- W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Szczytnie członkom „Solidarności” dyrektor wypowiedziała świętą wojnę – twierdzi szef „S” na Warmii i Mazurach Józef Dziki. Na jego apel do Szczytna zjechało ponad 100 związkowców z Gdańska, Mławy i Olsztyna, aby zamanifestować swój sprzeciw wobec zwolnienia z pracy dwóch pracownic. galeria >>

- W Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Szczytnie członkom „Solidarności” dyrektor wypowiedziała świętą wojnę – twierdzi szef „S” na Warmii i Mazurach Józef Dziki. Na jego apel do Szczytna zjechało ponad 100 związkowców z Gdańska, Mławy i Olsztyna, aby zamanifestować swój sprzeciw wobec zwolnienia z pracy dwóch pracownic.

Rozgniewana Solidarność

- Stawiliśmy się tu dziś, aby wyrazić swój sprzeciw wobec łamania prawa i szykanowania związkowców w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej – mówił do przybyłych w czwartek na plac Juranda związkowców przewodniczący „Solidarności” na Warmii i Mazurach Józef Dziki. W ponadstuosobowej grupie większość stanowili przyjezdni z Gdańska, Mławy i Olsztyna, obficie zaopatrzeni w flagi, transparenty i gwizdki.

ŹRÓDŁO KONFLIKTU

Tymi szykanowanymi mają być Marzena Sawicz i Małgorzata Ellwart pracujące w MOPS-ie od 5 i 12 lat. We wrześniu ubiegłego roku obie panie wspólnie z innymi pracownikami sekcji socjalnej założyły organizację związkową. Pierwsza z nich została sekretarzem, druga przewodniczącą. Od tej pory ich relacje z dyrektor Hanną Bojarską stały się bardzo napięte. Dyrektor nie spodobało się to, że wywiesiły one komunikaty związkowe na tablicy ogłoszeń zakładu przeznaczonej dla interesantów. W efekcie tego udzieliła im upomnienia.

- Wprowadziła też zmiany w organizacji pracy, które dotknęły jedną grupę – pracowników socjalnych tworzących zakładową „Solidarność” - mówi Marzena Sawicz. - Założono nam teczki i zaczęto przeprowadzać kontrole, szukając haków.

Protesty związkowców zgłaszane do dyrektor i burmistrz Górskiej nie dały rezultatu, a sytuacja jeszcze bardziej zaczęła się zaogniać. Pod koniec października Marzena Sawicz i Małgorzata Ellwart otrzymały od dyrektor naganę. Powodem było opuszczenie zakładu pracy bez zgody przełożonego.

- Poszłyśmy tylko na krótko do Urzędu Miejskiego zanieść dokumenty związkowe – tłumaczy Marzena Sawicz.

Trzy tygodnie później, powołując się m.in. na ten powód, dyrektor rozwiązała z nimi umowy o pracę w trybie natychmiastowym. Głównym argumentem, jak podkreśla dyrektor, było jednak to, że jej podwładne wpisały w zeszycie wyjść, że idą do podopiecznych, a tymczasem wcale u nich nie były.

Kobiety nie dały za wygraną. Po ich odwołaniu sąd anulował upomnienie, ale podtrzymał nagany. Nie potwierdził też, że wprowadzone w zakładzie zmiany organizacyjne były odwetem za utworzenie związku zawodowego. Wymusiła je, jak argumentował sąd, przeprowadzona wcześniej kontrola Urzędu Wojewódzkiego, która wytknęła dyrektor MOPS-u niedociągnięcia w organizacji i jakości pracy. W najważniejszych wyrokach, które zapadły do tej pory i są nieprawomocne sąd przywrócił do pracy Marzenę Sawicz, a powództwo Małgorzaty Ellwart w tej samej sprawie oddalił. Kara spotkała też dyrektor. Państwowa Inspekcja Pracy wymierzyła jej mandat za to, że zwolniła obie pracownice wbrew negatywnej opinii związku zawodowego, który reprezentowały, będąc pod specjalną ochroną. Dyrektor mandatu nie przyjęła, wobec czego ta sprawa również trafiła do sądu.

MARSZ ULICAMI MIASTA

Zdaniem przewodniczącego Dzikiego to, co stało się w MOPS-ie jest przejawem „bezczelnego łamania praw pracowniczych”: - Niszczy się działaczy, którzy tworzą związki zawodowe po to przecież, by ludzie mieli swych przedstawicieli do rozmów dotyczących spraw pracowniczych.

Po zbiórce na placu Juranda uczestnicy pikiety udali się pod Urząd Miejski, aby wręczyć petycję burmistrz Szczytna.

„Sprzeciwiamy się dyskryminowaniu i szykanowaniu osób, które utworzyły organizację związkową NSZZ „Solidarność” w MOPS-ie. Wyrażamy swoje oburzenie i sprzeciw wobec postępowania dyrektor MOPS Hanny Bojarskiej (…) Święta wojna wypowiedziana naszym związkom trwa przy biernej postawie burmistrz Danuty Górskiej, która od początku była informowana o narastaniu konfliktu w podległej urzędowi placówce” - napisali związkowcy, żądając na końcu przywrócenia do pracy swoich koleżanek.

Przewodniczący Dziki w ostrych słowach krytykował Górską za bierną postawę, przypominając że ma ona solidarnościowy rodowód.

Burmistrz petycję przyjęła, ale na spotkanie z uczestnikami pikiety się nie zdecydowała.

- Nie ulica, tylko sąd jest od rozstrzygania takich spraw – tłumaczyła przybyłej do jej gabinetu delegacji związkowców swoją odmowę. Zdaniem burmistrz, dyrektor miała pełne podstawy do zwolnienia obu kobiet, bo podyktowane to było szeregiem rażących naruszeń dyscypliny pracy. Zarzut o sprzeniewierzeniu się ideałom „Solidarności” uważa za niesprawiedliwy.

Spod urzędu protestujący związkowcy eskortowani przez policję udali się ulicami miasta pod siedzibę MOPS-u, by tam kolejną petycję przekazać dyrektor Bojarskiej. Ona również odmówiła spotkania z uczestnikami pikiety.

- Uważam, że decyzje, które podjęłam, są słuszne – mówi Bojarska. Zapewnia, że nie miała nic przeciwko funkcjonowaniu „Solidarności” w jej zakładzie pracy. - Nie tolerowałam natomiast lekceważącego podejścia pracowników do obowiązków, co odbywało się kosztem naszych podopiecznych.

Uczestnicy pikiety wyrazili swoją dezaprobatę wobec postępowania dyrektor MOPS-u głośnymi gwizdami, a następnie wrócili na plac Juranda. Tam wsiedli do czekających na nich autokarów i rozjechali się do domów.

- W każdym zakładzie, w którym dojdzie do równie brutalnych zwolnień pracowniczych, będziemy ostro protestować – zapowiedział tuż przed wyjazdem przewodniczący Józef Dziki.

MAŁO ZE SZCZYTNA

Wśród demonstrantów niewielu było związkowców ze Szczytna. Ze względu na chorobę zabrakło przewodniczącej powiatowej struktury „Solidarności” Anny Mulson. Był za to przedstawiciel oświaty Jan Gołębiewski i m.in. kilku pracowników gazowni. Jak usłyszeliśmy od władz zarządu regionu, „Solidarność” w powiecie szczycieńskim na tle całego województwa nie jest zbyt liczna - 650 osób tworzy związki zawodowe w 11 zakładach. Po dokonanych zwolnieniach „Solidarność” w ośrodku pomocy społecznej praktycznie przestała istnieć. Funkcjonuje tam za to związek zawodowy pracowników MOPS, który powstał akurat wtedy, gdy zakładano „Solidarność”.

- Współpraca między nami układa się wzorowo – ocenia dyrektor Bojarska.

Andrzej Olszewski/fot. A. Olszewski