Wiosna to dla spragnionych wrażeń "Kręciołów" wspaniała pora na wyprawy. Wskakujemy więc na rowery i ścigamy się z wiatrem, który rozwiewa nasze czupryny. Uśmiechamy się też do słońca i jedziemy na spotkanie z przygodą. Przemieszczamy się przez lasy, mijamy wsie, pola, łąki, a kołujące po błękicie nieba ptaki świergoleniem obwieszczają niepodzielne panowanie wiosny.

Ptasie świergolenie

Zdziwienie proboszcza Dziwika

Tym razem celem wycieczki była założona w 1662 r. szkatułowa wieś Faryny z historyczną zabudową i drewnianym, urokliwym kościółkiem. Postanowiliśmy odwiedzić zaprzyjaźnionego proboszcza Józefa Dziwika i podarować mu kasetę oraz zdjęcia z ubiegłorocznej wyprawy do Wilna. Te pamiątki miały stanowić ukoronowanie autokarowej wycieczki, w której wspólnie ze wspomnianym księdzem uczestniczyli i nasi koledzy. Do Faryn dotarliśmy tuż przed 12.00, a że wierni gromadzili się na mszę, więc i my weszliśmy do świątyni. Po zakończeniu modlitwy udaliśmy się w stronę zakrystii, by przekazać księdzu upominki. Proboszcz podniósł głowę, a rozpoznawszy nas, wykrzyknął radośnie: "O, moje Kręcioły! Byliście na mszy, a ja dopiero dowiaduję się o waszej obecności?!"... Było to najmilsze powitanie, więc szybciutko zaczęliśmy się usprawiedliwiać: "Proszę księdza, my specjalnie nie ujawnialiśmy swojej obecności, bo przyjechaliśmy tu na... kontrolę. Chcieliśmy sprawdzić, jak przebiega msza, jak ksiądz głosi Słowo Boże, czy parafianie nie ziewają... Egzamin został zaliczony na szóstkę i miło nam było uczestniczyć w tak pięknie celebrowanej mszy". Po tych serdecznościach udaliśmy się w drogę powrotną.

Z wizytą u ludowego poety

Nasza trasa przebiegała przez Kolonię, a tam mieszka ludowy poeta Franciszek Godek. Składaliśmy już wcześniej wizytę autorowi wierszy lirycznych oraz fraszek. Wówczas nie mieliśmy szczęścia, bo pan Franciszek, gnany tęsknotą za Stępiną na Podkarpaciu, gdzie się urodził, właśnie w dniu naszej bytności udał się w rodzinne strony. Na pocieszenie pani Zofia Godek - żona twórcy podarowała nam wtedy zbiorek poezji pt. "Tam, gdzie Puszczy Piskiej skraj". Teraz mieliśmy więcej szczęścia, pan Godek był w domu i chętnie wyszedł, by z nami porozmawiać. Zapraszał na kawę i herbatę, ale woleliśmy zostać na słoneczku, na skraju Puszczy Piskiej, gdzie od 1957 roku "Zasłużony działacz Kultury", mieszka. Uradowany naszym zainteresowaniem wrócił do domu po swój najnowszy tomik noszący tytuł "Stąd i stamtąd", który jest odzwierciedleniem tęsknoty za tym co było, gdy żył na Podkarpaciu i ukazaniem tego, co jest tu. W twórczości ludowego poety dominują wiersze ukazujące piękno przyrody, czyli ubrane w poetyckie słowa to, co podziwiamy podczas wypraw. Nie są mu też obce problemy ojczyzny. Natomiast w swoich fraszkach, które mają charakter prześmiewczy, pokpiwa z ludzkich zachowań i grzeszków. W podzięce za poświęcony czas wypadało obdarować poetę choć skromnym upominkiem. Nie mieliśmy nic prócz "Tik Taków", a że przy poecie łatwo o rymy, więc i my ułożyliśmy taki wierszyk: "Dla poety mamy tik taka, by nie wypuszczał z ręki pisaka".

Życząc wielu pomysłów i nieustającej weny, ruszyliśmy przez Świętajno, Jerutki do Szczytna, a towarzyszące nam ptaki świergotały taki oto wiersz ludowego twórcy pana Franciszka Godka: "Niedzielny, cichy dzień/ Słońce przez chmury świeci/ W parku panuje cień/ A górą krzyk wron leci./ Idę wziąwszy notatki/ O wiośnie zamyślony/ Patrzę jak kwitną kwiatki/ W parku usiąść pod klony".

Utworek noszący tytuł "Cichy dzień" doskonale odzwierciedlał klimat naszej niedzielnej wycieczki, która dla mnie zakończyła się spacerem do parku koło "trójki", gdzie zgodnie z zawartą w utworze sugestią przysiadłam z notatnikiem pod klonem, by napisać powyższą relację.

Grażyna Saj-Klocek

2005.04.27