacznie dłuższa odsiadka, nawet do 12 lat więzienia.

PŁONĄCY EFEKT PORZĄDKÓW

Spore straty spowodowała lekkomyślność mieszkańca Małdańca, który palił śmieci tuż przy leśnym młodniku.

W południe 16 kwietnia, Władysław R. postanowił pozbyć się pozostałości po wiosennych porządkach w dość niekonwencjonalny sposób. Wszystkie odpady zgromadził blisko lasu i podpalił. Ogień, i owszem, strawił śmieci, ale też rozprzestrzenił się na leśną ściółkę. Zanim na miejsce przybyła straż pożarna, spłonęło 30 arów lasu, który był prywatną własnością. Właścicielka oszacowała straty na ok. 5 tys. zł.

To kolejny wyjazd strażackich wozów do pożaru spowodowanego bezmyślnością, żeby nie rzec głupotą. W samym tylko kwietniu strażacy wyjeżdżali 26 razy, aby gasić płonące trawy lub lasy. Wśród mieszkańców wsi nadal bowiem pokutuje pogląd, że wypalanie traw użyźnia glebę. Nie pomagają apele, że jest zgoła inaczej.

Często podpaleń dokonuje młodzież. Dlaczego? Robi to dla... żartu.

CHODU PRZED POLICJĄ

W środę 16 kwietnia policjanci z KPP wezwani zostali do interwencji w domowej awanturze w Szczytnie. Kiedy pojawili się na miejscu, inicjatora całego zdarzenia, Edwarda B. już nie było. Perspektywa kontaktu z policyjnym mundurem tak podziałała na jego wyobraźnię, że postanowił czym prędzej czmychnąć z domu. Wsiadł na rower i w drogę. Funkcjonariusze nie dali jednak za wygraną i postanowili rozejrzeć się po okolicy. Edward B. nie zdołał daleko odjechać, zapewne przeszkodził mu w tym wypity alkohol. Został ujęty i zatrzymany do wytrzeźwienia w KPP. Okazało się, że w wydychanym powietrzu miał aż 3 promile trunku.

2003.04.23