Gdy wakacje mają się już ku końcowi i dzieci oraz młodzież szykują się do mniej lub bardziej ukochanych szkół, powróciło lato. Dzięki temu znów zaroiły się okoliczne plaże. Tłoczno zrobiło się także na opisywanym już w „KM” nr 31/11 nowo powstającym kąpielisku wiejskim w Kobyłosze. W minionym tygodniu pojawiły się tutaj nowe urządzenia, w tym oryginalna drewniana konstrukcja w kształcie piramidy, opleciona w dolnej partii niezwykle grubą liną. Taki sam sznur, a właściwie sznurzysko zwisa z czubka piramidy i na nim. Opierając stopy na wielkim węźle żeglarskim można huśtać się do woli - fot. 1 .

Powrót lata

Identyczną linę wykorzystano także do odgrodzenia plażowiska od strony lądu. Ten ciekawy, bo nie spotykany gdzie indziej sposób zagospodarowana brzegu jeziora zaproponował Marcin Banat, członek niedawno powstałego w sołectwie Dębówko stowarzyszenia „Mazurskie Źródła”. Niezwykle gruba lina, to oryginalna cuma, ale nie od jakiegoś słodkowodnego nawet największego statku, ale potężnego pełnooceanicznego okrętu. Ma ona udźwig przekraczający 20 ton(!). Sobie tylko wiadomymi sposobami zdobył ją właśnie Marcin Banat, ale samo zainstalowanie tak potężnej i przy tym ciężkiej cumy nie było przedsięwzięciem łatwym. Pan Marcin musiał posłużyć się specjalnym zestawem wielokrążków do jej naciągania i oplatania wokół drewnianych słupków, bo zwykła siła ludzkich mięśni by nie wystarczyła - fot. 2 . Teraz ów rodzaj linowego ogrodzenia oraz piramida mają służyć nie tylko do zabawy, ale i terapii.

Jak nam wyjaśnia twórca konstrukcji, świeżo upieczony spec od rehabilitacji ruchowej, nawet zwykłe chodzenie po cumie przyczynia się do korekty wad postawy, przypadłości, która coraz częściej dotyka dzieci i osoby starsze z powodu siedzącego trybu życia. Nie trzeba było długo czekać, bo jak tylko rzecz została zainstalowana wokół słupków, zaraz próbowały chodzić po niej co śmielsze maluchy - fot. 3 . Nie od razu szło im to z oczekiwanym skutkiem, tj. bez spadania, ale w tym przecież zabawa no i samo zdrowie. Taką ciekawą plażę, wstęp na nią oczywiście jest darmowy, na pewno warto odwiedzić, zwłaszcza że parę metrów dalej, na skarpie został też urządzony parking samochodowy. Dodajmy, że wstęp na kąpielisko w pobliskim ośrodku wczasowym kosztuje osobę dorosłą 5 zł, a dzieci - 3 zł.

Jest tam co prawda molo, ale nie ma piramidy oraz lin do chodzenia. Poza tym, jak mówi Beata Kłak sołtys Dębówka, również członkini stowarzyszenia „Mazurskie Źródła”, młode osoby skupione w tej organizacji dbają o porządek i czystość na plaży. W razie potrzeby całkiem społecznie robią porządki, a patrolują ją nawet kilka razy dziennie.

PLAŻOWI NOŻOWNICY

Na plaży w Kobyłosze panuje ład i porządek, bo jest komu o to zadbać na bieżąco, czego nie da się powiedzieć o jej odpowiedniczce w Orżynach. Tam też urządzono wiejską plażę i podobnie, a nawet lepiej niż Kobyłosze, bo za pomocą nie odręcznych, a profesjonalnie wykonanych tablic apeluje się o czystość - fot. 4 . No tak, tylko gdy nie ma stałego dozoru, wiadomo jaki skutek mogą odnieść nawet najpiękniej wykonane tabliczki. Na obrzeżach kąpieliska z efektownym pomostem stoją nowiutkie kosze na śmieci o dość nowoczesnej i oszczędnej konstrukcji, która tutaj się jednak nie sprawdziła.Choć kosze są solidne, bo blaszane, to jednak ażurowe, skrywające w środku plastikowy wkład, czyli zwykły worek na odpadki. No i niestety, taka konstrukcja okazała się bardzo podatna na działania nadjeziornych wandali uzbrojonych w noże albo zwykłe scyzoryki.

Idioci ci, bo inaczej trudno ich nazwać, pocięli nimi worki, wskutek czego zawartość wysypała się prosto na plażowisko - fot. 5 . Jak widać na zdjęciu nowe kosze zabezpieczono przed kradzieżą, przytraczając je do drzew solidnymi łańcuchami, spiętymi masywnymi kłódkami, ale nikt nie przewidział, że komuś przyjdzie ochota ciąć plastikowe worki, aby „zabawić” się odpadkami...

WANDALE TOROWI

Z kolei inni niszczyciele zademonstrowali swoją „siłę” na przejeździe kolejowym, który przecina szosę wiodącą na tzw. strugę (za szpitalem). Jak wiadomo szlak torowy do Wielbarka został niedawno ponownie oddany do użytku, więc postawiono przy nim nowe znaki drogowe oraz kolejowe. Do jednych i drugich dobrali się ostatnio wandale, wyrywając je w całości razem ze słupkami, albo usuwając tylko same tarcze. Tak stało się m. in. ze znakiem informującym, że od przejazdu kolejowego dzieli nas dystans 50 m - fot 6 . Jak widać na zdjęciu przy drodze został tylko sam słupek. Prostokąt z czerwonym paskiem znaleźliśmy przypadkiem w leśnej gęstwinie, którą postanowiliśmy chwilkę spenetrować w poszukiwaniu grzybów. Tego typu znaki stawiają służby drogowe, natomiast zamontowanie słupków zwanych krzyżami św. Andrzeja to obowiązek kolei. Te ostatnie zostały w całości wywrócone, więc trzeba było postawić je od nowa. Prawdopodobnie kolej jest uboższa od drogowców, gdyż obecnie wspomniane krzyże zostały zawieszone na drewnianych, surowych żerdziach - fot. 7 .

Trochę to nie pasuje do XXI w., ale chyba dobrze oddaje zacofanie polskich kolei w stosunku do tego, co dzieje się w świecie. Dość powiedzieć, że gdy przeciętny skład eurocity pędzi ze średnią prędkością ok. 160 km/h, to ekspres na lotnisko w Szymanach, o ile zostanie ono w ogóle uruchomione, ma rozwijać w szczytowych momentach (na prostej) co najwyżej 120 km/godz. Jednak jedno w tym wszystkim jest ciekawe. Jeśli się bowiem dobrze przypatrzymy zdjęciu (fot. 7) zauważymy, że drewniane słupki są koloru czarnego. Barwę tę zawdzięczają temu, że zostały pokryte, zapewne w celu konserwacji, jakąś gęstą smolistą substancją. Nie ma znaczenia czy jest to przechodzony olej, czy ropa, bo tak, czy siak, będzie to niemiła niespodzianka dla ewentualnego przyszłego wandala. Próbując przewrócić słupek, utytła się bowiem tą czarną mazią od stóp do głów i niech to będzie choć część kary za jego bezmyślne niszczycielskie działanie.

INWESTYCJA W KOŃCOWEJ FAZIE

Historycznie rzecz ujmując, prace drogowe inaugurujące budowę tzw. małej obwodnicy, obejmujące ul. Przemysłową, Łomżyńską, Towarową i Moniuszki rozpoczęły się już w roku 2006. Po latach nareszcie zbliża się finał - ostatni etap ma być zakończony z dniem 30 września tego roku. Cała podziemna infrastruktura już została wykonana, teraz przyszedł czas na wylewanie asfaltowego dywanika. Pierwszą warstwę już położono na całej ul. Towarowej i części ul. Łomżyńskiej - fot. 8 . Ledwie ją wylano, a już zauważyliśmy pędzącą tędy z zawrotną szybkością taksówkę. Samochody przedostają się na nieukończoną drogę poprzez szeroko rozstawione zapory, ale te muszą być tak ustawione, aby mogli dojechać do swoich posesji okoliczni mieszkańcy. Miasto, które jest inwestorem całego przedsięwzięcia spodziewa się, że oddanie tego szlaku do użytku znacząco odciąży ruch w centrum Szczytna i to nie tylko tranzytowy, ale i lokalny, gdyż podróż nową trasą umożliwi przemieszczanie się jednego krańca miasta na drugi z pominięciem wjazdu do centrum, na skrzyżowania ze światłami.

tekst i foto: M.R.P.