Choć od likwidacji filii biblioteki gminnej w Orżynach minęło już ponad pół roku, sprawa nadal budzi niemałe emocje. Mimo że placówka działa teraz pod szyldem miejscowej szkoły podstawowej, to jej były kierownik, a zarazem radny Antoni Olszewik uważa, że nowy sposób funkcjonowania nie służy wiejskiej społeczności.

Spór o bibliotekę

NIEKORZYSTNE ZMIANY

Działająca w Orżynach filia Gminnej Biblioteki Publicznej w Dźwierzutach przestała formalnie istnieć 1 lipca 2007 roku. Po przeprowadzonym wtedy remoncie przeszła ona we władanie miejscowej szkoły, a jej dotychczasowy kierownik, radny gminny Antoni Olszewik otrzymał etat w bibliotece Dźwierzutach. Obecnie z placówki w Orżynach korzystają głównie uczniowie, którzy mają tu do dyspozycji także pracownię komputerową z dostępem do internetu. Zmiany w funkcjonowaniu biblioteki budzą niezadowolenie jej byłego kierownika. Antoniego Olszewika niepokoją przede wszystkim godziny otwarcia placówki. Dawniej była ona dostępna od poniedziałku do piątku od 12.00 do 18.00. Teraz jest czynna od 16.00 do 18.00, a w czwartki do 20.00. W piątki pozostaje zamknięta. Według byłego kierownika taki czas pracy poważnie ogranicza mieszkańcom dostęp do książek oraz do internetu.

- Młodzież poszukująca tam potrzebnych informacji nie może tego zrobić, bo dwie godziny to za mało, by wszyscy zdążyli - twierdzi Antoni Olszewik. - Nie mamy w gminie dostępu do internetu takiego, jakiego byśmy chcieli. Społeczeństwo jest biedne i dlatego ta pracownia powinna być ogólnodostępna - dodaje radny.

WINNE WŁADZE

Za istniejący stan rzeczy Antoni Olszewik obwinia władze gminy, a konkretnie wójta Tadeusza Frączka. Zarzuca mu, że nie dotrzymał słowa, obiecując mieszkańcom, że biblioteka w Orżynach będzie nadal służyła wiejskiej społeczności. Jego zdaniem łączenie jej ze szkołą było niewłaściwym posunięciem.

- Obie placówki realizują przecież inne zadania - uzasadnia. Dodaje, że biblioteka w Orżynach spełniała bardzo ważną funkcję kulturalną.

- Istniała ona przez 57 lat. Była więcej niż tylko biblioteką. Tu odbywały się spotkania i imprezy. Nie mamy we wsi świetlicy ani niczego, co byłoby placówką kulturalną, skupiającą lokalne środowisko - mówi Antoni Olszewik.

NIKT NIE ODSZEDŁ Z KWITKIEM

Z zarzutami radnego nie zgadza się dyrektor Szkoły Podstawowej w Orżynach Marzena Sztymelska. Jest ona jedną z dwóch osób, które społecznie, w godzinach popołudniowych pracują teraz w bibliotece. Jak tłumaczy, większość bibliotecznej klienteli, tak jak to było przed likwidacją filii, stanowią uczniowie. Mogą oni korzystać z zasobów placówki oraz pracowni komputerowej także w czasie przebywania w szkole. Zapewnia też, że po południu żaden z dorosłych mieszkańców, który dłużej zostanie w bibliotece, nie zostanie z niej wyproszony.

- Nie zdarzyło się, by ktokolwiek odszedł stąd z kwitkiem - mówi Marzena Sztymelska, dodając, że biblioteka będzie czynna także w piątkowe popołudnia. Jej zdaniem nie ma też problemu z dostępem do komputerów. Wcześniej zdarzało się jednak, że młodzież w sposób niekontrolowany używała ich głównie do gier. Teraz sytuacja się zmieniła.

- Nie we wszystkie gry pozwalamy uczniom grać, bo oni nie mają się uczyć przemocy, tylko korzystać z fachowej wiedzy - wyjaśnia dyrektor.

Wójt Tadeusz Frączek uważa z kolei, że społeczność wsi nie straciła na jego decyzji, a wręcz

przeciwnie.

- Z punktu widzenia społecznego doszło do korzystnego rozwiązania. Obiekt nadal spełnia swoją funkcję, a dzięki oszczędnościom spowodowanym zmianami udało się nam wygospodarować środki na remont - mówi wójt, dodając, że budynek nadal służy mieszkańcom do spotkań. Te argumenty nie przekonują jednak radnego Olszewika.

- Na kulturze się nie oszczędza - kwituje.

Ewa Kułakowska/Fot. A. Olszewski