Tytuł dzisiejszego felietonu zaczerpnąłem z wydanej dwa lata temu książki Andrzeja Stanisława Krajewskiego - „Gawędy starego chałturnika”. Andrzej jest moim starszym kolegą z dawnej Stodoły. Zaczynał jeszcze w tej pierwszej - przy ulicy Emilii Plater, pod koniec lat pięćdziesiątych. Jego książka to zbiór zabawnych anegdot, zebranych podczas licznych podróży artystyczno - estradowych. Sporo z nich znałem wcześniej, ale też wiele nowych poznałem. Opowiastki najzabawniejsze chcę dzisiaj przypomnieć.

Sto gram anegdot

Do moich ulubionych należą wspomnienia o Jeremim Przyborze, który przez całe życie był „starszym panem”. Eleganckim, z dystansem, no i oczywiście - roztargnionym.

Jechał kiedyś samochodem ze swoim synem. Podróż była długa i okna należało wyczyścić. Syn wyszedł z auta i co trzeba starannie wypucował. Kiedy praca została ukończona, ojciec podał mu odruchowo dwa złote przez okienko i …odjechał.

Pan Jeremi potrafił snuć przepiękne historyjki. Kiedyś tak wytłumaczył swoje spóźnienie na umówione, zimowe spotkanie z przyjacielem:

„ Wiesz, wyszedłem na parking, a tu wszystko zasypane. Zacząłem odkopywać samochód. Kiedy już go odkopałem, okazało się, że to nie mój. No, to zanim go znów zakopałem…”

W cytowanej książce szczególnie rozbawiła mnie opowiastka o Charlesie Chaplinie, której nie znałem.

Słynny artysta, w latach dwudziestych, przyjechał do Londynu na galową premierę swojej „Gorączki złota”. Na cześć mistrza zorganizowano szereg imprez. Między innymi wielki konkurs na sobowtóra jego postaci. Chaplin, wraz z gronem przyjaciół, postanowił, że w absolutnej tajemnicy sam weźmie udział w owym konkursie. Pomysł zrealizował. Jurorzy nie rozpoznali, że to oryginał i zajął, biedaczek, miejsce gdzieś w drugiej dziesiątce!

Inna zabawna anegdotka ze świata filmu.

Do Francji przyjechał amerykański reżyser, który planował realizację filmu o Aznavourze. Spotkał się z bohaterem swojej opowieści, a następnie pojechał na rozmowy z miejscowym producentem. W pewnym momencie zaczął zastanawiać się kto powinien zagrać główną rolę. Czy może Allan Delon, a może słynny Belmondo?. Zdumiony Francuz spytał wówczas - a dlaczego nie sam Aznavour?

- W żadnym wypadku. Aznavour jest zdecydowanie za niski - odpowiedział amerykański reżyser.

Wróćmy do Polaków. Znany z fantastycznego poczucia humoru ksiądz Józef Tischner, podczas swojej działalności naukowej w Wiedniu, zwykł był regularnie korzystać z poobiedniej drzemki. Cenił sobie ten odpoczynek i zawsze uprzedzał, że pod żadnym pozorem nie należy go budzić. No chyba tylko wtedy, gdyby Papież ogłosił zniesienie celibatu.

Na koniec wypada przytoczyć anegdotkę kobiecą.

Piękna prezenterka telewizji Polonia - Anna Głębocka zawsze prosiła, aby koledzy przedstawiali ją z dwojga imion; to jest Anna Wanda Głębocka. Kiedyś, na estradzie, zaprezentować miał Anię poeta i satyryk Ryszard Skalski. Wyszedł przed publiczność i zapowiedział:

- Przed państwem gwiazda telewizyjnego ekranu Anna Wanna Głębocka.

Andrzej Symonowicz