Już w najbliższy piątek na placu Juranda odbędzie się II Szczycieński Jarmark Bożonarodzeniowy. W tym dniu rozbłyśnie też miejska świąteczna iluminacja.
W ubiegłym roku, chwaląc obie inicjatywy, z pewną nieśmiałością sugerowaliśmy, że może warto pomyśleć nad wprowadzeniem do szczycieńskiej tradycji ceremonii zapalania lampek. Wcześniej, choć do wyglądu iluminacji trudno było mieć jakieś zastrzeżenia
(fot. 1) , światełka rozbłyskały jakoś tak znienacka i nie wykorzystywano okazji, by nadać temu momentowi jakiś wymiar. Nie wiemy, czy to nasza skromna zasługa, ale w tym roku taka uroczysta chwila nadejdzie: lampki zapalą wspólnie burmistrz Krzysztof Mańkowski i mały zwycięzca ogłoszonego niedawno konkursu na list do Świętego Mikołaja. Ceremonia odbędzie się podczas jarmarku organizowanego w terminie nieco wcześniejszym niż przed rokiem.
TRADYCJA GINIE W NARODZIE
Jarmark i świąteczne oświetlenie to oczywiście zwiastuny zbliżającego się Bożego Narodzenia i szczególnego dnia – Wigilii. Zdaniem zapewne wielu osób w ten niepowtarzalny wieczór na stole nie może zabraknąć dań rybnych, pierogów i kapusty z grzybami, czerwonego barszczu, kompotu z suszonych owoców, makowca i oczywiście opłatka (fot. 2). No właśnie – opłatka. Kojarzony on jest z typowo polską tradycją, choć ze zwyczajem łamania się opłatkiem spotkać się można również we Włoszech, na Litwie czy na Słowacji. W Szczytnie te symbole pojednania i przebaczenia wypiekają (z mąki i wody) siostry klaryski kapucynki z klasztoru przy ul. Lemańskiej (fot. 3). Stamtąd opłatki trafiają do parafii. I co dalej? Przez długie lata opłatki roznosiły osoby związane z poszczególnymi świątyniami – np. organiści czy kościelni. Większość osób wpuszczała ich do domów, dając dobrowolną ofiarę i życząc wesołych świat. Czy podobnie jest dzisiaj? Jak powiedziała nam jedna z osób roznoszących od lat opłatki, zdarzają się obecnie bloki, w których zostanie się wpuszczonym do zaledwie kilku z ponad 30 mieszkań.
Z reguły 30% mieszkańców nie otwiera drzwi wcale, niektórzy spośród tych, którzy je uchylą, powiedzą słowa nie zawsze miłe. Kiedyś, chociażby wkrótce po zmianach ustrojowych w Polsce (tj. w latach 90. ubiegłego wieku) było to raczej nie do pomyślenia.
Nie tylko w Szczytnie są kościoły, w których opłatek nabywa się w samej świątyni – zabierze go do domu tylko ten, kto chce i po niego przyszedł. Jak się dowiedzieliśmy, liczba opłatków rozprowadzanych przez szczycieńskie parafie jest coraz mniejsza. I niektóre zostają na przyszły rok. Ktoś powie, że opłatek można nabyć przez Internet czy w supermarkecie (choć niekoniecznie poświęcony) i że ludzie nie mają ochoty na przyjmowanie jakichś obcych ludzi czy fatygować się, by pójść do kościoła. Można też znaleźć w Internecie wypowiedź pewnego dominikanina: - Najważniejsze są życzenia. Dzielenie się opłatkiem nie jest czynnością liturgiczną i nie wymaga czegoś specjalnego. Jeśli ktoś ma ochotę, to sam może upiec opłatek i też będzie dobrze.
Tylko czy wtedy będziemy wszyscy obchodzić te same święta miłości, pojednania i przebaczenia?