Przeterminowany rabat

Zima przyszła już na dobre, więc drogi i ulice są śliskie, nawet te miejskie, po których w wyniku "nowoczesnej" modernizacji i nowej organizacji ruchu, samochód wlecze się za samochodem. Jadą tak powoli, że wydaje się, iż do jakiejkolwiek kolizji dojść nie może, ale co innego teoria, a co innego praktyka. Sam widziałem taki oto obrazek. Pewien krewki kierowca zniecierpliwiony ślimaczym tempem przemieszczania się samochodów, gdy tylko nieco się uluźniło nacisnął gwałtownie na gaz. Niestety, ci którzy byli przed nim, daleko nie ujechali, więc przed maską niecierpliwca wyrósł nagle tył innego samochodu. No to hamulce do podłogi, ale że nawierzchnia śliska samochód (mimo ABS-u), potoczył się dalej. Dało się słyszeć głośne ŁUP!!! i po ptokach, stłuczka gotowa.

Co wtedy? Ano nie pozostaje nam nic innego, jak wizyta w samochodowym warsztacie naprawczym.

To z kolei wiąże się z niemałymi wydatkami, co znów może mocno zdenerwować, nie mniej, a może nawet więcej niż uliczne korki.

Hm, "Kurek" znalazł dość ciekawy i tani warsztat napraw samochodowych. Wystarczy tam przekroczyć bramę, a już wita nas uśmiechnięty jegomość dzierżący w rękach sporą tabliczkę, z której treści wynika, iż są tu stosowane 10% upusty. No i nasze zdenerwowanie o te 10 procent spada - fot. 1.

Człowiek jest co prawda sztuczny, prawdziwy nie wytrzymałby stania cały dzień, nawet na lekkim mrozie (-3o C) bez kurtki, czapki i szalika, ale mniejsza o to, skoro jest te 10% rabatu.

Ba, ale czy na pewno?

Kiedy popatrzymy na scenkę z nieco innej perspektywy, tj. bardziej z boku, aby zobaczyć to, co zasłonił samochód, wówczas przed oczyma pojawi się nam tabliczka w całej okazałości - fot. 2.

No i widzimy, że te 10% upustu to stara, nieaktualna śpiewka, bo z okazji jesieni. Było już tak dobrze, a tu przyszła zima i upustów ni ma!

APEL DO SUMIENIA

Oto inna posesja, w innym punkcie miasta. Dom i płot ją okalający, także brama są podobne do tych z sąsiedztwa. Słowem, obejście niczym szczególnym nie różni się od reszty otoczenia. Wystarczy spojrzeć na zdjęcie - fot. 3.

Tyle, że na fotografii widać strzałkę wskazującą na jakiś nieczytelny w tej skali element, który stoi na dość cienkich tyczkach, parę metrów za bramą. Cóż to może być takiego?

Ba, żeby odczytać tabliczkę trzeba podejść bliżej płotu. Wówczas bez trudu odczytamy to, co stoi tam napisane - fot. 4.

Hm, cóż to za sprawa? Ktoś komuś winny jest sałatę, a nie chce jej zwrócić, no to wierzyciel apeluje do jego sumienia za pomocą zmysłu wzroku odnośnym tekstem. Wątpię jednak w skuteczność takich działań, no bo skoro dłużniczka nie oddaje, no to i nie pojawia się (i nie pojawi) na posesji, ergo nie odczyta treści apelu do jej sumienia.

- Ach, panie - tłumaczy mi sąsiad - wystarczy, że przejdzie chodnikiem, a tabliczka rzuci się jej w oczy na pewno.

ŁAWECZKA

Jeszcze w zeszłym roku, choć to aż tak dawno nie było, bo 9 listopada, w "KM" nr 45 można było wyczytać o tym, jak to wkurzony "Kurek" wpadł do ratusza i... (tu cytat): Patrzy, a tam rozmaici urzędnicy siedzą sobie przy biurkach wygodnie, na krzesłach. Co wyżsi rangą i dostojeństwem nawet w fotelach, a ani jeden na śmietniku.

Poszło wówczas o to, że na autobusowym przystanku przy browarze pewna starsza kobieta, długo oczekując na autobus miejski, by ulżyć nogom, spoczęła na... koszu od śmieci. Innego bowiem siedziska w pobliżu nie było. Urzędnicy zaś zamiast wydać stosowne polecenie zrzucali wzajem na siebie kwestię ewentualnego postawienia ławki (może ma to zlecić ratusz, a może ZKM). No i oczekujących na miejski autobus czekał los taki - fot. 5.

Aż tu nagle, jeszcze w grudniu ubiegłego roku ławeczka się pojawiła. Doniosła nam o tym telefonicznie pewna dziewczyna mieszkająca przy ul. Śląskiej.

Dojeżdża ona codziennie wcześnie rano do pracy w centrum miasta, no i żeby się nie spóźnić, pędzi na przystanek z małym czasowym wyprzedzeniem. Wiadomo jednak, jak autobusy kursują, więc nieraz zabolały ją nogi od wystawania pod tabliczką.

- Dziękuję "Kurkowi" za ławeczkę - usłyszeliśmy jeszcze w komórce, po czym rozmowa została przerwana. Widać autobus nadjechał.

Cóż, to nie my postawiliśmy ławeczkę, więc podziękowania należą się komu innemu. Myśmy tylko rzecz opisali, a znając nasze realia, nie spodziewaliśmy się rychłego efektu. Tymczasem takie zaskoczenie, no, no...

Teraz cieszą się nawet dzieci szkolne, że mają gdzie usiąść - fot. 6.

2006.01.04