Równo 600 rolników z powiatu szczycieńskiego znalazło się w grupie, która jako pierwsza otrzyma dopłaty bezpośrednie. Na konta wszystkich tych, którzy złożyli wnioski, wpłynie 30 mln zł.

- Zamiast otrzymywać prezenty, rolnicy woleliby, żeby ich produkty miały godziwą cenę - twierdzi Henryk Stańczak, właściciel jednego z największych gospodarstw w naszym powiecie.

Ruszyły dopłaty

Dopłaty z dopłatą

Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa rozpoczęła wypłacanie pieniędzy z unijnych dopłat bezpośrednich. Jako pierwsi pieniądze dostaną ci, którzy najwcześniej złożyli wnioski. Wśród nich jest 600 rolników z naszego powiatu.

Ze względu na to, że ziemię gmin powiatu szczycieńskiego zaliczono do różnych stref obszaru o niekorzystnych warunkach gospodarowania, rolnicy u nas otrzymają za każdy hektar nie tylko 503,31 zł wsparcia, ale dodatkowo jeszcze 179 zł (w gminach: Dźwierzuty, Jedwabno, Pasym) lub 264 zł (w gminach: Rozogi, Szczytno, Świętajno, Wielbark).

- To wyjątkowa sytuacja w naszym województwie - podkreśla kierownik biura powiatowego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w Szczytnie Leszek Mielczarek.

Dopłaty wyrównawcze z tytułu posiadania słabych gruntów, według wymienionego przelicznika, będą obowiązywały w przypadku gospodarstw do 50 ha. W gospodarstwach większych dopłata do kolejnych hektarów będzie stopniowo obniżana, a po przekroczeniu 300 ha nie będzie już wypłacana.

Wniosek o wpis do ewidencji producentów złożyło w powiecie szczycieńskim 3150 osób użytkujących grunty rolne o powierzchni powyżej 1 ha, a ponad 93% z nich (2955) wnioskowało o przyznanie płatności bezpośrednich do gruntów rolnych. Rolnicy indywidualni z powiatu szczycieńskiego uzyskają w sumie 30 mln zł.

Na co przeznaczą unijne środki?

- Ci, posiadający większe gospodarstwa, zainwestują w sprzęt i ziemię. Mniejsi będą mogli wreszcie spłacić długi w sklepach i mieć środki na bieżące wydatki - mówi kierownik Mielczarek.

Prezenty zamiast godziwych cen

Średnie gospodarstwo w naszym powiecie, które wystąpiło z wnioskiem o dopłatę liczy 15,5 ha. Za tej wielkości grunt przypadnie kwota przekraczająca 10 tys. zł.

Henryk Stańczak, prowadzący gospodarstwo 380 hektarowe w Grądach (gm. Dźwierzuty), może liczyć na zdecydowanie większe wsparcie.

- Wziąłem już kredyty, by zainwestować w to, czym głównie się zajmuję, czyli produkcję mleka. Jeżeli pieniądze z Unii wpłyną, i tak nie załatają dziury w moim budżecie. Ale lepsze to niż nic.

Jak widać, gospodarz z Grądów nie tryska hurraoptymizmem.

- Rolnicy powinni przede wszystkim otrzymywać godziwą zapłatę za swoje produkty, a nie czekać na jakieś prezenty - mówi Henryk Stańczak. - Co z tego, że pieniądze z Unii otrzymamy, jak w tym roku tak nam ustawiono ceny skupu zboża, że szkoda gadać.

Ma także żal do przedsiębiorców, zaopatrujących rolników w różne towary.

- Jak się tylko dowiedzą, że rolnicy mają coś dostać, od razu podnoszą w górę ceny nawozów, środków ochrony roślin itp. A my jesteśmy bezradni, bo musimy ten towar kupić.

Zdaniem pana Henryka, polskiemu rolnictwu potrzebna jest przede wszystkim normalność.

- Gdyby ceny były ustabilizowane i uczciwe, to i dopłaty z Unii byłyby zbyteczne.

(MK, olan)

2004.10.27