Polska mapa teatralna jest dzisiaj zupełnie inna niż ta, jaką zapamiętałem sprzed ponad dwudziestu lat. Mam tu na myśli dość dobrze mi znane teatry Gdańska, czy Katowic, z którymi w pewnych okresach mojego życia zdarzało mi się współpracować.
Zwłaszcza z młodymi aktorami wymienionych teatralnych zespołów, w dziedzinie estradowo-kabaretowej. Podziwiałem także kunszt artystów uznanych scen krakowskich, że już o teatrach warszawskich nie wspomnę, bo w końcu w Warszawie mieszkałem. Od tamtych lat wiele się zmieniło. Powstało sporo nowych, prywatnych scen, a obsada uświęconych wieloletnią tradycją teatralnych placówek stała się dość płynna (mniej stałych etatów, więcej jednorazowych umów na konkretną rolę), przez co szacowne świątynie sztuki na ogół zatraciły swoją dotychczasową, wyróżniającą je odrębność. Powspominajmy zatem owe tradycyjne placówki teatralne od strony ich odrębności, czy też ciekawostek lat minionych.
Teatr Wybrzeże w Gdańsku. To tam po raz pierwszy zaistniał publicznie jakże popularny dzisiaj aktor Sławomir Orzechowski. Około dwadzieścia lat temu, wespół z teatralnym gwiazdorem gdańskiego teatru Łapą, czyli Jerzym Łapińskim, a także Sławomirem Jóźwiakiem (reżyseria) i innymi gdańskimi aktorami założył Orzechowski przedziwny, niezwykle abstrakcyjny jeśli chodzi o rodzaj humoru, kabarecik telewizyjny pod nazwą „Chór Damczesława Jarząbka” ze słynnymi listami od wuja z Ameryki. Przezabawnie wymyślono etymologię dziwacznego imienia Damczesław. Otóż rodzice nowo narodzonego malca długo i ostro kłócili się jak dać na imię małemu. Wacław, czy Czesław? W końcu ojciec zdenerwował się, walnął pięścią w stół i zdecydował: DAM CZESŁAW! Tak to zostało usłyszane i zarejestrowane.
Spośród gdańskich aktorów tamtych lat zabawną parę konferansjerów stworzyli Andrzej Szaciłło i Leszek Kowalski.