Późnym wieczorem 16 marca mieszkańców bloku przy ul. Leyka nawiedziła powódź. Woda, która zalała mieszkania nie pochodziła jednak z roztopów, a z... sieci kanalizacji sanitarnej. Coś takiego możliwe jest chyba tylko w naszym mieście.

Przedwczesny lany poniedziałek

Ścieki w domu

W marcowy wieczór w toalecie państwa Daszewskich najpierw głośno zabulgotało, a potem z muszli klozetowej buchnął istny gejzer ścieków na wysokość ok. pół metra.

Sieć kanalizacyjna biegnąca w toalecie posiada specjalny otwór przelewowy, który miał w zamiarze konstruktorów zapobiegać podobnym incydentom. Niestety, wypływ był tak duży, że ścieki nie zdołały w całości odpłynąć dziurą.

- No i zalało nam korytarz oraz kuchnię. Musieliśmy przenieść z niej wszelkie sprzęty do pokoju - mówi Zofia Daszewska.

Cóż, zakasawszy rękawy, przy pomocy reszty domowników, zaczęła usuwać wodę, wszak innego wyjścia nie było.

Gdy już prawie uporano się z osuszaniem korytarza i kuchni, znowu powstała groźba ich zalania. Ścieki, które nieustannie płynęły poprzez otwór przelewowy zalały bowiem przyblokowe podwórze i zaczęły przesączać się przez próg z powrotem do pomieszczeń mieszkalnych.

Nie było innej rady, jak tylko wezwać na pomoc straż pożarną.

Strażacy dość sprawnie poradzili sobie z wypompowaniem ścieków z podwórza i już po godz. 21.00 mieszkańcy najniższej kondygnacji budynku (rodziny Tomaszewskich, Ciborowskich, Konopków i Daszewskich) mogli odetchnąć z ulgą i ułożyć się do snu.

Jak tu żyć

Nie cieszyli się jednak długo spokojem. Nazajutrz ok. godz. 10.00 wszystko powtórzyło się w identycznej nieomal kolejności - bulgot w toalecie, gejzery ścieków bijące z muszli klozetowej i zalanie podwórza oraz mieszkań.

- Jak mamy żyć w takich warunkach? - skarżą się mieszkańcy najniższej kondygnacji bloku, podtapiani nieczystościami.

Twierdzą, że dzieje się tak od lat osiemdziesiątych, kiedy to remontowano kolektor ściekowy. Podejrzewają, że w trakcie tych prac, wskutek błędu, a może specjalnie, połączono sieć ściekową z burzową i dlatego teraz, jak tylko mocniej zaczyna padać, to zaraz daje o sobie znać przepełniona sieć kanalizacji sanitarnej.

Jak poinformował nas dyrektor Spółki "Aqua" Mieczysław Nowacki, w trakcie wzmożonych opadów woda przenika do sieci sanitarnej poprzez otwory w pokrywach osłaniających studzienki rewizyjne. Gdy opad będzie wyjątkowo duży, faktycznie może dojść do tzw. cofki, czyli wylewania się ścieków do mieszkań.

A tak w ogóle, to, zdaniem dyrektora Nowackiego, w takich pomieszczeniach jak przy ul. Leyka, które stanowią właściwie podpiwniczenie budynku, nie powinno urządzać się lokali mieszkalnych, zwłaszcza jeśli wiadomo jak przebiega tam kanalizacja (wyżej niż poziom podłóg).

Zagrożenie zalania będzie istniało tam, niestety, zawsze i to niezależnie od tego, jakie administrator (TBS) podejmie kroki zapobiegawcze.

Marek J. Plitt

2005.03.30