... wspomnień skarbnica. Budynek świetlicy „Społem” PSS w Olsztynie zlokalizowany w Szczytnie przy ulicy Kościuszki 1 kryje wiele tajemnic.

Świetlica...
W świetlicy „Społem” odbywały się spółdzielcze narady (z lewej) oraz świąteczne biesiady

Pierwotnie funkcjonował jako skład magazynowo-paszowy. Przechowywano tam towar oraz siano i obrok dla koni. Najstarsi pracownicy Spółdzielni twierdzili nawet, że była tam stajnia. Bowiem pod ten obiekt podjeżdżali wozacy, by załadować towar i rozwieźć produkty po sklepach. Dla potwierdzenia tego faktu pokazywali specjalny uchwyt, zdobiący do dziś jedną ze ścian budynku, mówiąc, że do niego przywiązywano lejce. Faktycznie, gdy zaczęłam pracować w „Społem” wielokrotnie, na początku lat 80. widziałam jak pan Zadroga, do wspomnianego uchwytu, przywiązywał konie i wchodził do biura. Niestety nie zachowały się żadne dokumenty jednoznacznie mówiące o tym, że obiekt był stajnią. Jednak potwierdzam, że siano w świetlicy wykładano, by zadość uczynić tradycjom wigilijnym.

Oj, działo się w świetlicy, działo i przez 40 lat mojej pracy tych wspomnień wiele się nazbierało. Gdy po raz pierwszy weszłam do świetlicy, pomieszczenie bardzo mnie zaintrygowało. Stały tam stoliki i krzesełka, wielki, przyozdobiony kolorowym płótnem stół prezydialny, gabloty pełne fotografii oraz... pianino. Wówczas dowiedziałam się, że w pomieszczeniu prowadzona jest działalność społeczno-samorządowa, odbywają się zebrania pracownicze, Walne Zgromadzenia, spotkania członków oraz Rady Nadzorczej. Wówczas nawet nie przypuszczałam, że do moich obowiązków służbowych zostanie przypisany nadzór nad świetlicą i kontynuacja prowadzonej w obiekcie działalności. Zaczęło się od prozaicznego zadania. Na jednym z pierwszych spotkań powierzono mi obowiązek protokolantki. Musiałam słuchać uważnie (nie było dyktafonów), robić notatki, a potem sporządzić protokół. Niby nic trudnego, ale troszkę się nagimnastykowałam i kilkustronicowe sprawozdanie napisałam. Spodobało się to moim przełożonym i potem było tak: przygotować salę, zrobić dekoracje, zakupić poczęstunek, wszystko ustawić, sporządzić protokół, posprzątać.

Przez lata świetlica służyła jako miejsce spotkań Koła Spółdzielczyń

Polubiłam te obowiązki, a mnie polubiono za to, że problem z wyborem protokolanta raz na zawsze został zażegnany, a wszystko odpowiednio przygotowane i dopięte na ostatni guzik. Brzmi to zarozumiale, ale proszę zapytać mojego szefa Pana Bogusława Palmowskiego, który pewnego dnia oznajmił, że z urzędu mam zajmować się działającym przy „Społem” PSS Kołem Spółdzielczyń. Nie przestraszyło mnie nowe zadanie, ale przeraziło zachowanie ówczesnej Przewodniczącej Koła pani Władysławy Bołtacz, która gdy się o tym dowiedziała głośno w gabinecie prezesa się wydzierała krzycząc: „Taka młoda, taka niedoświadczona, czy nie ma kogoś innego?...” Pan Palmowski na te, w sumie niemiłe dla mnie epitety, które niestety słyszałam, pracując w sekretariacie odpowiedział: „Pani Władziu, da pani jej szansę, jeszcze mi pani za to podziękuje”. Pani Władzia naprawdę była bardzo dobrym, ale wymagającym człowiekiem, więc trzasnęła drzwiami i wyszła. Tylko dlatego, że twardą, ale sprawiedliwą ręką rządziła Kołem, Koło działało i funkcjonowało. Przyznaję, nie miałam łatwego zadania. Na cotygodniowe spotkania, które odbywały się w czwartki musiałam przygotować słodki poczęstunek i zakupić w sklepie potrzebne produkty, bowiem w czwartki spółdzielczynie przemieniały się w kucharki. Pitrasiły, świetnie się wspólnie czuły i dobrze się bawiły. Ja za każdym razem, zabezpieczając produkty, zostawiałam liściki, jeden z nich miał taką treść: Ten placek drożdżowy ma smak domowy, cóż z tego i tak każda z pań wie, że waszym wypiekom nie dorówna nie. Wspaniałych świątecznych wypieków oraz ciepełka przy rodzinnym stole wszystkim paniom życzy prezes „Społem” oraz duszek opiekujący się waszym Kołem. Największą fetę Spółdzielczynie przygotowały tuż po Nowym Roku. Popisy kulinarne to po prostu mistrzostwo świata: śledzie w różnym wydaniu, pączki, ciasta, kluski śląskie... Stoły uginały się od smakołyków, była choinka, wspólny śpiew z zespołem Mazury i oczywiście swoje wejścia miał Mikołaj, Śnieżynka, Iskierka, a nawet Renifer. Na takie świąteczne spotkania zapraszano Zarząd, Radę Nadzorczą początkowo szczycieńską, a z chwilą połączenia z Olsztynem Zarząd i Radę Olsztyńską. Przez wszystkie lata bawiłam się świetnie, wspierając pracowite panie, zaprzyjaźniłam też z Panią Władzią, która pod niebiosa mnie wychwalała i pewnie teraz ze wszystkimi powołanymi na wieczną służbę paniami w niebie założyła Koło i czyni przygotowania do zorganizowania wspólnego spotkania. W świetlicy kiedyś naprawdę dużo się działo: były obrady i biesiady.

Grażyna Saj-Klocek