- Czy wierzymy, że Chrystus rzeczywiście istnieje pod postacią chleba, że jest obecny wśród nas? - pytał uczestników procesji Bożego Ciała ksiądz Mirosław Rudoman. Do zadania takiego pytania skłoniły duchownego przypadki kompromitujących zachowań części katolików.

Procesja w deszczu

Tysiące mieszkańców Szczytno, mimo momentami ulewnego deszczu, uczestniczyły w procesji Bożego Ciała, wyznając w ten sposób wiarę w obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.

Jak co roku trasa procesji wiodła spod kościoła WNMP ulicami Konopnickiej, 1 Maja, Odrodzenia, przy których usytuowano ołtarze. Przy czwartym, znajdującym się na pl. Juranda, odbyła się kończąca procesję msza święta, której przewodniczył ks. dziekan Józef Drążek.

Głoszący kazanie ks. Mirosław Rudoman przypominał zgromadzonym, że Boże Ciało to święto ku czci Najświętszego Sakramentu, okazja do publicznego wyznania wiary.

Niestety - jak mówił ksiądz - w dzisiejszych czasach coraz częściej mamy do czynienia z profanacją świętości. Jako przykład podał postępowanie niemieckiej młodzieży, której zgodnie z europejskimi trendami komunia podawana jest do ręki, a nie do ust. Do rzadkości wcale nie należą przypadki znajdowania później hostii przyklejonej do ławki, w zamkach od drzwi czy w spodniach dzieci. Doszło do tego, że Stolica Apostolska musiała zakazać udzielania "komunii do ręki" mieszkańcom z dalekiego wschodu, bowiem Japończycy i inne nacje zabierali komunię ze sobą, a następnie wkładali do klaseru od znaczków jako... pamiątkę z Watykanu.

- Być może Pan Bóg ochroni Polaków od czegoś takiego, ale i u nas jest wiele sygnałów niepokojących - mówił dalej ksiądz Rudoman. Na dowód wskazywał niewłaściwe zachowanie dzieci i młodzieży w kościołach (rozmowy, żucie gumy czy nawet gryzienie słonecznika). Co gorsza - podkreślał duchowny - na takie przypadki nie reagują dorośli.

Innym kompromitującym wiernych zachowaniem jest kucanie zamiast klękania, a także zaniechanie modlitwy po przyjęciu komunii.

Z ubolewaniem mówił ksiądz o swoich spostrzeżeniach wynoszonych z częstych wizyt w szczycieńskim szpitalu, w którym od pół roku jest kapelanem. Odwiedzając przykutych do łóżka chorych i udzielając im komunii napotyka na obojętne zachowanie będącej w pobliżu rodziny.

- Stoję przy łóżku chorego, podnoszę Chrystusa w górę mówiąc "Oto Baranek Boży", a ludzie, katolicy, ochrzczeni i bierzmowani siedzą w tym czasie i jedzą cukierki, ciasteczka, zajmując się rozmową - relacjonował ksiądz dodając, że rzadko można spotkać osoby, które przynajmniej zechcą wstać, nie mówiąc już o tym żeby uklękły.

- Czy my wierzymy, że Chrystus rzeczywiście istnieje pod postacią chleba, że jest obecny wśród nas? - pytał zgromadzonych, nie bez powodu, ksiądz. Krytykował też tych przedsiębiorców, którzy w pogoni za pieniądzem z dnia świętego czynią dzień handlowy. Jednocześnie dziękował właścicielom sklepów znajdujących się na trasie szczycieńskiej procesji za to, że ich punkty były w tym czasie zamknięte.

(olan)

2004.06.16