Szczycieńska stajenka

Wielokrotnie zapowiadana przez nas żywa szopka, którą wystawiono na placu Juranda w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, przyciągnęła całkiem spory tłumek. Przybyłych nie zraził ani siąpiący momentami deszcz, ani dość porywisty wiatr. Zbijając się w zwarty kordon ciasno otoczyli stajenkę, wskutek czego ci, którzy stali dalej niewiele mogli zobaczyć, a co najwyżej uczestniczyć we wspólnym kolędowaniu - fot. 1. Do śpiewania kolęd i pastorałek zachęcali, ulokowawszy się w jednym z kątów stajenki, członkowie zespołu „Ravel”, działającego przy parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Z kolei w postacie świętej rodziny, trzech króli i pastuszków wcieliły się dzieci, także skupione przy kościele WNMP. Maluchy odegrały kilka bożonarodzeniowych scenek - fot. 2.

Nie zabrakło także zwierzaków, ale te przebywały w małej, nieoświetlonej zagródce, praktycznie ukryte przed oczami zgromadzonych. Mimo to „Kurkowi” udało się zidentyfikować brązowego kucyka oraz czarną owieczkę, resztę czworonogów spowijały, niestety, zbyt wielkie ciemności. Ogólnie wrażenia były jednak pozytywne. Każdy z przybyłych, których zapytaliśmy o opinię, wyrażał słowa uznania, chwaląc inicjatywę i deklarując swoją obecność za rok. Jedynym narzekaniem, jakie „Kurek” usłyszał były te słowa: - Szkoda, że szopka trwała tak krótko.

UROKI ZIMY

Jak pamiętamy, święta nie obfitowały w śnieg, ani specjalne mrozy, tak jak to na czas zimy przystało. Zaraz po, czyli jeszcze przed Nowym Rokiem miało być lepiej, miał spaść śnieg i ścisnąć mróz. Ba, zapowiedzi meteorologów zapowiedziami i wystarczy rozejrzeć się dookoła, aby przekonać się co z tych prognoz się sprawdziło. Nieco tylko sypnęło i już śnieg zaczął tajać. Tymczasem miasto w tym roku dość solidnie przygotowało się na okres spodziewanych śnieżyc i zamieci.

ZUK doposażył się w nowy pług marki Fodem, zintegrowany z piaskarką - fot. 3. Ale ustrojstwo to, jak na razie, nie napracowało się zbyt wiele. W sumie w mieście, pomijając drogi krajowe oraz wojewódzkie, firma ZUK ma do oczyszczenia około 100 km ulic. Oprócz wspomnianego samochodu dysponuje jeszcze równiarką i ciągnikiem wyposażonymi w pługi, do tego dochodzi kilka traktorowych przyczep – piaskarek, które tak naprawdę są rolniczymi rozrzutnikami nawozów i często się psują.

- Dajemy jednak sobie radę z odśnieżaniem miejskich ulic – zapewnia „Kurka” Stanisław Kurbat z ZUK-u, zastrzegając jednak, że jeśli spadnie bardzo dużo śniegu, żywiołu nie da się opanować błyskawicznie i akcja odśnieżania musi potrwać jakiś czas.

Po pierwszych poświątecznych opadach, po których miały nastąpić kolejne, „Kurek” wybrał się na mały rekonesans mniej uczęszczanymi drogami leśnymi. Chcieliśmy sprawdzić, jak są one utrzymane, ale wbrew temu czego oczekiwaliśmy, okazało się, że owszem, nawet śródleśne szlaki są całkowicie przejezdne. Poza tym, kiedy spadnie choćby tylko trochę śniegu, w lesie robi się cudnie, a jeszcze piękniej gdy okolicę dodatkowo rozświetlą słoneczne promienie - fot. 4.

Warto wybrać się na spacer kiedy mróz panuje niewielki, a pokrywa śnieżna na tyle jest cienka, że nie grzęźnie się w niej praktycznie wcale. Właśnie przy okazji takiego spaceru zauważyliśmy, że w lasach pojawiły się nowe, estetyczne znaki - fot. 5.

Nawet mało używany skrót Kobylocha - Szczycionek został oznaczony drogowskazem, którego tablica, podobnie jak i innych znaków, mocowana jest nie do metalowego, podatnego na rdzę słupka, a drewnianego, ekologicznego i pasującego do miejsca.

Z GÓRKI NA PAZURKI

Z resztek śniegu skrzętnie korzystają dzieciaki. „Kurek”, dość przaerażony, przyglądał się maluchom tarzającym się w śniegu (na górce w zamkowej fosie) i już chciał spieszyć z interwencją, aby się opamiętały... Na szczęście nie popsuł im zabawy, przypominając sobie, że przecież sam berbeciem będąc podobne wyczyniał harce, robiąc w śniegu tak zwane orły.

Teraz w dobie komputerów (czyt.: pecetowych gier) coraz mniej dzieci widać na łonie natury, a już zupełnie mało zimą. Ale dla Zosi i Krzysia zabawy na śniegu to wielka przyjemność i frajda. Trochę w zapałach tonuje ich tata, ale i tak bawią się oboje, a właściwe we troje doskonale - fot. 6.

SYLWESTROWE MORSY

W ostatnich dniach grudnia mróz nie był zbyt tęgi, ale te kilka stopni poniżej zera wystarczyło, aby na okolicznych jeziorach nadal utrzymywała się lodowa tafla. Sprawiło to radość nielicznym amatorom łyżwiarstwa, ale też i zawód jeszcze mniejszej grupce naszych miejscowych morsów. Nie przejmując się jednak wielce, wykuli oni w Jeziorze Lemańskim wielką przerębel i dalejże, jeden po drugim, chlup! wskakiwali do lodowatej kipieli - fot. 7.

W sposób widoczny na zdjęciu, którego widok przyprawi zapewne Czytelników o nielichą gęsią skórkę, przygotowywali się do Wigilii. Kilka dni później pod wodzą Waleriana Koguta, nieformalnego króla lodowych kąpieli, baraszkując w przeręblu w sylwestra, pożegnali stary 2009 rok. Zdjęcia i krótką informację o wyczynach szczycieńskich morsów przysłała nam nasza stała współpracowniczka Grażyna Saj-Klocek. Tym razem nad Jeziorem Lemańskim pojawiła się nie po to, by pluskać się w lodowej kipieli, a za sprawą swojej innej pasji – łyżwiarstwa.