Chociaż szkoła nie istnieje od blisko 40 lat, jej absolwenci utrzymują ze sobą bliskie więzi. Spotykają się regularnie na zjazdach, podczas których wracają pamięcią do swoich młodzieńczych lat.

Powrót do szkolnych czasów

Ponad stu absolwentów byłego Liceum Pedagogicznego w Szczytnie, dziś mieszkających w różnych rejonach kraju, kolejny raz spotkało się na czterodniowym zjeździe integracyjnym. Za bazę wypadową wybrali sobie ośrodek w Waplewie. Atrakcji było sporo, a wśród nich koncert „Czerwonego Tulipana” i Krzysztofa Daukszewicza, również absolwenta liceum. Finał całego zlotu miał miejsce w ZS nr 2, gdzie niegdyś mieściło się Liceum Pedagogiczne. W budynku odsłonięto ufundowaną przez absolwentów pamiątkową tablicę z napisem: „Pamięci Nauczycieli i Wychowawców Liceum Pedagogicznego nr 8 1954-1970”. W ceremonii uczestniczyli m.in. przedstawiciele władz miasta i powiatu, kuratorium, nauczyciele liceum, w tym jego długoletni dyrektor Stanisław Szymanowski. Ten ostatni z sentymentem wspominał przepracowane tu lata:

- Miałem szczęście pracować w tej szkole, która choć prawie od 40 lat nie istnieje, wciąż żyje w naszej pamięci.

Po apelu wszyscy obecni udali się do szkolnego bufetu na ciasto i kawę. Tam jeszcze raz wspominali dawne, licealne czasy. Hanna Klenczon, rodzona siostra Krzysztofa, z rozrzewnieniem przypominała chwile szkolnych psotów oraz wycieczek, np. do Trójmiasta, czy w góry. Czego brakowało dziewczynom w Liceum Pedagogicznym?

- Tego, że było za mało chłopców – z uśmiechem odpowiada pani Hania. Ale i z tym kłopotem radziły sobie ówczesne licealistki. Na bal maturalny tata jednej z nich, który pracował w Szkole Oficerskiej, ściągnął im do towarzystwa studentów w mundurach. W jednym przypadku nawiązana wtedy znajomość zaowocowała małżeństwem.

Absolwenci przyznają, że zdarzało się im wagarować. Często uciekali z muzyki, na której obowiązkowa była gra na skrzypcach lub mandolinie.

- Podczas ćwiczeń łamały się nam paznokcie - tłumaczy Hanna Klenczon. Z kolei jej brat cioteczny, Jerzy Klenczon zwierzył się „Kurkowi”, że miał ksywę „typ niepokorny”. Zbigniew Krajewski, główny organizator spotkania, podkreślał, że szczycieńskie liceum i jego absolwenci cieszyli się bardzo dobrą opinią: - Nauczyciele po Szczytnie byli w cenie, można było dać im spokojnie każdy przedmiot.

Barbara Żebrowska wspominała czasy, gdy utworzono dwie klasy, z podziałem na uczniów z miasta i z internatu. Tych ostatnich nauczyciele bardziej lubili, bo byli bardziej posłuszni.

- My trochę się stawialiśmy – zwierzała się pani Barbara.

Barbara Zielińska, dziś mieszkanka Częstochowy, zadała sobie trud nagrania płyty upamiętniającej zjazdy koleżeńskie pod tytułem „Ocalić od zapomienia”. W filmie uwiecznione zostały dotychczasowe uroczyste spotkania absolwentów, mające miejsce od lat osiemdziesiątych, ich bale oraz wspomnienia.

Agnieszka Karpińska