Życie na wsi rządzi się swoimi prawami. Wiadomo, że czasem trzeba być przygotowanym na nie zawsze przyjemne dla nosa zapachy. Dla niektórych są one jednak nie do zniesienia. Tak jest w Nowych Kiejkutach, gdzie część mieszkańców ma dość smrodu wylewanej na pola gnojówki pochodzącej z największego w okolicy gospodarstwa prowadzącego hodowlę bydła.

Smród czy wiejski urok?

SKAZANI NA FETOR?

Temat zapachowych uciążliwości w Nowych Kiejkutach poruszyła na ostatniej sesji Rady Gminy Dźwierzuty sołtys wsi Bernarda Mikulak. Jak podkreślała, zrobiła to na prośbę mieszkańców, którym fetor wylewanej na pola gnojówki mocno daje się we znaki. - Czy jesteśmy skazani na taką sytuację? Komu mamy ją zgłosić i czy to zgodne z prawem? - dopytywała sołtys, zastrzegając, że nie chodzi jej o to, by skarżyć się na rolnika, z którego gospodarstwa wydobywają się przykre zapachy. Gospodarzem tym jest syn poprzedniego sołtysa, Edwarda Woźniaka, jeden z największych w okolicy hodowców bydła. Posiada on obecnie aż 200 krów.

PODZIELONE ZDANIA

W ubiegłym tygodniu reporterzy „Kurka” odwiedzili Nowe Kiejkuty. Rzeczywiście, zapachy unoszące się nad wsią do przyjemnych nie należą. Mieszkańcy mają jednak na ich temat podzielone zdania. Jednym one przeszkadzają, drudzy uważają je za normalne. - Mnie to uprzykrza życie. Po upraniu wywieszone na dwór rzeczy tak śmierdzą, że trzeba je prać po raz drugi – mówi pani Monika, mama kilkumiesięcznego dziecka. Skarży się, że w domu nie można nawet otworzyć okna, bo fetor wdziera się do środka.

- Mieszkam tu już trzy lata i sytuacja ciągle się powtarza – żali się pani Monika. Inni jednak nie widzą problemu. - Mnie tam żadne zapachy nie przeszkadzają. Ludziom się nigdy nie dogodzi – twierdzi z kolei Stanisław Jeziorek.

TAKI UROK WSI

Edward i Krystyna Woźniakowie, rodzice właściciela gospodarstwa na uwagi sąsiadów odpowiadają krótko:

- Takie są uroki wsi. Ich zdaniem każdy, kto decyduje się tu zamieszkać, powinien być przygotowany na zapachowe uciążliwości. Zapewniają, że gnojówka jest wywożona na pola zgodnie z przepisami.

- Syn robi to tylko wtedy, gdy nie ma upałów, żeby ograniczyć nieprzyjemny zapach – mówi Edward Woźniak. Jego zdaniem pojawianie się fetoru wynika z niekorzystnych zachodnich wiatrów, które powodują, że daje się on wyczuć niemal w całej wsi. Przyznaje, że syn spotyka się z nerwowymi reakcjami innych mieszkańców.

- Teraz nie jeździ już z beczkowozem publiczną drogą przy domkach, bo kiedyś ludzie zatrzymali go, robiąc uwagi na temat zapachów – opowiada Edward Woźniak. Ma jednak dla sąsiadów dobre wiadomości:

- Wkrótce syn zakupi urządzenie, które nie będzie rozpryskiwało gnojówki, lecz odprowadzało ją wprost do ziemi, co powinno ograniczyć nieprzyjemną woń – mówi pan Edward. Na uwagi zgłoszone na sesji odpowie też gmina. Urzędnicy potwierdzają, że działania rolnika są zgodne z prawem.

- Rozporządzenie ministra rolnictwa z 2001 roku mówi, że nawozy naturalne oraz organiczne w postaci stałej oraz płynnej powinny być stosowane od 1 marca do końca listopada – informuje Ewa Marud z UG w Dźwierzutach. Dodaje jednak, gnojówka powinna być od razu zaorana. Edward Woźniak przyznaje, że syn tego nie robi, bo wylewa nawóz bezpośrednio na trawę.

(ew)/fot. A. Olszewski