Miasto się dusi, brakuje w nim miejsca pod budownictwo mieszkaniowe i inwestycje – uważa Krzysztof Mańkowski, przewodniczący współrządzącego w Radzie Miejskiej ugrupowania „Razem dla Mieszkańców”. Zapowiada, że reprezentujący je radni wystąpią z inicjatywą poszerzenia granic Szczytna o tereny gminne.

Szczytno się dusi

MAJĄ DUŻO, NIECH SIĘ PODZIELĄ

Poszerzenie granic administracyjnych Szczytna znalazło się w programie wyborczym stowarzyszenia „Razem dla Mieszkańców”.

- Miasto się dusi, brakuje w nim terenów pod budownictwo. W związku z tym chcemy poprzez naszych radnych rozpocząć rozmowy o poszerzeniu granic – zapowiada szef współtworzącego rządzącą koalicję ugrupowania Krzysztof Mańkowski. Dodaje, że brak wystarczającej powierzchni hamuje rozwój miasta, za to okalająca je ze wszystkich stron gmina Szczytno ma ich bardzo dużo.

- Nie byłoby to dla niej takie straszne, gdyby oddała tereny leżące w rejonie Korpel, Szczycionka czy Lipowej Góry Wschodniej – uważa Mańkowski.

GMINA SKORZYSTAŁA, MIASTO STRACIŁO

Pomysł poszerzenia granic administracyjnych Szczytna nie jest nowy. Forsował go za swoich rządów były burmistrz Henryk Żuchowski. Wystąpił nawet do ministerstwa spraw wewnętrznych ze stosownym wnioskiem, ale wobec oporu gminy sprawy nie doprowadzono do końca. Dziś żałuje, że zamiaru nie udało się zrealizować.

- Zabrakło nam na to czasu – mówi. Także i on powołuje się na argument, że miastu brakuje terenów pod budownictwo jednorodzinne.

- Mieszkańcy się bogacą, każdy chce mieć swój dom, a nie tylko mieszkanie w bloku. Ludzie prowadzący często działalność gospodarczą wyprowadzają się ze Szczytna, budują się na terenach gminnych i tam płacą podatki – mówi Żuchowski. Dodaje, że na sąsiedztwie z miastem najbardziej skorzystała gmina, a ono straciło. Według byłego burmistrza, jego poprzednicy popełnili poważne błędy, bezwarunkowo zgadzając się na podłączenie podszczycieńskich miejscowości do miejskiej infrastruktury. Dlatego dziś, zdaniem Żuchowskiego, sprawa poszerzenia granic może być bardzo trudna do zrealizowania.

- Gmina nie ma już żadnego interesu, by oddać nam swoje tereny – mówi eksburmistrz.

CHORY SYSTEM

Następca Żuchowskiego, Paweł Bielinowicz w okresie swoich rządów zwrócił się do samorządu gminnego o zamianę terenów, na których znajdowały się miejskie inwestycje, głównie stacja uzdatniania wody (Lipowa Góra Wsch.) oraz oczyszczalnia ścieków (Nowe Gizewo). Również i te działania nie przyniosły efektów.

- Wszystko skończyło się na etapie Rady Gminy, która uznała, że miasto chce za dużo – wspomina Paweł Bielinowicz. Według niego obecnie funkcjonuje zły system, odziedziczony jeszcze po poprzednim ustroju. Wówczas bowiem powstały duże gminy okalające miasta.

- To nie służy rozwojowi. Byłoby lepiej graniczyć z kilkoma gminami, a nie jedną, żyjącą kosztem miasta – twierdzi były burmistrz. Jego zdaniem największym minusem funkcjonującego systemu jest to, że obszary, w które zainwestowało miasto, leżą poza jego granicami. Stąd należałoby nie tyle działać na rzecz ich poszerzenia, ale przynajmniej podjąć starania o wymianę gruntów, na których znajdują się miejskie inwestycje. Potrzeba też dobrej współpracy pomiędzy samorządami na rzecz planowania przestrzennego.

- Konieczna jest korelacja między planem miasta i gminy. Nie mogą się one wykluczać ani wzajemnie blokować – mówi Paweł Bielinowicz.

GĘŚCIEJ NIŻ W KRAKOWIE

Zwolennicy poszerzenia granic powołują się na argument, że Szczytno ma bardzo dużą gęstość zaludnienia. Wynosi ona 2383 os./km2. Pod tym względem Szczytno wyprzedza takie metropolie jak Kraków (2314 os./km2), Katowice (1880 os./km2), Poznań (2128 os./km2) czy Wrocław (2165 os./km2). Dla porównania, liczący zaledwie ponad 2 tys. mieszkańców Pasym zajmuje obszar aż półtora raza większy od Szczytna, czyli 15,18 km2. Tu jednak problemu z poszerzeniem granic nie ma, bo miasto i gmina stanowią jeden samorząd. Tymczasem ostatnie znaczące powiększenie obszaru Szczytna miało miejsce blisko sto lat temu. W 1913 roku, za rządów przedostatniego przedwojennego burmistrza Ernsta Meya do miasta włączona została wieś Bartna Strona, co wydatnie przyczyniło się do wzrostu liczby mieszkańców.

BURMISTRZ MILCZY, WÓJT PRZECIWNY

Próbowaliśmy dowiedzieć się, jakie zdanie na temat pomysłu poszerzenia granic mają obecne władze Szczytna. Burmistrz Danuta Górska pozostawiła jednak sprawę bez komentarza, tłumacząc, że ten temat na razie nie jest rozważany. Co na to władze gminy Szczytno? Wójt Sławomir Wojciechowski do idei stowarzyszenia „Razem dla Mieszkańców” podchodzi sceptycznie.

- Gdyby miałoby dojść do jej realizacji, to nie oddałbym nawet 1 metra gminnego terenu – zapowiada. Podkreśla też, że wokół miasta w większości znajdują się ziemie należące do Agencji Nieruchomości Rolnych, a nie do jego samorządu. Przytacza również inny argument przeciw powiększaniu obszarów miejskich kosztem gminy.

- Na terenach graniczących ze Szczytnem gmina zrealizowała wielomilionowe inwestycje, np. drogowe, wodociągowe i kanalizacyjne. Czy w razie poszerzenia granic miasto zaproponowałoby nam zwrot poniesionych kosztów? - pyta Wojciechowski. Stanowczo nie zgadza się z opinią byłych burmistrzów, że gmina bez ponoszenia nakładów skorzystała z miejskich inwestycji i przypomina, że w większości przypadków partycypowała w kosztach ich realizacji, tak jak miało to miejsce przy budowie stacji uzdatniania wody.

REKOMPENSATA NIEPOTRZEBNA

Tłumaczenia wójta dziwią Krzysztofa Mańkowskiego. Według niego miasto wcale nie musiałoby rekompensować gminie poniesionych nakładów inwestycyjnych. Przypomina jednocześnie, że część wykonanych zadań, w tym drogowych, było realizowanych nie tylko przy udziale samorządu gminnego, ale także powiatu, jak choćby budowa ciągu pieszo-rowerowego z Nowego Gizewa do Rudki.

- Ani wójt, ani burmistrz nie są udzielnymi książętami. Jeżeli miasto się dusi, a gmina ma tereny, które może użyczyć, to zyska i miasto, i gmina, bo nie żyjemy w oderwaniu od siebie – uważa Mańkowski.

Ewa Kułakowska/fot. T. Zagoździński, archiwum x2

Głośnym echem w całym kraju odbiła się sprawa poszerzenia granic miasta Ełk o tereny należące do gminy. Domagał się tego prezydent Tomasz Andrukiewicz, uzasadniając potrzebę brakiem ziemi pod budownictwo i inwestycje. Z kolei przeciw były władze i mieszkańcy gminy. W geście protestu wójt podjął nawet głodówkę, tłumacząc, że odebranie terenów gminie bez odszkodowania byłoby naruszeniem zasad demokracji. W 2008 r. Ełk zabiegał o 2 tys. ha ziemi, ale MSWiA negatywnie zaopiniowało wniosek. Rok później miasto ograniczyło swoje żądania do 850 ha. Mimo to rząd zdecydował, że granice Ełku nie będą poszerzone. Władze miasta zapowiedziały jednak, że nie ustaną w dalszych staraniach o powiększenie swojego obszaru.