W nawiązaniu do ubiegłotygodniowej relacji z XXIII Maratonu Juranda dziś przedstawiamy czołową dziesiątkę zawodników i miejsca wszystkich szczytnian.

Wyniki XXIII Maratonu Juranda

1. Jarosław Janicki (EXPRESS Katowice) 2:28,03

2. Aleksander Labuchenka (Białoruś) 2:28,54

3. Piotr Sękowski (MKS Płońsk) 2:31,22

4. Arunas Balciunas (Litwa) 2:36,24

5. Sławomir Sztejter (Dubeninki) 2:38,58

6. Jacek Ciełuszecki (AKB Szczytno) 2:52,16

7. Waldemar Pędzich (OKLA Ostrołęka) 2:52,47

8. Wojciech Pismenko (AGNES Świdwin) 2:59,38

9. Zbigniew Łuński (AKB Szczytno) 3:00,27

10. Paweł Szynal (Błonie) 3:04,29

12. Henryk Mankielewicz (AKB Szczytno) 3:06,37

47. Zygmunt Zapadka (AKB Szczytno) 3:44,54

57. Krzysztof Wilczek (AKB Szczytno) 4:01,48

63. Tomasz Walerzak (Policja Szczytno) 4:07,17

80. Artur Magnuszewski (Szczytno) 4:23,44

83. Sławomir Kreński (AKB Szczytno) 4:25,32

91. Stefan Jankowski (AKB Szczytno) 4:45,06

99. Marian Gołąbek (AKB Szczytno) 4:56,44

Ogółem sklasyfikowano 106 zawodników. Ze względu na przekroczony limit czasu (5 godzin) w tym gronie zabrakło Zdzisława Halamusa, który gwoli ścisłości dotarł do mety po 5 godzinach i 50 minutach.

Przebieg tegorocznego Maratonu Juranda ocenia prezes AMATORSKIEGO KLUBU BIEGACZA w Szczytnie Krzysztof Wilczek.

Refleksje po maratonie

- W pierwszej kolejności należą się serdeczne podziękowania mieszkańcom wiosek usytuowanych na trasie biegu: Olszyn, Niedźwiedzi, Gawrzyjałek, Pużar, Lipowca, Wawroch, Prusowego Borku i Rudki. Stanęli na wysokości zadania, tak że możemy być z nich dumni. W każdej wiosce życzliwi kibice w kulturalny sposób zagrzewali maratończyków do walki, służąc pomocą, a przede wszystkim zbawienną wodą. Brawo!

Szczególne podziękowania należą się zawodnikom naszej sekcji za zwycięstwo w klasyfikacji drużynowej, czym udowodnili, że Szczytno maratonem stoi. A podkreślić trzeba, że byliśmy osłabieni brakiem najlepszego wśród nas Darka Wędrowskiego z powodu innego cyklu startów. Nie było też Stanisława Bałdygi.

Cieszy duża liczba biegaczy ze Szczytna, także niezrzeszonych. Bardzo ładnie zadebiutował Artur Magnuszewski. Uznanie za podjęte wyzwanie należy się też Zdziśkowi Halamusowi. Szkoda tylko, że większą część maratonu przeszedł, a nie przebiegł. Przekonał się, że nie można tak z marszu, bez należytego przygotowania, zejść z roweru i przebiec 42 km. Jest to jednocześnie ostrzeżenie dla innych, którzy chcieliby pójść w jego ślady.

Należy też podkreślić ładny gest ze strony jubilata, czyli WSPol., która ufundowała puchar dla najlepszego policjanta wśród maratończyków. Przypadł on Tomkowi Walerzakowi, który jednak nie mógł odebrać nagrody osobiście z rąk komendanta. Zaraz po biegu musiał bowiem iść spać po całonocnej służbie. Puchar to piękna nagroda lecz w mojej opinii lepszy byłby wolny dzień i przespana noc przed zawodami, o tym jednak mógł decydować nie komendant WSPol., ale szef KPP.

(o)

2004.07.28