Oj, rozhulało się Szczytno i mieszczanie, kiedy burmistrz władzę oddał i baczenia na lud nie miał. Jurand, świadom ulotności dzierżonego władztwa, na swawole wszelakie łaskawym okiem patrzył, z czego gawiedź chętnie korzystała.

Świąteczne harce

Dwa światy

Tradycyjnie świąteczne imprezy skoncentrowały się po dwóch stronach ratusza: na placu Juranda i na plaży miejskiej. Przed ratuszowym frontem trzy dni trwał Jarmark Jurandowy, na który miały składać się - według programu - stoiska promocyjne samorządów szczycieńskich, WSPol. i sponsorów. Z wymienionych - tylko policyjne namioty i parasole cieszyły się zasłużonym wzięciem.

Setki dzieciaków sprawdzały swą celność strzelając z pistoletu (a każde dostawało jeszcze specjalny dyplom), konstruowały własny rysopis, odciskały linie papilarne itp., a co odważniejsi mogli nawet zasiąść na krześle elektrycznym. Doroślejsza część publiki z upodobaniem poddawała się badaniu alkotestem: najpierw piwko, później czas jakiś, by trunek rozszedł się po kościach, a następnie - badanie: i już wiadomo, na ile można sobie pozwolić, by się władza na drodze nie czepiała.

Większość jednak jarmarkowych stoisk była iście jarmarczna. Nie szło doszukać się pamiątek, które turystom mogłyby przez kolejne miesiące przypominać Szczytno i jego święto i ewentualnie napełniać chęcią powrotu za rok. A stosy smażonego mięsiwa wszelakiego rodzaju, cukrowej waty, lizaków, baloników na druciku, trąbek i innych odpustowych gadżetów żadnego wyróżnika nie stanowiły.

Na placowej scenie prawie nieustannie coś się działo poczynając od piątkowego przekazania klucza do bram grodu. Przy zastosowanych elementach teatralnej inscenizacji, z oprawą w postaci rycerskiej walki między krzyżackim komturem i wojem polskim o prawo do grodu, ceremoniał był nieco ciekawszy niż te z lat wcześniejszych. Jeszcze tylko odczytanie listy przybyłych licznie gości, uhonorowanie medalami wyróżnionych firm - i święto grodu oficjalnie zostało rozpoczęte. Przez kolejne dni na placu Juranda rozbrzmiewała najprzeróżniejsza muzyka przetykana konkursami, kwizami, turniejami itp. I tak z grona trzech drużyn zakładowych, które popisywały się wiedzą o Szczytnie i quasi-policyjnymi umiejętnościami najlepsza okazała się ekipa z hurtowni "Delta", a swój spory wkład w zwycięstwo, wokalnymi popisami, wniosła osobiście szefowa Wiesława Enerlich-Kozioł.

Pozostałym drużynom, ze "Stolmetu" i WPZ Lemany, nie wspomaganych przez szefostwo, zabrakło ducha walki - to i poległy.

Po drugiej stronie ratusza, czyli na plaży miejskiej, w sobotni i niedzielny wieczór jarmarcznej atmosfery nie było. Ale też i nie było nieprzebranych tłumów na widowni. W sobotę, na główny koncert poświęcony pamięci Krzysztofa Klenczona, sporą część słuchaczy przyciągnął Stan Borys, "Leszcze" publikę rozgrzały, a reaktywowane "Kombii" rozochociły na tyle, że po jednym tylko bisie ostatniego wykonawcy, widownia pustoszała powoli w poczuciu lekkiego niedosytu.

W niedzielę mocno zróżnicowaną wiekowo, sobotnią publiczność zastąpiły hordy młodzieży, choć nie tak liczne, jakby organizatorzy sobie życzyli. Na scenie kolejni wykonawcy przekazywali swą wizję świata przy pomocy bądź to literackiego, bądź też rynsztokowego słownictwa, dowodząc, że sztuka (jeśli niektóre prezentacje w ogóle do niej zaliczyć można) różne ma oblicza.

Z dwóch zasadniczych świątecznych "światów" - placowego i plażowego - można by jeszcze wyłączyć świat trzeci - VIP-owską lożę i teren "Zacisza", gdzie w piątkowy i sobotni wieczór setki ważnych, mało ważnych i całkiem nieważnych dowartościowywało się na koszt organizatorów i sponsorów, racząc się obficie jadłem i trunkami, a niektórzy tak zawzięcie, że w ogóle z knajpy nie wychylili nosa, by choć odrobinę z kulturą poprzestawać, skoro już okazja była i zaproszenia pozwalały na bezpłatne z niej skorzystanie.

Chwała policji

Intensywny udział policji w święcie grodu wyszedł temu ostatniemu na korzyść. Z jednej strony więcej było atrakcji, z których chętni do autentycznej zabawy (a nie tylko spożywania) mogli skorzystać, z drugiej natomiast - duża liczba służb patrolowych zbawczo wpływała na co bardziej krewkich uczestników.

Policjanci zgromadzili widownię na stadionie leśnym, gdzie w niedzielę pokonali samorządowców, strzelając im cztery gole, a tracąc jeden. Parada orkiestr policyjnych, pokazy tresury psów policyjnych i umiejętności samych funkcjonariuszy - to nie wszystkie stadionowe atrakcje. W odróżnieniu od biesiady dla VIP-ów, policjanci przygotowali wielkie przyjęcie dla wszystkich chętnych, przy czym było to przyjęcie niestandardowe: bochen chleba duży jak stół, na którym spoczywał, wielkie grille z różnościami, smażone na poczekaniu ryby itp. Publiczność jednak nie była liczna, ale ci, którzy na stadion nie trafili, z pewnością mają czego żałować.

- A podkreślić trzeba, że na to wszystko nie wydaliśmy ani jednej złotówki z publicznych pieniędzy - powiedział "Kurkowi" Wiesław Mądrzejowski, komendant WSPol.

Zabawy pozamuzyczne

Dużym z kolei zainteresowaniem, szczególnie najmłodszych, cieszył się pokaz modeli pływających na mniejszym z miejskich jezior. Dzieciaki miały frajdę potrójną, bo mogły nie tylko się przyglądać, ale i posterować modelami, a także ze szczycieńskimi strażakami popływać po jeziorze pontonem.

Sporą grupę obserwatorów na parking przy Zespole Szkół nr 2 przywiodły w sobotę popisy brawurowej jazdy pod okiem doświadczonego policyjnego instruktora, który zafundował kilku obecnym VIP-om mrożącą krew w żyłach przejażdżkę. Szczególne akrobacje przeżył burmistrz Bielinowicz. Wysiadł z samochodu z bardzo niepewną miną i zapewne ze świętym przekonaniem, że po takim doświadczeniu wszelkie starcia z radnymi i polityczne rozgrywki - to już fraszka.

Replay za rok

W poniedziałkowy ranek na placu Juranda niewiele pozostało już śladów po świątecznych igraszkach. Organizatorom sprzyjała aura, która akurat na trzy dni przestała rosić miasto deszczem. Jak co roku, do codziennych zajęć wróciło tyluż zadowolonych, co i niezadowolonych uczestników zabawy. Jak co roku, piwo lało się strumieniami, choć tym razem, dzięki wielu piwnym ogródkom, powszechne pijaństwo rozłożyło się na większym obszarze, przez co było jakby mniej widoczne. Podobnie jak w roku ubiegłym, pracowali intensywnie członkowie miejskiej komisji przeciwalkoholowej, w towarzystwie policjantów kontrolując nie tylko kramy przy placu Juranda, ale też i wszystkie otwarte w tym czasie sklepy czy lokale gastronomiczne.

Służby porządkowe nie odnotowały żadnych większych "zadym". Miejscowa izba wytrzeźwień "przechowała" 12 osób, w tym jedną damę. Zatrzymano ośmiu kierowców prowadzących pojazdy pod wpływem alkoholu. Najmłodszy miał piętnaście lat i kierował dużym fiatem na ulicy Mickiewicza w Szczytnie mając w wydychanym powietrzu prawie dwa promile alkoholu. Sześć osób za parkowanie w miejscach niedozwolonych zmniejszyło swój stan konta o koszty odholowanie pojazdów. Pomimo utrudnionego ruchu drogowego obyło się bez kolizji.

Halina Bielawska

2004.07.21