Widmo bankructwa zawisło nad spółkami meblarskimi MMI. Upadek ich głównego udziałowca sprawił, że jedna po drugiej składają w sądzie wnioski o upadłość. Prawdopodobnie dotyczy to również zatrudniającego ponad 300 osób zakładu MMI w Szczytnie.

Sądne dni mazurskich mebli

GŁÓWNY UDZIAŁOWIEC POSZEDŁ Z TORBAMI

Bezpośrednią przyczyną kłopotów zakładów meblarskich w regionie jest upadłość firmy International Investment Trade Service z Olsztyna (dawnego MMI), będącej spółką-matką firm w Nowym Mieście Lubawskim, Iławie, Bartoszycach, Biskupcu, Elblągu i Szczytnie. Zatrudniają one w sumie około 4 tys. pracowników. We wniosku o upadłość złożonym przez zarząd IITS 26 czerwca mowa jest o złej kondycji finansowej firmy. Jej zadłużenie w połowie ubiegłego miesiąca sięgnęło 103,5 mln złotych, natomiast zobowiązania wynosiły 44 mln zł. Całkowity majątek IITS szacuje się na 75 mln. Kłopoty spółki to z kolei konsekwencja bankructwa niemieckiego holdingu Schieder - głównego udziałowca IITS. Jego właściciel Rolf Demuth został niedawno aresztowany pod zarzutem malwersacji finansowych.

NIKT NIC NIE WIE

Do tej pory wnioski o upadłość złożyło kilka spółek zajmujących się w regionie produkcją mebli, m.in zakłady MMI w Iławie i Nowym Mieście Lubawskim. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że podobny wniosek złożyła również spółka w Szczytnie, do której należy zakład przy ulicy Dąbrowskiego. Obecnie pracuje w nim 330 osób. Na razie jednak o sytuacji spółki trudno dowiedzieć się czegoś konkretnego. Jej władze z wszelkimi pytaniami odsyłają nas do centrali MMI w Olsztynie. Z prezesem firmy Stefanem Tkaczykiem nie udało nam się skontaktować.

- Tak naprawdę to nawet samo kierownictwo nie wie, co będzie dalej - mówi Eugeniusz Siwicki, szef „Solidarności” w szczycieńskim MMI. To, czy produkcja i zatrudnienie zostaną utrzymane, zależy od tego, jaką drogę postępowania obierze zarządzający majątkiem postawionych w stan upadłości zakładów syndyk. Formalnie jednak żadna ze spółek jeszcze nie zbankrutowała. Te, które złożyły wnioski o upadłość, czekają na rozstrzygnięcia sądu

gospodarczego.

Obecnie zakład w Szczytnie pracuje normalnie. Od przyszłego tygodnia załoga idzie na kilkutygodniowe urlopy. Nie mają one jednak nic wspólnego z kondycją firmy.

- Co roku latem idziemy na takie urlopy, w tym czasie odbywa się konserwacja sprzętu - tłumaczy Eugeniusz Siwicki.

PONURE NASTROJE

Mimo że do najgorszego, a więc bankructwa zakładu i masowych zwolnień jeszcze nie doszło, wśród jego pracowników panują dosyć minorowe nastroje. Część załogi nie wierzy w to, że po zakończeniu urlopów wróci do pracy.

- Urlop się skończy, a potem najprawdopodobniej będę już bezrobotna - prognozuje jedna z pracownic szczycieńskiego MMI. Sytuacja zakładu martwi przedstawicieli władz samorządowych. Starosta Jarosław Matłach zastrzega jednak, że na szczeblu lokalnym samorządowcy niewiele mogą pomóc, a ich rola powinna polegać głównie na zabieganiu o miejsca pracy dla zwolnionej załogi.

- Jestem pewien, że prędzej czy później te osoby znajdą pracę. Szansą dla nich jest Swedwood w Wielbarku, który dostał już pozwolenie na budowę dużej fabryki mebli. 50 osób od zaraz chce zatrudnić również Safilin - mówi starosta Matłach.

Wojciech Kułakowski/Fot. M.J.Plitt