Choć od „śmieciowej rewolucji” mija już pół roku, wciąż pojawiają się problemy z opróżnianiem pojemników, które mieszkańcy ustawiają nie na chodniku, a dwa, trzy metry w głębi posesji. Mieszkanka Szczytna, której operator nie zabrał z tego powodu śmieci, postanowiła nie zapłacić za niewykonaną usługę.
Pani Leonia Jadzewicz mieszka w części jednorodzinnego domku przy ul. Gizewiusza. Jest emerytowaną nauczycielką, ale zdrowie już nie takie, jak za młodu, bo ma orzeczoną niepełnosprawność w stopniu umiarkowanym. Jej pojemnik na śmieci „od zawsze” stał w głębi ogrodu.
- Nigdy nie przeszkadzało to pracownikom ZUK-u - wspomina pani Leonia stare, dobre czasy. Mimo że od bramy było do niego kilkanaście metrów, pracownicy bez szemrania zabierali go stamtąd i opróżniali. Gdy nastała „śmieciowa rewolucja”, skończyły się „luksusy”. Od lipca pojemnik wystawia tuż przy bramie wjazdowej, dwa, góra trzy kroki od chodnika. Niestety w pierwszej połowie listopada pojemnik nie został opróżniony. Pani Leonia zgłosiła ten fakt do Urzędu Miejskiego:
- Poinformowałam też, że nie jestem w pełni sił i proszę, aby pracownicy „Remodisu” zabierali pojemnik spod bramy. Poskutkowało, ale tylko raz.
W grudniu pojemnik znów nie został zabrany i opróżniony. Zirytowało to mocno gospodynię, zwłaszcza, że urzędnicy z ratusza zapewniali ją, że sprawa została załatwiona. Wobec takiego potraktowania nie zapłaciła kolejnej opłaty za wywóz śmieci. - Nie ma usługi, to i nie ma zapłaty – tłumaczy swoją decyzję.