KRAJOBRAZ INDUSTRIALNY

Świetliste iglice

Jeszcze nie tak dawno temu za miarę cywilizacyjnego postępu uznawano liczbę kominów fabrycznych przypadającą na dany obszar miejski. Im więcej ich było, im mocniej smrodziły, tym lepiej, bo przecież stanowiły wyznacznik industrializacji kraju i jego rosnącej gospodarczej potęgi.

Sztandarową budową tamtych czasów była huta żelaza w podkrakowskiej Nowej Hucie. Miasto i zakład powstawały w szczerym polu, między łanami zboża, co powodowało, iż całość prezentowała się iście surrealistycznie - fot. 1.

Dziś zaprotestowałby cały chór ekologów i coś podobnego nie byłoby w ogóle możliwe, no ale czasy się zmieniły.

KOMINY SZCZYCIEŃSKIE

Przecież kiedyś także i Szczytno miało kilka zakładów z potężnymi kominami. Należał do nich tartak, także stojąca po drugiej stronie torów kolejowych kaszarnia i stara cegielnia (leżąca przy szosie na Ostrołękę). Fabryka mebli miała aż dwa kominy, a roszarnia dodatkowo jeszcze dymiące silosy. Swoje wysokie, zanieczyszczające powietrze kolumny miały i mają także lokalne ciepłownie.

KOMIN RZEŹNIKÓW

Ba, nawet miejska rzeźnia wyposażona była w takowy obiekt, choć z racji profilu produkcji wydawać by się to mogło dziwne, bo na co masarzom wielki komin.

Pamiętam z dzieciństwa lekcję geografii, na której pani kazała nam policzyć wszystkie fabryczne kominy w Szczytnie, a potem namalować stosowny obrazek (z kominami w tle), abyśmy byli dumni z tego, że i w naszym małym mieście także rozwija się przemysł.

Dziś nie jest to powód do dumy czy chwały. W dodatku nie bardzo wiadomo, co począć z nieczynnymi kominami, bo ich wyburzenie jest dość kosztowne.

Ale, ale... Oto "Kurek" zetknął się pomysłem na ich wykorzystanie służące upiększeniu miasta. Zrodził się on w kręgach, co może być zaskakujące... Amatorskiego Klubu Biegacza. Wedle pomysłodawców, kominy wystarczyłoby odmalować, wzmocnić konstrukcyjnie, a na szczycie umieścić jakiś charakterystyczny dla miasta element, najlepiej herb i to tak, aby obracał się on na wszystkie strony świata. W nocy musiałby świecić, rozsyłając blask na cały gród. Byłby wtedy widoczny z daleka, kilka lub kilkanaście kilometrów przed Szczytnem.

A gdyby tak rozświetlić kilka kominów? Cóż to byłby za widok, a nasze miasto zapewne zyskałoby rozgłos w kraju, a może nawet i poza nim.

To, że niektóre miejskie kominy wymagałyby wzmocnienia, nie ulega wątpliwości. Widać to na posesji byłej rzeźni, gdzie konstrukcja powoli chyli się ku upadkowi - fot. 2.

"Kurek" wybrał się tam, aby z bliska rzecz obejrzeć i wyobrazić sobie, jakby to wyglądało, gdyby ów komin został odnowiony, wyprostowany i zaopatrzony w świecący nocą herb miasta.

Niestety, naszą wyobraźnią zawładnęło co innego. Cała bowiem okolica - teren byłej rzeźni wygląda upiornie. Kto by przypuszczał, iż w środku miasta stoi inne, zrujnowane kompletnie minimiasteczko?

Jego resztki świadczą o tym, iż kiedyś całość musiała wyglądać bardzo przyzwoicie, bo hale produkcyjne z powybijanymi obecnie szybami, prezentują, jeśli się dokładnie im przyjrzeć, ciekawą przedwojenną architekturę - fot. 3.

Odstaje od niej stylem domek widoczny na pierwszym planie fot. 2, ale jak się okazuje, jest to budowla późniejsza, stanowiąca "biurowiec" miejskiej rzeźni. Na tym samym zdjęciu widać też liczne betonowe płytki, (biała strzałka), które na pierwszy rzut oka, wydawałoby się, leżą ot tak sobie, rozrzucone to tu, to tam, bez ładu i składu. Tymczasem nic bardziej mylnego. Zasłaniają one otwory studzienek kanalizacyjnych, których jest tu po prostu mnóstwo. Niestety, część otworów pozostaje niczym nie zabezpieczona, no i ktoś, kto zapędziłby się w te strony może w nie łatwo wpaść - fot. 4.

Co to w ogóle ma być? - należałoby postawić pytanie, bo jak to możliwe, że w środku miasta mamy coś takiego. Co na to lokalny samorząd?

Ba, teren ów, jak dowiedział się "Kurek", należy do Skarbu Państwa, więc miejskie władze umywają ręce, bo i nic do niego nie mają.

KIWAJKOWYM SZLAKIEM PUNKT ZRZUTU ŚMIECI

Nim tory kolejowe szlaku Szczytno - Biskupiec doprowadzą nas do Ochódna, tuż pod tą miejscowością zagłębiają się w dość spory wąwóz, który z kolei krzyżuje się z szosą prowadzącą do Starych Kiejkut. No i dlatego mamy tam wiadukt, który z racji ostrych zakrętów przed nim i za nim, znają chyba wszyscy Czytelnicy "Kurka".

Tor widziany z jego wysokości wygląda bardzo malowniczo - fot. 5.

Jednak cały czar pryska, kiedy przypatrzymy się dokładnie temu odcinkowi szyn, który biegnie bezpośrednio pod wiaduktem - fot. 6.

Leży tam (po obu stronach) mnóstwo rozmaitych śmieci. Nietrudno zgadnąć czyja to sprawka - oczywiście zmotoryzowanych, którzy są na bakier z kulturą.

ROZSZABROWANE PŁYTKI

Największą stacyjką na szlaku Szczytno - Biskupiec w obrębie gminy Szczytno jest przystanek Nowe Kiejkuty. Kolejna za nim stacja to Jabłonka. Budynek stacyjny nie wygląda dobrze, jest mocno zniszczony, a tabliczka z nazwą miejscowości kompletnie nieczytelna. Kiedyś był tu peron z nawierzchnią wyłożoną płytkami. Dziś prezentuje się żałośnie, bo płyty, choć starego typu, zostały nieomal w całości wyszabrowane i teraz wzdłuż torowiska leży tylko kilkanaście połamanych betonowych elementów - fot. 7.

Nieco lepiej wygląda peron w nieodległych Olszewkach, tam płytki są wszystkie, ale między nimi krzewi się trawa, a torowisko zarośnięte jest krzakami wysokimi na chłopa. Widząc to, "Kurek" dziwił się bardzo, jak zdołali tędy przejechać nasi drezyniarze.

Stacyjka jest miniaturowa i dlatego mieściła jedynie poczekalnię oraz podręczny magazynek (nie było tu, jak na innych przystankach na szlaku, kasy biletowej) - fot. 8. Kilka metrów dalej stoi nieduży przystacyjny domek, w którym mieszka pan Jerzy Zieliński.

Przepracował on na kolei 45 lat.

- Panie, za moich czasów nie było tu ździebełka trawy, które rosłoby na peronie czy torowisku - mówi pan Jerzy, który opiekował się częścią tego szlaku i nie może przeboleć, że linię zamknięto i wszystko się teraz marnuje.

2005.05.25