Czym zasłużyła się dla Szczytna rodzina Andersów.

Następca Richarda Heinz Anders nigdy nie wstąpił do NSDAP i do końca życia zachował niechęć do wszystkiego, co nazistowskie.

Następca Richarda Heinz Anders nigdy nie wstąpił do NSDAP i do końca życia zachował niechęć do wszystkiego, co nazistowskie.

Ród fabrykantów (IV)

HEINZ ANDERS

Heinz Anders urodził się w 19 listopada 1891 roku jako pierwsze dziecko Richarda. Kiedy ukończył 30 lat, ojciec pozwolił mu zarządzać częścią majątku w Szczytnie. W 1922 roku zawarł związek małżeński i wzniósł na Bismarckstrasse (obecnie M. Skłodowskiej-Curie) najbardziej okazałą willę w mieście.

Według przekazów, jego małżeństwo było bardzo udany. Miał pięcioro dzieci, lecz jedno z nich tuż po narodzeniu zmarło. Po dojściu Hitlera do władzy nie wstąpił do partii nazistowskiej. Nie cieszył się zaufaniem władz. Po raz pierwszy naraził się im w 1934 r. Podczas krótkiej wizyty roboczej w Szwajcarii kupił będącą na liście zakazanych w III Rzeszy książkę Wolfganga Langhoffa "Die Moorsoldaten" ("Żołnierze z bagien"). Jej autor był w 1933 roku internowany w obozie KZ Börgermoor. W rok później z niego uciekł, dostał się do Szwajcarii i tam wydał powieść opisującą jego pobyt i traktowanie więźniów przez nazistowskich strażników, którzy w większości wywodzili się ze środowisk kryminalnych.

WRÓG NAZIZMU

Heinz, nie zdając sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie mu grozi, zabrał ze sobą książkę w następną podróż do Królewca. Na miejscu w hotelu w wolnym czasie zajął się jej lekturą; nie mógł uwierzyć, że gdzieś w środku Europy dzieją się takie rzeczy. Swoimi uwagami postanowił się podzielić z małżonką, która pozostała z dziećmi w Szczytnie. Nie wiedział jednak, ze wszystkie rozmowy telefoniczne w hotelu są podsłuchiwane przez nazistowskich agentów. W niespełna godzinę później został zatrzymany i aresztowany. Osadzono go w królewieckim areszcie w celi dla przestępców "szczególnie niebezpiecznych dla państwa i narodu". Przetrzymano go kilka dni, przesłuchując po kilka razy dziennie. Nie wiedział, że w międzyczasie przeprowadzono rewizję jego całego biura i domu. Szczególnej uwadze poddano prywatną bibliotekę i zbiory. Na szczęście nie znaleziono nic, co mogłoby działać na niekorzyść Heinza. Najprawdopodobniej dzięki układom rodziny udało się go po kilku dniach uwolnić.

Do końca życia czuł nienawiść do wszystkiego, co nazistowskie. Niewątpliwie utrwaliło się to w jego psychice i miało duży wpływ na zachowanie w latach późniejszych, gdy w szczycieńskiej fabryce pracowali francuscy, radzieccy i włoscy jeńcy wojenni. W tym czasie wszyscy zdolni do noszenia broni pracownicy jego zakładu zostali wcieleni do armii. W ramach zadośćuczynienia, władze skierowały do fabryki wymienionych wcześniej jeńców. Heinz Anders traktował ich tak samo, jak swoich pracowników, niejednokrotnie ratując w ten sposób niektórym z nich życie. Korzystając z tego, że większość produkcji była przeznaczona na potrzeby armii niemieckiej (skrzynie do amunicji) ciągle tłumaczył, gdy była potrzeba zasilenia robotnikami innych prac w mieście, że nie może przerwać tak ważnej przecież produkcji i oddać jeńców pod opiekę kogoś innego.

WOJNA

We wspomnieniach jednego z synów dość często przewija się jego niechęć do władzy hitlerowskiej. Z racji tego, że znał kilka języków, dość często słuchał w nocy w domu Radio Londyn i Radio Moskwa. Jasno zdawał sobie sprawę z tego, że za to groziła kara śmierci. W styczniu 1945 roku wysłał dzieci do rodziny w Elblągu. Sam pozostał na miejscu i dołączył do uciekinierów na krótko przed wkroczeniem Rosjan do Prus Wschodnich. Według przekazów świadków, został zatrzymany przez patrol żołnierzy radzieckich, a następnie postrzelony w brzuch i tył głowy. Miejsce jego pochówku do tej pory nie jest znane, ale podobno pochowano go gdzieś pod stodołą lub oborą.

W 1946 roku z niewoli jenieckiej powrócił brat Heinza - Georg. W powojennych zachodnich Niemczech na nowo rozpoczęto tworzenie praktycznie od podstaw firmy braci Anders. W 1982 roku w rękach rodziny znajdowały się 4 sporej wielkości zakłady. Rodzina Anders do tej pory ma 50% udziału w Tradewood Agencies w Belfaście.

Powyższy materiał napisałem po to, aby części naszych radnych przybliżyć losy rodziny Anders. Proszę również, by zasługi danych ludzi nie określać tylko na podstawie ich przynależności narodowej. Ponadto, aby kogokolwiek można było osądzić - najpierw trzeba go poznać.

Robert Arbatowski

2005.10.19