Od stycznia szykuje się rewolucja w szkoleniu kierowców. Do historii przejdą legendarne już potyczki kursantów z pachołkami na placu manewrowym. Zamiast tego czekają ich inne "atrakcje": parkowanie na miejskich parkingach, jazda nocą i po drogach szybkiego ruchu.

Prawo jazdy po nowemu

WIECEJ ULICY, MNIEJ PLACYKU

Nowe zasady szkolenia i egzaminowania kierowców wchodzą w życie z dniem 10 stycznia 2006 roku. W porównaniu z dotychczasowymi przepisami szykują się spore zmiany. Większy nacisk położony zostanie na jazdę po mieście oraz w zmiennych warunkach atmosferycznych. Kandydat na kierowcę, zamiast wielu godzin na placu manewrowym, więcej czasu spędzi na ulicach miasta. Dwie godziny kursu zostaną poświęcone na jazdę po ciemku. Kursant będzie miał również okazję spróbować szybkiej jazdy poza terenem zabudowanym. Zmienią się również zasady egzaminowania. Na "placyku", który dotychczas był prawdziwą zmorą zdających egzamin na prawo jazdy, pozostaną do wykonania tylko dwa obowiązkowe elementy: jazda po łuku do przodu i do tyłu oraz ruszanie na wzniesieniu. Pozostałe, a więc parkowanie skośne, prostopadłe i równoległe osoba egzaminowana będzie musiała wykonywać w ruchu miejskim. Opłata za kurs nie powinna ulec zmianie. Nie zmieni się również liczba godzin przeznaczonych na szkolenie. Podobnie jak dotychczas, będzie to 30 godzin zajęć teoretycznych i tyle samo godzin jazdy.

LEPSI KIEROWCY

Nowe przepisy oczywiście wzbudzają kontrowersje. Największe obawy związane są z zastąpieniem parkowania na placyku parkowaniem na prawdziwych parkingach, gdzie zamiast pachołków stoją inne samochody.

- Ryzyko uszkodzenia auta oczywiście istnieje, ale jest ono wkalkulowane w tok szkolenia - mówi Kazimierz Gnatkowski, instruktor nauki jazdy z Ligi Obrony Kraju. Jego zdaniem, doświadczony egzaminator nie dopuści do takiej sytuacji.

Instruktorzy nie kryją zadowolenia z faktu zwiększenia liczby godzin spędzanych przez kursanta w ruchu miejskim.

- Taki system szkolenia nie musi przełożyć się automatycznie na poziom umiejętności kierowców. Ale jeśli wszystkie założenia kursu zostaną sumiennie zrealizowane przez kursanta i instruktora, efekty powinny być pozytywne - mówi Gnatkowski.

Z jego zdaniem zgadza się Bogdan Machała, były szef szczycieńskiej drogówki.

- Nareszcie zrozumiano, że jazda po mieście jest o wiele ważniejsza niż wielogodzinne szlifowanie precyzji na "placyku". Ponadto na kursie osoba szkolona doświadczy specyfiki jazdy po zmierzchu, a dotychczas nie zawsze była ku temu okazja - mówi Machała. Jednak według niego to wciąż jeszcze za mało, żeby mówić o idealnym wyszkoleniu świeżo upieczonych kierowców.

- Przydałoby się jeszcze, żeby przez rok od otrzymania prawa jazdy taka osoba jeździła samochodem wyłącznie w towarzystwie innego, bardziej doświadczonego kierowcy, który dzieliłby się z nią swoją wiedzą i nauczył pewnych zwyczajów obowiązujących w ruchu drogowym.

Wojciech Kułakowski

2005.11.23