Krzysztof Jóźwik mieszkający w Lipowej Górze Wschodniej, wybrawszy się w ubiegły wtorek do Szczytna, przechodził m.in. ul. Łomżyńską. W okolicy żydowskiego cmentarza natknął się na arcypotężnego grzyba, a właściwie wielogrzyba. Gdyby ktoś nie kumał w czym rzecz, wnet wszystko pojmie oglądając zdjęcie - fot. 1.

Podstawczak wspaniały

Widać na nim, że grzyb rośnie na grzybie, co fachowo nazywane jest narastaniem dachówkowatym.

- Przypuszczam, że jest to huba i chyba spadła z jakiegoś pobliskiego drzewa, bo okaz, gdy go znalazłem, leżał już na ziemi - mówi "Kurkowi" pan Krzysztof.

No tak, ale cóż to za gatunek, niestety, nie potrafiliśmy ustalić. Ogólnie przyjmuje się, że grzyby należą do dwóch klas - podstawczaków (z ogonkami) i workowców (bez ogonków).

Ten ogonki miał, więc "Kurek", mając już jakąś wstępną wiedzę, zaczął wertować rozmaite przewodniki i atlasy, co zajęło szmat czasu albo i więcej, ale znalazł. Pośród setek zdjęć zamieszczonych w jednym z najbardziej opasłych atlasów natrafiliśmy w końcu na wizerunek identycznego grzyba. Pod fotografią widniała zaś tak długo poszukiwana nazwa - żagiew łuskowata (Polyporus squamosus).

Był też krótki opis, mówiący o tym, że jej kapelusze osiągają zwykle 5-60 cm średnicy, sa bardzo zmienne w kształcie i zabarwieniu. Trzon ma najczęściej boczny, rzadziej ekscentryczny, a cały grzyb wydziela silny, dość przyjemny, mączysty zapach. Smak łagodny, choć niczym nie wyróżniajacy się. Poleca się konsumować tylko młode osobniki. Występuje najczęściej w maju i czerwcu jako pasożyt na uszkodzonych lub obumierających drzewach liściastych, pojedynczo lub w dachówkowatych kępach.

Grzyb pana Krzysztofa znaleziony został w październiku, co jest raczej rzadkie, a więc godne odnotowania. Ba, choć znamy już nazwę gatunkową, nadal nie mamy odpowiedzi na pytanie czy huba to, czy nie huba.

INTERNETOWA MĄDROŚĆ

(czyli co robić, aby nie oszaleć)

Kiedy "Kurkowi" omdlały ręce od wertowania ciężkich przewodników i atlasów rzucił się do zasobów wiedzy internetowej.

Stuk, puk w klawiaturę, piszemy krótko: żagiew łuskowata, potem tylko "enter" i już bez wysiłku dostajemy gotowy wynik:

- Żagiew łuskowata - często mylona (niesłusznie zresztą z hubą, pojawia się w połowie maja (-) - podaje internetowa strona Państwowej Inspekcji Sanitarnej.

Google zalecają jednak popatrzeć jeszcze na stronę www.przyrodapolska. Tam stoi tak:

- Atrakcyjną hubą pod względem wyglądu jest żagiew łuskowata. Tworzą ja duże, masywne owocniki...

No i bądź tu mądry.

Zacisnawszy zęby, lekko wkurzeni próbujemy inaczej, teraz stukamy literka po literce: h, u, b, a, "enter"!

Zgłasza się encyklopedia "Wiem" (onet-konekt).

Huba - nazwa zbiorowa dla grzybów pasożytniczych lub roztoczowych (roztocza) tworzących charakterystyczne owocniki w postaci konsolki przyrośniętej bocznie do pnia lub gałęzi drzewa... i już, już wydaje się, że jesteśmy dosłownie o krok od rozwiązania zagadki, czy żagiew łuskowata to huba, zatem pospiesznie, z wypiekami na twarzy "przewijamy" hasło dalej...

I jak myślicie Szanowni Czytelnicy, co tam zobaczyliśmy? Ano umieszczony w kolorowej, pięknej rameczce napis tej treści: wyślij SMS tylko 3,66 zł z VAT, a będziesz miał (tygodniowy - przyp. red.) dostęp do pełnej wersji encyklopedii ONET-KONEKT "Wiem".

- Aha, to już wiem wszystko - powiedziałem do siebie i pstryk, odłączyłem komputer od prądu w trosce o swoje zdrowie psychiczne.

NISKOPIENNE ŁAWKI

Pamiętam, jeszcze z podstawówki, w jak wielką konsternację wprowadziła nas kiedyś na lekcji przyrody pani, kiedy zapytała, czym różni się las mazurski od lasu wysokogórskiego. Zapadła oczywiście głęboka cisza, bo każdy, nawet bywały w świecie, mniemał, że niczym, wszak tu i tam jednakowe rosną choinki. Kiedy cisza stała się aż nadto dokuczliwa, pani przerwawszy ją, rzekła nieomal pieszczotliwie:

- Cóż to, matołki, nie wiecie? I dalejże wyjaśniać:

- Las mazurski pnie się wysoko w górę, w odróżnieniu od lasu wysokogórskiego, gdzie rosną tylko kosodrzewiny i inne nisko płożące się po ziemi badyle.

Zatem jeden jest wysoko- a drugi ...

- Niskopienny! - odrzekliśmy chórem naprowadzeni na właściwy trop rozumowania.

Ale, jak zauważył ostatnio "Kurek", nie tylko lasy bywają niskopienne, są jeszcze i takie... ławeczki. A konkretnie te stojące, a właściwie płożące się w Szczytnie. Kto nie wierzy, niechaj patrzy - fot. 2.

Jest to bodaj najniższa ławka w naszym mieście, a stoi ona zaraz przy szpitalno-marketowym parkingu (ul. Skłodowskiej).

Jak widać na zdjęciu, poziom siedziska jest usytuowany gdzieś tak na wysokości połowy łydek przechodzącej obok (średniego wzrostu) dziewczyny, góra 20 cm nad ziemią! Nóżki ławki zapadły się w głąb ziemi i teraz pasowałaby ona do ogródka zabaw dla malutkich dzieci, nigdzie indziej!

Z kolei nad większym jeziorem, niedaleko plaży stoi ławka tak bardzo przechylona do tyłu, że nijak na niej zasiąść, chyba że jest się astronomem-amatorem. Wtedy jest to sprzęt jak znalazł, zwłaszcza nocą, bo wówczas można podziwiać z jej poziomu rozgwieżdżone niebo - fot. 3.

Ogólnie trzeba powiedzieć, że stan techniczny naszych miejskich ławeczek nie jest dobry, a ponieważ korzystają z nich nie tylko starsi, ale i młodzi ludzie, warto byłoby zrobić przegląd i co bardziej zużyte lub niskopienne wyremontować, albo w ogóle wymienić na nowe.

NALEWKOWA ALEJKA

Gdzie ona jest? - zapytacie Czytelnicy i czy w ogóle znajduje się w Szczytnie.

Ano tak, w naszym mieście, niedaleko, a właściwie o krok od Sądu Rejonowego. "Kurek" zapuścił się tam tropiąc co bardziej krzywe lub jamnikowate ławeczki.

Tak to już jest, iż nasze parki, o których można by dużo pisać (ktoś się uparł, że mają rosnąć tam tylko i wyłącznie drzewa, a dlaczego nie kwiatki-rabatki) cierpią na deficyt utwardzonych alejek. W "reprezentacyjnym" miniparku Klenczona mamy tylko jedną trwałą alejkę (druga w budowie), którą widać na fot. 4.

Całkiem, przynajmniej na fotografii, malownicza, jest jednak wyłożona brukiem typu "kocie łby", więc stąpa się po niej nieszczególnie, duże zaś kłopoty mają damy, ale niech tam, bo na spacery dobre są płaskie adidasy albo tenisówki.

- Ale jak w tenisówkach, kiedy mam w "Gamie" randkę z chłopakiem - skarży się (nie bez racji) Iwonka, pędząca w butikowych ciuszkach i wysokich szpilkach (co krok się potykając) na wymarzone spotkanie.

* * *

Dalej na jednej z przyalejkowych ławeczek ktoś urządził sobie kącik biesiadnika "pod chmurką" - fot. 5.

Trzeba dodać gwoli wyjaśnienia, iż gadżety widoczne na zdjęciu zostały porzucone tylko na chwilę. Widać to po poziomie cieczy wypełniającej flaszkę, a właściciele po prostu pierzchli na widok "Kurka". Coś ich jednak mocno ciągnęło do kącika (niczym neodymowy magnes), bo rychło wrócili.

- Panowie, czy to wypada, tak w biały dzień - gul, gul, w takim miejscu? - zwróciliśmy im delikatną uwagę.

- A jak nie wypada, przecież to Nalewkowa alejka. Gdzie, jak gdzie, ale tu posilać się chyba wolno - odparli.

Znowu ogarnęła mnie konsternacja wielka, a po chwili ciszy, biesiadnicy wskazali mi pobliskie drzewo - fot. 6.

Tabliczka, jak zdołał ustalić "Kurek", to nie dzieło naszych miejscowych urzędników odpowiedzialnych za utrzymanie terenów zielonych. Choć dość starannie zrobiona (nawet ofoliowana), jest najwyraźniej domowej roboty, sporządzona przez jakiegoś miejscowego dowcipnisia.

2005.10.19