Święta Bożego Narodzenia mamy już za sobą. Także numeracja kolejnego roku zmieniła się na 2014. Nadszedł więc czas, aby zmierzyć się z wyzwaniami, jakie rok ów nam przyniesie. Ale zanim to nieuchronnie nastąpi powspominajmy dzisiaj lata minione w kontekście zapamiętanych świątecznych atrakcji.
W moim życiu zmieniało się wiele i często. Ze Szczytnem związany jestem dopiero od lat kilkunastu, co stanowi mniej niż dwadzieścia procent dotychczasowej egzystencji. Tutaj podczas świąt przestrzegamy rodzinnych tradycji mojej żony, traktując ten okres jako czas familijnych spotkań przy suto zastawionym stole. Nikogo z bliskich nie może zabraknąć. Nie jest to dla mnie nic nowego, choć w moim poprzednim, warszawskim małżeństwie praktykowaliśmy całkowicie inny sposób spędzania świątecznych dni wolnych. Na ogół rezerwowaliśmy sobie pokój w Domu Architekta SARP w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Nie było to łatwe, bo podobnych do nas amatorów świąt poza domem, jak się okazuje, jest całe mnóstwo. Przez kilka kolejnych lat wyjeżdżaliśmy na te wolne od pracy dni z córką, małolatą i było naprawdę wspaniale. Dom Architekta opanowywali wraz ze swoimi dziećmi dobrze nam znani, zawsze ci sami, świąteczni rezydenci. Zamiast z rodziną zasiadaliśmy zatem do stołów z wypróbowanym gronem starych przyjaciół. Ich dzieciaki szalały z naszą Basią szczęśliwe, że znów mają okazję do wspólnej zabawy. Tutaj trzeba dodać, że niezrównany wieloletni dyrektor pensjonatu SARP Ryszard Zdonek potrafił zadbać o prawdziwie domową atmosferę. Znał oczywiście wszystkich gości, z większością będąc na ty. Potrawy jego kucharek mogły stanowić wzorzec dla klasycznej, domowej kuchni bożonarodzeniowej lub wielkanocnej. No i dodajmy jeszcze, że największą atrakcją świątecznych pobytów (także bali sylwestrowych) byli ich goście, bowiem pośród grona znanych architektów w SARP-ie spędzali święta także artyści innych specjalności. Zapamiętałem wspólne pobyty z Danielem Olbrychskim, Piotrem Szczepanikiem, aktorem Ryszardem Pietruskim, reżyserem Kubą Morgensternem, spikerem telewizyjnym (tak wówczas nazywano prezenterów) Janem Suzinem, czy słynnym malarzem i grafikiem Franciszkiem Starowieyskim. To smutne, ale z wymienionych żyją jeszcze tylko Daniel i Piotr.