Niespełna cztery tygodnie – tyle trwała radość Uli Olender po tym, jak prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Olsztynie została przywrócona do pracy w wielbarskim przedszkolu. Pod koniec kwietnia nauczycielka, która wcześniej publicznie krytykowała władze gminy i złą atmosferę w placówce, znów otrzymała wypowiedzenie. Czy to zemsta dyrekcji przedszkola i wójta, z którym Ula Olender rywalizowała w ostatnich wyborach?

Przedszkolanka na celowniku

SESJA URUCHAMIA LAWINĘ

Ostatnie dwa lata to dla Uli Olender pasmo ciągnących się miesiącami spraw sądowych. I choć wszystkie te batalie wygrała, to nie czuje satysfakcji. Kłopoty nauczycielki Przedszkola Samorządowego w Wielbarku na dobre zaczęły się pod koniec marca 2014 r. Wtedy wystąpiła na sesji Rady Gminy, gdzie wypowiedziała krytyczne uwagi pod adresem wójta i radnych oraz podkreślała złą atmosferę panującą w przedszkolu po tym, jak funkcję dyrektora objęła w nim Małgorzata Redynk. To sprowadziło na Ulę Olender lawinę kłopotów. Kilka dni po sesji dyrektor wystosowała do rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli przy wojewodzie warmińsko – mazurskim wniosek o wszczęcie postępowania wobec przedszkolanki w związku z jej wystąpieniem na forum Rady Gminy. Ten jednak umorzył je, wskazując, że brak jest dowodów świadczących o tym, że Ula Olender dopuściła się uchybienia godności zawodu. Rzecznik uznał, że wystąpienie nauczycielki na sesji mieściło się w granicach dopuszczalnej krytyki działania władz gminy i nie zawierało wypowiedzi naruszających dobra osobiste zgromadzonych tam osób.

To jednak nie zakończyło sprawy.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.