Swoimi refleksjami z pobytu w Szczytnie podzielił się Pan Edward Skowera z prawdziwą przyjemnością zapoznałam się z lekturą i polecam czytelnikom Mojego Bloga.

W ostatni weekend sierpnia 2021 roku, kolejny już raz odwiedziłem Szczytno, rodzinne miasto mojego idola, Krzysztofa Klenczona. Przyjeżdżam tu średnio raz na dwa lata i za każdym razem sprawia mi to ogromną radość. Uwielbiam klimat tego małego mazurskiego miasteczka, z lekka senną atmosferą, położonego pośród malowniczych jezior, z ruinami krzyżackiego zamku w centralnym punkcie. Tegoroczna moja wizyta tutaj, podyktowana była głównie uczestniczeniem w Koncercie poświęconym pamięci Krzysztofa Klenczona w 40 rocznicę jego śmierci.
Postawiłem sobie też za cel, by podczas mego pobytu poznać jak najwięcej ludzi, z którymi można byłoby porozmawiać o Krzysztofie.
Już w czasie podróży" zaliczyłem"  pierwszy tego dnia klenczonowski akcent, przejeżdżając obok miejscowości Nowa Wieś pod Ostrołęką. Tu bowiem mieszkała cała rodzina Krzysztofa, jego dziadkowie, tu również w 1910 roku urodził się jego ojciec, Czesław Klenczon.
Po przyjeździe, chcąc od początku być konsekwentnym w realizacji swojego planu, idąc z dworca PKS w kierunku centrum miasta, wstąpiłem do salonu fryzjerskiego, ale bynajmniej nie po to, by skrócić włosy. Chciałem poznać pana Zygfryda Leska, postać doskonale znaną mieszkańcom Szczytna, pasjonata sportu i fana Krzysztofa Krawczyka. Pan Zygfryd dobrze pamięta Krzysztofa Klenczona z czasów, gdy obaj uczęszczali do Szkoły przy ulicy Kasprowicza i gdy ten grał na gitarze w okolicach Bazy wodnej. Było to krótkie lecz sympatyczne spotkanie, krótkie z uwagi, że Pan Zygfryd był przecież w pracy.

Będąc na cmentarzu, przy grobie idola spotkałem jego siostrę Hannę oraz Fanów z Poznania. Jeden  z nich Piotr, dziś już emeryt przywiózł ze sobą zeszyt, który towarzyszy mu od wczesnych chłopięcych lat. To w nim wklejał zdjęcia artystów wycinane z kolorowych gazet,zbierał i zbiera dalej ich autografy, w sobotę też udał się z owym zeszytem  do Ani Rusowicz po autograf oczywiście Rozmawiając z nim zdałem sobie sprawę, że oto przede mną prawdziwy Fan, taki prawdziwy, jak to się mówi - z krwi i kości.

Następnie przez ponad dwie godziny spacerowałem uliczkami miasta oraz wzdłuż brzegu jeziora. Zawsze kiedy tu jestem odwiedzam kamienicę przy ulicy 3 maja 8, gdzie Krzysztof spędził prawie 18 lat swojego życia. Poddaję się wówczas zadumie, a moje myśli biegną do lat 50 tych i 60 tych, wyobrażam sobie Krzysztofa wychodzącego na podwórko, a potem wracającego do domu. Uwielbiam tę sentymentalną podróż w czasie, która pozwala odzyskać wewnętrzny spokój i wyciszenie. Wspólnie z towarzyszącym mi kolegą ze Szczytna Arturem, nawiązaliśmy wiele rozmów z napotykanymi po drodze mieszkańcami, których wiek wskazywał, że mogli pamiętać  Krzysztofa Klenczona. Jak się okazało, prawie wszyscy doskonale go znali i chętnie dzielili się swoimi wspomnieniami. To było naprawdę miłe i wzruszające. Na dodatek jeden z naszych rozmówców, łowiący akurat ryby, nazajutrz przyjął moje zaproszenie do grona znajomych na facebooku. Serdecznie pozdrawiam Krzysztofie G.

Wieczorny koncert zatytułowany" Epitafium", nazwę wziął od tytułu jednej z piosenek poświęconych Klenczonowi. Piękny poetycki tekst , autorstwa Bogdana Malacha z równie niezwykłą muzyką Jurka Skrzypczyka to rzecz wyjątkowa. Los sprawił, że na trzy godziny przed koncertem spotkałem Bogdana, autora tekstu, który przyjechał aż z Gdańska, zapoznaliśmy się i był czas na miłą dyskusję. Jak widać realizacja mojego planu przebiegała pomyślnie . .

Wstąpiliśmy też do Zespołu Szkół Nr.3 im. Jana III Sobieskiego, szkoły, która niejako jest spadkobierczynią dawnego Liceum Ogólnokształcącego przy ulicy Kasprowicza 1, do którego uczęszczał Krzysztof Klenczon. Odwiedziliśmy szkołę w poszukiwaniu dyplomów za osiągnięcia sportowe drużyn, w składzie których występował Krzysztof. Był on bardzo wysportowanym młodzieńcem i reprezentował Liceum w konkurencjach zespołowych, odnosząc duże sukcesy na szczeblu powiatu i województwa. To właśnie o tych dyplomach mówił Pan Wilhelm Szwerecki, nauczyciel W-Fu Klenczona, w filmie Kazimierza Bihuna "Zagubiona Dusza" z 1992 roku. Niestety, dyplomów nie zobaczyliśmy,a jedynie uzyskaliśmy mglistą informację, że gdzieś są, zapakowane w pudełkach, ale gdzie to nie wiadomo. W tym miejscu pragnę zwrócić się do włodarzy Szczytna o pomoc w ich odnalezieniu.

Godzina wieczornego koncertu Ani Rusowicz i Czerwonych Gitar zbliżała się coraz bardziej, a na mnie czekała miła niespodzianka. Oto bowiem na piętnaście minut przed koncertem znalazłem się w  towarzystwie Burmistrza Krzysztofa Mańkowskiego ,Hanny Klenczon, Kasi Furczak,Leszka Mierzejewskiego, Jurka Klenczona. Dotychczas osobiście znałem tylko Hannę i Jurka, a teraz miałem możliwość osobistego poznania pozostałej trójki, Nie ukrywam, że byłem bardzo usatysfakcjonowany  takim obrotem sprawy.
Leszek Mierzejewski, człowiek o wielu pasjach,malarz pejzażysta, autor popularnych książek, kolega Krzysztofa Klenczona zrobił na mnie niezwykłe wrażenie. Jestem oczarowany jego osobowością i talentem, na dodatek podarował mi swoją ostatnio napisaną książkę wraz z piękną dedykacją, za co bardzo dziękuję.

Niedziela w Szczytnie 29 sierpnia rozpoczęła się równie ekscytująco jak dzień poprzedni. Dzięki uprzejmości Pani Grażyny Saj-Klocek znalazłem się w stworzonym przez nią Gabinecie Wspomnień. Wystawa w znacznej części poświęcona jest osobie Krzysztofa Klenczona  z okresu, gdy przez cztery miesiące był inwentaryzatorem Społem w Szczytnie. Wrażenie robią oryginalne dokumenty pisane ręką Klenczona, a na podkreślenie zasługuje bardzo profesjonalny sposób prezentacji eksponatów przez panią Grażynę. Oglądając zgromadzone tu pamiątki przenosimy się w czasie o kilkadziesiąt lat wstecz. To naprawdę fascynujące .

Przed wyruszeniem w drogę powrotną, prawie dwa kwadranse spędziłem w Parku im. Krzysztofa Klenczona. Spacerując alejkami tego otwartego  w sobotę 16 października 2004 roku parku, zauważyłem, że tylko trzy spośród pięciu alejek ma swoje gwiazdy: Czesława Niemena, Janusza Popławskiego i Heleny Majdaniec.A gdyby tak pomyśleć o nadaniu nazw dla pozostałych dwóch alejek ? Byłaby to doskonała okazja do kolejnego spotkania fanów. .

Wyjeżdżając ze Szczytna jestem przekonany, że legenda o Klenczonie jest tu wciąż żywa. Zarówno w pamięci mieszkańców jak też w działaniach władz miasta, o czym świadczą  liczne inicjatywy i działania podjęte w ramach obchodów 40 rocznicy śmierci artysty. Oby nie zakończyły się one wraz z Rokiem 2021, rokiem Krzysztofa Klenczona w Szczytnie.
Kultywowanie pamięci to proces ciągły,wymagający wiele pracy, trzeba jednak dbać o pamięć.. Tak samo jak o miłość, o czym przypomina Tadeusz Nalepa w przepięknym utworze "Dbaj o miłość".

Dziękuję za wszystko i do zobaczenia
Edward Skowera z Białegostoku
administrator KRZYSZTOF KLENCZON FOREVER/facebook

Poznać nowych ludzi... reminiscencje z pobytu w Szczytnie