Radna Halina Gadomska będzie się domagać wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do kierownika ZGKiM za to, że swoją decyzją naraził na szwank zdrowie i życie mieszkańców Pasymia. Gdy temperatura na dworze sięgała - 15 stopni C, nakazał zakręcić dopływ ciepłej wody do mieszkania ośmioosobowej rodziny Olszewskich.

Skazani na zamarznięcie

Zimne kaloryfery

Środa 8 marca na długo pozostanie w pamięci mieszkającej w Pasymiu rodziny Olszewskich i to wcale nie z racji obchodzonego tego dnia Święta Kobiet.

Pod wieczór w ich mieszkaniu nagle zaczynają stygnąć kaloryfery. Z przerażeniem stwierdzają też, że w kranach brak ciepłej wody. Czyżby nastąpiła awaria w dostarczającej ciepło miejscowej kotłowni? Szybko wyjaśnia się jednak, że ta działa sprawnie. Goszcząca w tym czasie u Olszewskich sąsiadka, Jadwiga Ambo, mając złe przeczucia, postanawia poinformować o sytuacji radną Halinę Gadomską. Ta natychmiast dzwoni do kotłowni. Dowiaduje się, że kierownik ZGKiM Stanisław Zadykowicz, wychodząc z pracy, nakazał podwładnym odłączyć dopływ ciepła do dwóch mieszkań, które zamieszkują rodziny zalegające z czynszem.

Prośba radnej, aby ze względu na panujący mróz odkręcili zawory z ciepłem, nie skutkuje. Gadomska próbuje więc interweniować u burmistrz Kobylińskiej. Dzwoni dwukrotnie i za każdym razem dowiaduje się od męża burmistrz, że nie ma jej w domu. Przy trzeciej próbie podenerwowany małżonek zwraca uwagę radnej na zbyt późną porę i odkłada słuchawkę.

Interwencje radnej i starosty

Zbliża się północ, na dworze temperatura sięga -15 stopni C, w mieszkaniu Olszewskich jest coraz zimniej. Jadwiga Ambo decyduje się szukać ratunku dla swych sąsiadów u mieszkającego w Pasymiu wicestarosty Wiesława Szubki. Ten, gdy dowiaduje się, w czym jest rzecz, natychmiast dzwoni do radnego Bogdana Zwierzchowskiego, pracującego w kotłowni na stanowisku operatora. Radny potwierdza wcześniejszą informację, że polecenie zakręcenia kurków z dopływem ciepłej wody i centralnego ogrzewania do Olszewskich otrzymał od kierownika i tylko on może tę decyzję zmienić. Wicestarosta dzwoni więc do mieszkającego w Olsztynie szefa pasymskiego ZGKiM.

- Powiedziałem mu, że jak nie odkręci kurków, to następnego dnia rano będzie miał na głowie policję i prokuratora - opowiada wicestarosta.

Nie będąc pewnym jego reakcji, mimo bardzo późnej pory, dzwoni jeszcze do burmistrz Kobylińskiej. Ta, na szczęście, jest już w domu.

- Gdy poinformowałem ją o całej sytuacji, bardzo się zdziwiła. Stwierdziła, że miał być zakręcony tylko dopływ ciepłej wody, ale nie ogrzewanie. Obiecała, że sprawę natychmiast wyjaśni.

Gdy kilka minut później Wiesław Szubka wychodzi z domu, aby sprawdzić, czy jego interwencje odniosły skutek, spotyka wracającą od Olszewskich Jadwigę Ambo. Od niej dowiaduje się, że przed chwilą w ich mieszkaniu kaloryfery znów zaczęły grzać.

Na czynsz nie starcza

Agnieszka i Sławomir Olszewscy mają piątkę dzieci w wieku: 17, 15, 12, 6 lat, najmłodsze liczy zaledwie 4 miesiące. Wszystkie wymagają szczególnej opieki i leczenia, posiadają orzeczenia o niepełnosprawności. Dwójka uczy się w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym, 12-letni Michał jest po siedmiu operacjach, ma wstawione by-passy. Najmłodsze dziecko niedawno zakończyło miesięczną hospitalizację.

Dzięki poborom męża, zasiłkom na dzieci i rencie mieszkającej z nimi matki pani Agnieszki, udaje im się jakoś wiązać koniec z końcem - zakupić ubrania, wykupić leki oraz podstawowe artykuły spożywcze i higieniczne. I choć żyją skromnie, to pieniędzy nie starcza na opłacenie czynszu. Zaległości Olszewskich wobec ZGKiM sięgają kilku tysięcy złotych.

- Jeśli do wyboru ma się zakup jedzenia i leków dla dzieci albo opłacenie czynszu, chyba każda matka wybierze to pierwsze - tłumaczy pani Agnieszka.

Warunki mieszkaniowe mają tragiczne. Mogą korzystać tylko z dwóch spośród znajdujących się tam czterech pomieszczeń. W pozostałych panuje wilgoć i śmierdzi stęchlizną, a ściany pokryte są grzybem i zaciekami. I choć Olszewscy kilkakrotnie przeprowadzali remont, to nie ma żadnej poprawy.

Wiedzieli, co biorą

W mieszkaniu Olszewskich wcześniej mieściło się przedszkole. Po jego wyprowadzce władze gminy postanowiły sprzedać wolne pomieszczenia na mieszkanie. Zgłosiła się rodzina Olszewskich.

- Ostrzegałem ich, bo wiadomym było, że znajdujący się w fatalnym stanie obiekt wymaga dużych remontów - mówi wicestarosta Szubka, który wówczas był zastępcą burmistrza Pasymia. - Pani Olszewska bardzo prosiła jednak, żeby im sprzedać lokal, bo z dotychczas zajmowanego chce wyrzucić ich jego właściciel. Płakała.

Zarząd Miasta uległ, dał zgodę na sprzedaż mieszkania Olszewskim, zdając sobie sprawę, że mają oni spore problemy finansowe.

Co dalej

- Chociaż Olszewscy doskonale wiedzieli, na co się decydują, to wobec zaistniałej sytuacji nie powinno ich się pozostawiać na pastwę losu - uważa wicestarosta. Dyrektor PCPR Elżbieta Drozdowicz czyni starania, aby pozyskać z funduszy pomocowych środki na remont ich mieszkania. Rozpatrywane są też różne warianty zmierzające do ulżenia w zapłacie zaległego czynszu.

Nad sposobem pomocy zastanawiają się też pasymscy radni. Halina Gadomska zapowiada, że przy okazji będzie chciała przyjrzeć się pracy kierownika ZGKiM.

- To, co zrobił, było niezgodne z przepisami. Spowodowało zagrożenie zdrowia i życia. Mam nadzieję, że zostaną wyciągnięte w stosunku do niego konsekwencje - mówi radna.

Joanna Radziewicz, o

JAK MIAŁEM SIĘ ZACHOWAĆ?

Rozmowa z kierownikiem ZGKiM w Pasymiu Stanisławem Zadykowiczem.

- Czy nie postąpił pan zbyt pochopnie, nakazując odłączenie ciepłej wody i c.o. do mieszkania rodziny Olszewskich?

- Wydaje mi się, że nie. Ta rodzina od ponad dwóch lat nie płaci za czynsz i zupełnie nie reaguje na nasze prośby i wezwania, zmierzające do uregulowania tej sprawy. Postąpiłem zgodnie z przepisami, które są takie same np. dla Zakładu Energetycznego. Tylko, że jak on przerwie dopływ prądu z powodu niepłacenia rachunków, to nikt się nie bulwersuje.

- Nie mógł pan jeszcze trochę poczekać?

- Na co? Oni zalegają z czynszem już na ponad 10 tys. zł, a z tego, co wiem źródła dochodów mają.

- Tam są przecież małe, schorowane dzieci.

- Przepisy są jednakowe dla wszystkich. Rozumiem, że ludzie mają ciężką sytuację, ale jeśli już decydują się na liczne potomstwo, najpierw wypadałoby, aby zastanowili się, czy będą w stanie zapewnić mu podstawowe warunki do życia. Zresztą, tej rodzinie umorzyłem już w różnej formie zobowiązania w wysokości 4 tys. zł. Już nic więcej nie mogę zrobić.

- Radna Gadomska jest zbulwersowana pana decyzją.

- Łatwo jest pomagać innym cudzym kosztem. Jestem odpowiedzialny za gospodarkę finansową w moim zakładzie. Zobowiązania dłużników wobec nas wynoszą już 180 tys. zł. Brakuje nam środków na zakup opału, a także wypłaty dla pracowników. Jak, na Boga świętego, mam postąpić w takiej sytuacji?

- Po interwencji wicestarosty, który zapowiedział, że wezwie policję i prokuraturę, zmienił pan jednak zdanie.

- Pan starosta zachował się niegrzecznie. Ciekawe, jak on by postąpił, gdyby był na moim miejscu. Do zmiany decyzji skłonił mnie nagły spadek temperatury. Wobec takiej sytuacji nakazałem puścić ciepło do rodziny Olszewskich.

- I płynie ono do dziś?

- Tak, ktoś jednak prędzej czy później za to zapłaci. Oczywiście, będą to nasi podatnicy.

- Konsultuje się pan zapewne z burmistrz Kobylińską, radnymi. Jakie od nich płyną sygnały?

- Sprawa jakby ucichła. Nikt tego tematu nie chce poruszać, bo jest niewygodny. Ja jednak nie zamierzam milczeć. Na najbliższej sesji Rady Miejskiej zwrócę się do radnych o zajęcie jednoznacznego stanowiska, które umożliwi mojemu zakładowi normalne funkcjonowanie.

Rozmawiał

Andrzej Olszewski

2005.04.13