Jan Kasprzak ze Szczytna pod koniec lutego źle się poczuł i nie czekając na karetkę pojechał do szpitala własnym samochodem. Stan mężczyzny był na tyle poważny, że wymagał on dłuższej, kilkudniowej hospitalizacji. Po wypisaniu czekała na niego przykra niespodzianka. Firma obsługująca przyszpitalny parking naliczyła mu 450 zł kary za niewykupienie biletów. - Nie miałem ani czasu, ani głowy, aby sprawdzić gdzie, za ile i czy w ogóle jest tam płatny parking – żali się mieszkaniec.
MYŚLAŁ TYLKO O TYM, ŻEBY RATOWAĆ ŻYCIE
Jan Kasprzak ze Szczytna jest schorowanym 76-letnim wdowcem. Cierpi na zaawansowaną cukrzycę, niewydolność serca, bolesne żylaki oraz nadciśnienie. Pod koniec lutego źle się poczuł i, nie czekając na karetkę, pojechał do szczycieńskiego szpitala własnym samochodem. Całą noc spędził na SOR-ze, gdzie przeszedł serię badań. Następnego dnia lekarze uznali, że pacjent wymaga dłuższej hospitalizacji. Pan Jan spędził w szpitalu łącznie pięć dni. Po wyjściu czekała na niego przykra niespodzianka. - Za szybą samochodu znalazłem plik paragonów z naliczoną karą za niewykupienie biletów parkingowych – opowiada zdenerwowany mężczyzna. Po zastosowaniu 50% zniżki, gdyby dokonał opłaty w ciągu tygodnia, kara wyniosłaby 450 złotych.