Choć według prawa możliwe jest zawarcie związku małżeńskiego poza gmachem Urzędu Stanu Cywilnego, w praktyce dochodzi do tego rzadko. Jednak już wkrótce może się to zmienić, bo na szczeblu ministerialnym rozpatrywane jest złagodzenie przepisów w tym względzie.

Ślubne mody

WZORY Z TELEWIZJI

Trendy oraz mody ciągle się zmieniają i obecnie nowożeńcy coraz częściej chcieliby zawrzeć związek małżeński poza urzędem, gdzieś na łonie natury - na plaży, pod przydrożną kapliczką albo na boisku piłkarskim. - Duży wpływ na to ma telewizja, w której pokazują rozmaite śluby, np. pod wodą, czy nawet w powietrzu podczas skoku spadochronowego, ale ja nie jestem zwolenniczką takich ceremonii - mówi Dorota Tomaszczyk, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Szczytnie. Zdaniem kierownik ślub to jeden z najważniejszych momentów w życiu człowieka i dlatego powinien odbywać się z właściwymi atrybutami i wobec godła państwowego, o co trudno gdzieś w plenerze. Kiedy pewna para chciała koniecznie zawrzeć związek małżeński na łonie natury, kierownik odradzała stanowczo im ten pomysł, a gdy okazało się, że młodym chodzi o tereny gminy Jedwabno, odetchnęła z ulgą i skierowała do tamtejszego Urzędu Stanu Cywilnego.

ŚLUB W ARESZCIE

W odróżnieniu od ślubów kościelnych, które wedle przepisów kanonicznych muszą odbyć się w tej parafii, w której przynajmniej jedno z nowożeńców ma stałe albo tymczasowe zameldowanie, śluby cywilne można zawierać w dowolnym miejscu kraju. Niektórych ludzi dotykają jednak zdarzenia losowe, uniemożliwiające odbycie zaślubin w ratuszu. Dorota Tomaszczyk kilka razy udzielała ślubu w szpitalu powiatowym, a nawet w miejscowym areszcie śledczym. Tam, naczelnik udostępnił swoje pomieszczenia, było zatem godło państwowe i świadkowie, słowem wszystko to, co zapewnia USC. - Panna młoda przybyła na ceremonię w eleganckiej sukni, pan młody, opuściwszy celę, stawił się w szykownym garniturze - wspomina Dorota Tomaszczyk.

NAD WODĄ I W MAŁŻEŃSKIM ŁOŻU

Nieodłącznym elementem uroczystości weselnych jest sesja zdjęciowa. O jej przebiegu i miejscu także coraz częściej decyduje moda. Jeszcze do niedawna wręcz obowiązkowa była sesja pary młodej w studio. Obecnie wielkim powodzeniem cieszą się plenery. Gdzieś nad wodą, na łące albo w oryginalnych wnętrzach. W internecie liczne serwisy fotograficzne polecają plenery na polach, wśród łanów zbóż, albo w rzepaku, a nawet w starym... autobusie. Na naszym terenie młodzi lubią się fotografować na tle wody. - Wiele sesji wykonywałam nad jeziorem w okolicy „Zacisza” oraz wśród zamkowych ruin - mówi fotograf Dorota Żebrowska ze szczycieńskiego „Foto Centrum”. Ale były też sesje wśród malowniczych maków, czy brzóz. Jednak jak zaznacza, studio nie całkiem odeszło w zapomnienie. Choć już nie ma takiego powodzenia jak przed laty, nadal wiele par chce się w nim fotografować, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. Niekiedy sesje odbywają się dość daleko od domu weselnego. Jak opowiada nam Jan Napiórkowski, znany szczycieński plastyk, swojego czasu odwiedził skansen w Olsztynku. Tak urzekła go ekspozycja, że gdy jego syn wstępował w związek małżeński namówił go na sesją zdjęciową właśnie tam. Zamówiony był zawodowy fotograf, ale pan Jan nie mógł się powstrzymać i także wykonał cały cykl fotografii. - Zdjęcia wyszły wspaniale. Młodą parę fotografowałem nie tylko na tle zabytkowych chat i zabudowań, ale także we wnętrzach - mówi Jan Napiórkowski i dodaje, że bodaj najlepsze ujęcia wyszły na zabytkowym, ludowym łożu małżeńskim.

Udaną sesję nad wodą miała Monika, panna młoda ze Świętajna. Odbyła ją wraz z mężem nad jeziorem Zdróżno, gdzie nie obyło się bez wchodzenia do wody. Jak zaznacza pani Monika, tylko do kostek.

- W całkiem zwariowane sesje nie wchodzę - mówi inny szczycieński fotograf Robert Arbatowski. A miał on kilka dość oryginalnych propozycji, np. pod wodą w nurtach jez. Narty. Wyperswadował jednak młodym, że byłyby to marne ujęcie. Bo para młoda z zatkanymi nosami to ani estetyczne, ani atrakcyjne. Inni znowu nowożeńcy chcieli fotografować się na cmentarzu ewangelickim. Też wówczas stanowczo odmówił, bo miejsce takie - nekropolia nie jest stosowna do tego typu sesji. Miał za to bardzo udane fotogramy na łonie natury, pośród łanów zbóż, czy też po prostu gdzieś w sąsiedztwie domu weselnego, gdy ten położony był na wsi, w malowniczym otoczeniu.

Z kolei Witold Czujak ze „Studio-Foto” wspomina o sesji zdjęciowej w stadninie koni. Panna młoda i jej partner nie bali się dosiąść rumaka i zdjęcia wyszły znakomite. Zwłaszcza w ujęciach, gdy konie wraz z jeźdźcami weszły do wody. - Miałem też propozycje ujęć bardziej swojskich, w gumiakach i z widłami przy wiadomej kupie, ale takich zdjęć nie robię – mówi fotograf. Jego zdaniem zdjęcia ślubne powinny być tak wykonane i skomponowane, aby za dwadzieścia, trzydzieści lat małżonkowie powracali do nich z przyjemnością i nostalgią.

Marek J. Plitt