PRZYDROŻNA RZEŹBA
Tuż przy szosie Szczytno - Dźwierzuty, między Trelkówkiem, a Linowem widać kilka karp - zapomnianych, albo po prostu porzuconych przez drogowe służby. - Ostatnio jedna z nich przemieniła się w ciekawą rzeźbę - informowała nas pani Bożena, nasza Czytelniczka. Jej zdaniem dzieło wyobraża głowę leśnego ducha opiekuńczego, którego oblicze zatroskane jest nie najlepszym stanem naszej mazurskiej przyrody. Zaciekawieni udaliśmy się we wskazane miejsce, gdzie faktycznie ujrzeliśmy ciekawą przydrożną rzeźbę. Czegoś takiego raczej nie spotyka się takich miejscach, czyli z dala od ludzkich sadyb. To dodatkowo nas zaciekawiło i postanowiliśmy ustalić kto i dlaczego rzecz ową stworzył. Wszystkie tropy wiodły do Kazimierza Kakowskiego, jako przypuszczalnego sprawcy.
GALERIA POD CHMURKĄ
Pan Kazimierz, to rzeźbiarz-amator mieszkający w Dębówku. Alejka wiodąca do jego domu to istna galeria sztuki pod chmurką. Po obu jej stronach stoją liczne rzeźby, a większość nadnaturalnych rozmiarów. Wśród nich widać postaci rybaków, diabłów oraz zwierzaków. Artystę zastaliśmy przy warsztacie pracy, czyli pochylonego z piłą motorową nad sporym konarem. Jak nam mówi, karpy przy szosie kusiły go już od jakiegoś czasu. Ilekroć przejeżdżał szosą ogarniała go chętka podłubania w nich.
Niedawno miał do wykonania pewną robotę w Linowie. Kiedy przejeżdżał obok karp, a miał przy sobie piłę motorową, nie wytrzymał. Zatrzymał się, odpalił narzędzie i, szast- prast, wyczarował w jednym z korzeni twarz, którą widział wcześniej oczyma wyobraźni. Rzecz spodobała się mieszkańcom tak Linowa, jak i Trelkówka, a sołtys Dębówka już zamówiła u pana Kazimierza rzeźbę - witacz, który ma zwracać uwagę na wieś przejezdnych i turystów.
IMPROWIZOWANY STOLIK
Nie tylko drogowcom zdarza się zapomnieć o tym, czy o tamtym. Pewne elementy budowlane pozostawiono m. in. na terenie nowo wybudowanego pasażu handlowego przy ul. Bohaterów Westerplatte. Pisaliśmy o nim w innym kontekście - oszpecania miasta. Stało się bowiem tak, że budowlę postawiono mało atrakcyjnym tyłem do ulicy, a przecież obiekty architektoniczne mają nie tylko pełnić funkcje użytkowe, ale i upiększać dane miasto. Cóż, u nas wyszło odwrotnie. A poza tym na skraju placu pozostawiono, co prawda nieduży, ale zawsze jednak jakiś stosik płytek chodnikowych. Rzecz może niewarta byłaby opisania, gdyby nie pewna scenka, jaka się tutaj rozegrała na naszych oczach.