Naszą redakcję odwiedził ostatnio pan Roman Dąbrowski (fot. 1) , czytelnik „Kurka”, a także budowniczy Szczytna.
Do naszego miasta przybył w latach 50. ubiegłego wieku. Zawodowo był związany z branżą budowlaną. Pan Roman należy do tych, którzy dźwigali Szczytno z powojennych ruin i między innymi dlatego bardzo zależy mu na wyglądzie miasta. Niestety, nasz rozmówca jest zaniepokojony wieloma zaniedbaniami w Szczytnie. Dostrzega je podczas spacerów. - Kanały burzowe, ściekowe pozarastane są trzciną, pozatykane (fot. 2). Jakoś nikt tymi jeziorami się nie interesuje. Jest okazja wyczyścić, woda się obniżyła – słyszymy. Nie rozumie sensu wybudowania za nie aż tak małe pieniądze licznych stanowisk dla wędkarzy nad mniejszym z jezior. - Nikt z tego nie korzysta. Obserwowałem zawody wędkarskie. Ani jeden wędkarz nie siedział w tym gnieździe – stwierdza. Kolejny zaobserwowany problem to suche drzewa, szpecące niektóre miejsca i jednocześnie stwarzające zagrożenie. - Taki klasyczny przykład jest przy księgarni na światłach (fot. 3) – mówi pan Roman. Drzewa i krzewy zostały swego czasu wycięte na początku ul. Leyka, tuż za skrzyżowaniem z ul. 1 Maja. - Teraz zielsko porosło (fot. 4) – tłumaczy nasz rozmówca. - Pytałem w urzędzie, czyja to jest działka. Odsyłali mnie do trzech pokoi. Nie dowiedziałem się nic.
Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.