Czy w miejskich szkołach podstawowych panują odpowiednie warunki do nauki? Zdaniem części rodziców przyszłych pierwszoklasistów, zwłaszcza tych z SP nr 3 - nie. Obawiają się oni, że w nowym roku szkolnym klasy będą zbyt liczne, a do tego zwracają uwagę na panującą w szkole ciasnotę.

Ściśnięte klasy

ZANIEPOKOJENI RODZICE

Przed tygodniem pisaliśmy o petycji, jaką do wójta gminy Rozogi wysłali rodzice przyszłych pierwszoklasistów miejscowej SP. Domagali się oni, by zamiast jednego oddziału, który liczyłby zbyt dużo dzieci, powstały dwa. Jak się okazuje, z podobnym problemem borykają się również mieszkańcy Szczytna. Pani Kasia, mama chłopca, który od września ma uczęszczać do Szkoły Podstawowej nr 3, martwi się, że w jego klasie będzie się uczyć 28 dzieci. Jej zdaniem w tej sytuacji konieczne jest utworzenie dodatkowego oddziału.

- Z tego, co wiem, nauczyciele próbowali wywalczyć jeszcze jedną klasę, ale pani burmistrz zdecydowanie odmówiła – skarży się nasza czytelniczka. Dodaje, że sale w szkole są bardzo małe, niewystarczające dla tak dużej liczy dzieci. Przypomina też o rozporządzeniu ministra edukacji, w którym znalazło się wskazanie, by w klasach I – III uczyło się nie więcej niż 26 uczniów.

DUŻO UCZNIÓW, CIASNE KLASY

Sygnały w tej sprawie od zaniepokojonych rodziców dotarły również do szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego, Janusza Kozińskiego. Według jego informacji, w SP 3 w klasach pierwszych miałoby się uczyć 30 – 31 uczniów, a SP 6 – od 27 do 29. - To zdecydowanie za dużo, biorąc pod uwagę panujące w szkołach warunki – ocenia Janusz Koziński. Przypomina, że do września liczba dzieci może jeszcze wzrosnąć. Chodzi o różne przypadki losowe czy np. powroty zza granicy. Naczelnik wydziału oświaty w Urzędzie Miejskim Robert Dobroński dementuje informacje dotyczące liczby uczniów podane przez szefa ZNP. Jak zapewnia, w żadnej ze szkół nie przekroczy ona na pewno 30 osób. Według niego, jeśli chodzi o pierwszaków, to raczej ich ubywa niż przybywa wraz z początkiem roku szkolnego. Z kolei przewodnicząca Rady Miejskiej i jednocześnie nauczycielka w SP nr 3 Beata Boczar potwierdza, że panują tam nie najlepsze warunki lokalowe. Jako przykład podaje swoich wychowanków, którzy zajmują najmniejszą salę.

- Jest tam 28 ściśniętych stolików, w takich warunkach nie można odpowiednio prowadzić zajęć – przyznaje Beata Boczar.

KWESTIA ROZŚRODKOWANIA

Burmistrz Danuta Górska uważa, że problem wynika z tego, że rodzice często chcą posyłać swoje pociechy do jednej szkoły, bez względu na rejon, w którym mieszkają. - To kwestia rozśrodkowania. Bywa i tak, że w obrębie jednej szkoły rodzice wybierają sobie nauczyciela i klasę – mówi. Nie wyklucza jednak, że jeśli zajdzie taka potrzeba, dodatkowy oddział w którejś z miejskich podstawówek powstanie. To jednak, jak zaznacza, wiąże się z pewnym zamieszaniem i koniecznością dołączenia do niego dzieci z innych szkół. Na razie jednak żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły. Jak mówi naczelnik Dobroński, można się ich spodziewać pod koniec sierpnia. Przypomina też, że obecna sytuacja nie jest niczym nowym. - W ubiegłych latach zdarzało się, że w razie potrzeby tworzyliśmy jeszcze jedną klasę, ale bywało i tak, że zmniejszaliśmy liczbę oddziałów – mówi.

(o), (ew)/fot. M.J.Plitt