Chwilowo mam dosyć nawiązywania do otaczającej nas rzeczywistości. Dzisiaj ogarnął mnie nastrój wspominkowy.
Miesiąc temu zmarł Jan Suzin. Miał lat osiemdziesiąt dwa. Legenda polskiej telewizji. Był jednym z trojga wielkich spikerów, którzy tworzyli klimat tego zupełnie nowego medium. On oraz Irena Dziedzic i Eugeniusz Pach przez długie lata „odwiedzali” telewidzów poprzez niewielkie okienko czarno-białego odbiornika, będąc zawsze oczekiwanymi miłymi gośćmi w każdym polskim domu.
Jan Suzin z wykształcenia był architektem. Kiedy w roku 1956, w wieku dwudziestu sześciu lat, wystartował w konkursie na telewizyjnego spikera (nie mówiło się jeszcze wtedy prezenter) pracował ze swoim ojcem Leonem - także architektem - nad projektem odbudowy warszawskiego kościoła garnizonowego przy ulicy Długiej.
Pana Suzina - już emeryta - poznałem kilkanaście lat temu. Musiał więc mieć około siedemdziesiątki. Spotkaliśmy się w Domu Architekta SARP w Kazimierzu nad Wisłą. Zaskoczyło mnie, że jest aż tak wysoki. Na pewno powyżej 190 cm. A poza tym szczupły, świetnie zbudowany i nienagannie ubrany. Błyskotliwie dowcipny. Po prostu sam urok!