...niezapomniane i wyczekiwane. Pierwszą prywatkę zorganizowałam dla swoich kolegów z klasy na okoliczność imienin. Koleżanka pożyczyła mi adapter i płyty. Skakaliśmy w rytm muzyki kilka godzin, przekładając płyty z jednej na drugą stronę. Zabawę przerwała awaria sprzętu – igła się starła i płyty zacinały.
Jeszcze próbowaliśmy tupać na adapter nogami, ale niewiele to dało. Gdy stałam się właścicielką adapteru, to organizując potańcówkę zawsze miałam zapasową igłę i dużą kolekcję płyt winylowych i pocztówkowych. Te pierwsze kupowałam w księgarni na ul. Polskiej lub u Gumkowskich, te drugie w kiosku „Ruchu” na placu Juranda. Do dziś kilka mi się uchowało, ale dumą mojej kolekcji jest krążek Anny Jantar. Przetańczyłam przy utworach ulubionej wokalistki niejedną noc.
Po adapterach przyszedł czas na magnetofony.