Nie zachwyciło tegoroczne Święto Mazurskiego Kartoflaka. Spore rozbieżności między tym, co szumnie zapowiadano, a tym co oglądaliśmy na placu Juranda, mocno rozczarowały. W dodatku skwar lejący się z nieba spowodował, że w kolejce po ten mazurski specjał wytrwali tylko najzagorzalsi smakosze.
VI edycja święta kartoflaka zapowiadała się wyjątkowo ciekawie. Konferansjerkę miała poprowadzić para zawodowców - Mariusz Korpoliński i olsztyńska aktorka Irena Telesz (znana z serialu „Nad rozlewiskiem”). Tak też się stało i oboje z zadania wywiązali się dobrze. Jednak mimo ich starań, impreza nie porywała, choć apetyty widowni rozbudzone akcją reklamową prowadzoną w regionalnej rozgłośni były duże. Niemałe emocje budziła zapowiadana kulturowo-kulinarna bitwa mazursko-romska, podczas której miało dojść do konfrontacji mazurskiego kartoflaka z plackiem po cygańsku. Spodziewaliśmy się jakiegoś żywiołowego widowiska, być może nawet obrzucania się ziemniakami na wzór bitew na pomidory, jakie odbywają się np. we włoskich miastach, ale nic z tego. A konfrontacja mazurskiego kartoflaka z plackiem po cygańsku?
Cóż to za konfrontacja, skoro obie te potrawy przygotowywał jeden i ten sam zespół? I nie byli to ani Romowie, ani Mazurzy, a kucharze z Kłodzka, pod wodzą mistrza tego fachu Waldemara Załuskiego.