Odnoszę wrażenie, że stosunkowo niedawno złośliwa natura zafundowała nam jakąś „nową, świecką tradycję”. Zimową. Od dawna przyzwyczaiłem się, że podczas Świąt Bożego Narodzenia całą Polskę pokrywał śnieżnobiały, czyściutki śnieg.
Świeciły gwiazdy, toteż nawet noce nie były ciemne. Kiedy wchodziło się na ową białą pokrywę, śnieg skrzypiał pod stopami. A dzisiaj jak jest? Grudniowy puch wprawdzie pada, ale tuż przed świętami przestaje i radujemy się podczas odwilży. W jesiennej szarości otoczenia. Po Świętach Bożego Narodzenia, a także Nowego Roku śnieg znowu zaczyna sypać. I tak już jest od ładnych kilku lat. Oczywiście w tym roku także. Dopiero kilka dni temu, po świątecznej przerwie, spadł nagle solidny, „puchowy śniegu tren”. Zrobiło się biało, ale na bardzo krótko. Szybko eleganckie pokrycie stopniało. I cóż nam po nim pozostało?