Wyrzucona po raz drugi z wielbarskiego przedszkola Ula Olender walczy w szczycieńskim sądzie o ponowne przywrócenie do pracy. Wspiera ją w tym długoletnia nauczycielka i była wicedyrektor tej placówki, która podczas ubiegłotygodniowej rozprawy zadeklarowała, że odejdzie na emeryturę, żeby zwolnić miejsce koleżance. Sąd sugeruje dyrekcji, że byłoby to dobre rozwiązanie.
WYRZUCONA ZA CIĘTY JĘZYK?
Ula Olender, była kandydatka na wójta gminy Wielbark, w marcu tego roku została przywrócona do pracy w wielbarskim przedszkolu prawomocnym wyrokiem sądu. Jej radość z tego powodu nie trwała jednak długo, bo już pod koniec kwietnia otrzymała ponowne wypowiedzenie. Oficjalnym powodem przedstawionym przez dyrektor placówki Małgorzatę Redynk były zmiany organizacyjne wynikające ze zmniejszenia się liczby dzieci. To miało spowodować brak etatu dla nauczycielki, która w placówce była zatrudniona od 1988 r. Ula Olender nie ma jednak złudzeń, że powód wypowiedzenia jej umowy jest inny. Chodzi o to, że ponad dwa lata temu przedszkolanka podczas sesji Rady Gminy Wielbark publicznie skrytykowała dyrekcję przedszkola oraz wójta gminy Wielbark Grzegorza Zapadkę. To po tym wystąpieniu po raz pierwszy wyrzucono ją z pracy. Dyrektor przedszkola wytoczyła kobiecie postępowanie przed rzecznikiem dyscyplinarnym oraz sprawę karną. Wszystkie zakończyły się korzystnymi dla Uli Olender rozstrzygnięciami.
OFERTA Z EMERYTURĄ
Teraz nauczycielka ponownie walczy o przywrócenie jej do pracy.