W przyszłym roku miasto przystąpi do akcji czipowania psów. Pieniędzy w budżecie nie wystarczy wprawdzie na oznaczenie wszystkich szczycieńskich czworonogów, ale zdaniem miejskich urzędników to dobry krok w kierunku wyeliminowania problemu wałęsających się zwierząt i niefrasobliwego zachowania ich właścicieli.

Psy cyfrowe

WYŻSZY PODATEK, DARMOWY ZABIEG

O konieczności wprowadzenia czipów dla czworonogów mówiło się w Szczytnie od dłuższego czasu. Główną przeszkodą w przeprowadzeniu operacji były oczywiście koszty. Pieniądze, które Urząd Miejski uzyskiwał z tytułu „psiego” podatku okazywały się niewystarczające w stosunku do liczby psów. Tymczasem liczba wałęsających się zwierząt rośnie. Sporo trafia ich również do szczycieńskiego schroniska.

Do tej pory właściciele psów uiszczali opłatę w wysokości 20 złotych rocznie. W planach podatkowych miasta na przyszły rok wzrasta ona do 30 złotych. Uzasadnieniem dla podwyżki jest plan czipowania psów na terenie miasta. Inspektor Krystyna Lis z Wydziału Gospodarki Miejskiej UM wyjaśnia, że wyższy niż dotychczas podatek i tak nie pokryje kosztów znakowania zwierząt. W przyszłym roku czipy ma otrzymać około 1000 psów, a na całą akcję miasto zamierza przeznaczyć 40 tysięcy złotych. Są to koszty zakupu czipów i czytników do odczytywania piętnastocyfrowych kodów, pozwalających zidentyfikować właściciela czworonoga. Po jednym urządzeniu otrzymają Straż Miejska, schronisko i urząd. Jak cała akcja będzie wyglądała od strony technicznej?

- Chcemy podpisać umowę z Polskim Towarzystwem Rejestracji i Identyfikacji Zwierząt w Gdańsku, które prowadzi ogólnokrajową ewidencję psów. Jego członkowie przeszkolą naszych lekarzy weterynarii, będą również prowadzić bazę danych – tłumaczy inspektor Krystyna Lis. Miasto uzyska swobodny dostęp do ewidencji, obejmującej również informacje na temat szczepień zwierząt. Co istotne, za wszczepienie czipa swojemu pupilowi, właściciel nie zapłaci ani złotówki.

DLA DOBRA ZWIERZĄT I WŁAŚCICIELI

Mimo że czipów nie wystarczy dla wszystkich psów w mieście, zdaniem Krystyny Lis akcja przyniesie znaczne korzyści.

- Liczymy, że właściciele będą lepiej pilnować swoich czworonogów. Kiedy Straż Miejska znajdzie biegające luzem zwierzę, od razu ustali jego pana – mówi inspektor. Podkreśla, że czipowanie ułatwi również znajdowanie psów zagubionych. Jeśli takie zwierzę trafi do schroniska, ustalenie do kogo należy, nie nastręczy żadnych trudności.

Czipy będą wszczepiane na życzenie właścicieli, w dowolnych, odpowiadających im terminach. Akcję ma poprzedzić kampania informacyjna.

- Będziemy zamieszczać ogłoszenia w prasie i wieszać plakaty. Trudno powiedzieć, ilu znajdzie się chętnych, ale sądzimy, że oznakowanie tysiąca psów w przyszłym roku i tak zmniejszy zjawisko wałęsających się zwierząt – przewiduje Krystyna Lis.

NIE ROBIĆ BAŁAGANU

Na razie nie wiadomo, ilu szczycieńskich lekarzy weterynarii zawrze z miastem umowy na czipowanie. W mieście funkcjonuje sześć gabinetów weterynaryjnych. Andrzej Sokołowski, prowadzący jeden z nich uważa, że do akcji powinni przystąpić wszyscy jego koledzy po fachu. Dodaje jednak, że wszczepianie czipów może spowodować bałagan.

- Chętnych znajdzie się dużo. Każdy odpowiedzialny właściciel będzie zainteresowany, aby w ten sposób zabezpieczyć swojego psa. Czyli przez mój gabinet przewinie się około 200 czworonogów do zaczipowania – mówi doktor Sokołowski. On sam miał już okazję wszczepiać czipy zwierzętom wyjeżdżającym za granicę.

- Czip ma około centymetra długości. Umieszcza się go pod skórą, z lewej strony karku. Czynność wymaga sporej precyzji, każde szarpnięcie się psa powoduje, że urządzenie nie trafia tam, gdzie powinno – tłumaczy Andrzej Sokołowski. Pomysł wprowadzenia czipów uważa za właściwy, ale krytykuje sposób, w jaki miasto przystępuje do akcji. Według niego z czipowaniem należałoby poczekać jeszcze co najmniej rok i po zabezpieczeniu w budżecie większej kwoty, zobowiązać wszystkich właścicieli czworonogów do ich rejestracji.

- W mieście żyje ponad 4 tysiące psów. Oznakowanie jednej czwartej na pewno nie zlikwiduje włóczęgostwa i nie ukróci niefrasobliwości właścicieli – twierdzi Andrzej Sokołowski.

Inspektor Krystyna Lis tłumaczy tymczasem, że ograniczony zasięg akcji ma na celu sprawdzenie, jak wybrana metoda ewidencjonowania zwierząt funkcjonuje w praktyce. Dodaje, że w latach następnych miasto będzie dążyć do objęcia ewidencją wszystkich żyjących na jego terenie psów.

Wojciech Kułakowski