Gminie Szczytno nie uda się zrealizować wszystkich swoich oświatowych zamierzeń. Nadal będzie płacić miastu za edukację swych dzieci, choć mniej niż dotychczas, a w niepubliczne zostaną przekształcone tylko dwie z planowanych trzech placówek.

Szkolne manewry

Ograniczone reformy

Chciał wójt Sławomir Wojciechowski sprawić, by szkoły w Romanach, Gawrzyjałkach i Wawrochach przestały być samorządowe, a stały się niepubliczne. Pomysł przeforsował w Radzie Gminy, ale okoniem stanęło kuratorium. Zgodziło się na przekształcenie tylko dwóch placówek: w Romanach i Gawrzyjałkach.

- Chodzi o to, że rodzice muszą mieć możliwość wyboru: czy dziecko będzie się kształcić w szkole publicznej czy niepublicznej, a więc w tych pierwszych musi być potencjalnie tyle miejsca, by przyjąć wszystkich uczniów, także z obwodów szkół niepublicznych - wyjaśnia skarbnik gminy Jolanta Cielecka.

W trzech przewidzianych do przekształcenia szkołach łącznie uczy się 211 dzieci i tyle miejsc gmina musiałaby znaleźć w pozostałych samorządowych placówkach w: Olszynach, Lipowcu, Szymanach i Rudce. A to właśnie jest nierealne i dlatego nie zmieni się status szkoły w Wawrochach.

- W grupie szkół przewidzianych do przekształcenia ta ma najwięcej uczniów i najniższe koszty - argumentuje wójt Wojciechowski.

Subwencja oświatowa na jedno gminne dziecko wynosi blisko 4 tysiące złotych rocznie. Na ucznia w Gawrzyjałkach gmina wydawała dotychczas ponad 7 tysięcy, a w Romanach ponad 6 tysięcy. Samorząd dopłaca też i do innych placówek, ale znacznie mniej. W Lipowcu czy Olszynach na przykład są to kwoty rzędu 300-400 zł do ucznia.

Miasto chce kasę

Zaoszczędzone środki samorząd gminny miał zamiar przeznaczać na remonty szkolnych budynków. Nie będzie to jednak łatwe, bowiem samorząd miejski nie zamierza zrezygnować z pieniędzy, które otrzymywał od gminy za to, że w swoich szkołach edukuje dzieci z okolicznych miejscowości, a wobec stanowiska kuratorium i obowiązujących przepisów gmina musi spuścić z tonu. Gdyby walka z miastem poszła na ostro, w gminie musiałoby się znaleźć miejsce dla dalszych 500 dzieci, które obecnie uczą się w szkołach szczycieńskich.

Z kolei wójt Wojciechowski wylicza, że jeśli miasto zdecydowałoby się zakazać wstępu do swoich szkół ponad 500 dzieciom z okolicznych wsi otrzymałoby subwencję okrojoną o co najmniej 1,5 mln zł, a musiałoby też znacznie zmniejszyć liczbę zatrudnionych nauczycieli.

Przypomnijmy, że zgodnie z porozumieniem, zawartym pięć lat temu, gmina pokrywała koszty utrzymania "swoich" dzieci w miejskich szkołach, uiszczając różnicę między otrzymywaną przez miasto subwencją na jednego ucznia, a rzeczywistymi wydatkami z miejskiej kasy. Za naukę 500 dzieci w 2003 roku gmina zapłaciła miastu 268 tysięcy złotych. W tegorocznym budżecie gminnym środków na ten cel nie przewidziano w ogóle, a miasto liczyło na około 400 tysięcy złotych.

Wariant z ogólniakiem

Pół tysiąca dzieci - to już duża szkoła. Wójt nie ukrywa, że prowadzi rozmowy ze starostwem w sprawie utworzenia gminnego gimnazjum przy ogólniaku na ul. Lanca. Jego dyrektor zapewnił wójta, że wydatki na szkołę zmieściłyby się w ramach subwencji.

Radni miejscy zdziwieni są postawą wójta, który zasiadając w Zarządzie Gminy Szczytno w 1999 roku optował za podpisaniem porozumienia i partycypowaniem w koszty nauki dzieci z gminy Szczytno.

- Gdybym miał dzisiejszą wiedzę na pewno tego porozumienia bym nie podpisał, człowiek uczy się przez całe życie - przyznaje wójt. Dodaje jednak, że bliższe zakończenia są negocjacje z miastem. - Będziemy nadal płacić za naszych uczniów, ale mniej niż dotychczas.

(hab, olan)

2004.03.24