Białka Tatrzańska stała się bazą wypadową zimowych rekreacji.

Na kilka dni porzuciłam Mazury, by cieszyć urokliwością Podhala. Piękna, słoneczna pogoda dopisywała, biel dominowała więc korzystałam z różnorodnych atrakcji. Cieszyłam zjazdami z Kotelnicy. Stoki były doskonale przygotowane i dawały dużo swobody, niestety droga do wyciągu często była usłana nartami i swoje trzeba było odstać w kolejce. Ale cóż to za przeszkoda, gdy sprzyja pogoda. Szusując ze stoków podziwiałam majestat Tatr i wówczas zrodził się pomysł, by odstawić deski i ruszyć na szlak. Postanowiłam zdobyć Morskie Oko. Tu wyjaśniam, że nie był to żaden wyczyn bo do Morskiego Oka z Palenicy, to tylko ok 10 km. Uzbrojona w kije do nordic walkingu szybkim marszem ruszyłam na trasę. Już po chwili zwolniłam, nie przewidziałam tego, że zimowy strój nie będzie sprzyjał wędrówce. Zdjęłam czapkę, schowałam rękawiczki, rozpięłam kurtkę, ale i tak było mi za gorąco. Drogę do Morskiego Oka pokonałam w około 2 godziny, tam w schronisku PTTK kupiłam sobie koszulkę, przebrałam się i po obowiązkowej sesji zdjęciowej i krótkim odpoczynku ruszyliśmy w drogę powrotną. Zimowy urlop to fantastyczne wspomnienie, było szusowanie i Morskiego Oka zdobywanie.

Grażyna Saj-Klocek

Szusowanie i Morskiego Oka zdobywanie