W całym mieście poszły w ruch piły i sekatory. Najwięcej - w parku nad małym jeziorem, od strony ul. Żeromskiego. Intensywne cięcia drzew napawają zgrozą mieszkańców. Urzędnicy i władze miasta uspokajają: wszystko zgodnie z planem.

Rżnięcie nad jeziorem

Jak co roku pielęgnacyjne cięcia drzew i krzewów wywołują falę krytyki wśród mieszkańców.

- Ja rozumiem, że drzewa wymagają pielęgnacji, ale to, co się dzieje nad małym jeziorem, to przesada - alarmują redakcję Czytelnicy. - Z pięknych drzew w parku zostają kikuty, a przecież w parku mogłyby te drzewa rosnąć bez przeszkód.

Wiosenne strzyżenie drzew i krzewów w parku - jak mówi wiceburmistrz Danuta Górska - jest pierwszym, bardzo wstępnym etapem realizacji koncepcji zagospodarowania terenu wokół mniejszego z miejskich jezior (o tym projekcie pisaliśmy w poprzednim numerze "KM").

- To nie tylko kwestia estetyki, ale i bezpieczeństwa - twierdzi wiceburmistrz. - Wszystkie lampy, które oświetlały ten park, praktycznie były ukryte między gałęziami i listowiem, nie spełniały więc swojej roli.

"Czystka" wśród nadjeziornych drzew i krzewów odbywa się po raz pierwszy od ośmiu lat.

- Może dlatego budzi to taki protest - zastanawia się inspektor Krystyna Lis dodając, że usunięta zostanie też część rozrośniętych krzewów tak, by zlikwidować "zaciszne" zakątki, do których nie docierał wzrok przechodniów i stróżów prawa.

Każda ze stron ma swoje racje. Także ci, którzy twierdzą, że częstsze patrole służb mundurowych skutecznie odstraszyłyby owych stałych bywalców, a kaleczenie drzew i usuwanie krzaków po to, by było w parku bezpieczniej to mizerna argumentacja.

- Idąc tym tokiem rozumowania należałoby na przykład zlikwidować wszystkie sklepy, aby złodzieje nie mieli do czego się włamywać - usłyszeliśmy w komentarzu.

(hab)

2004.03.17