Letni sezon w Szczytnie to przede wszystkim najazd niezliczonej masy turystów. Głównie polskich, ale także niemieckich, a sporadycznie również przedstawicieli innych nacji. Polaków, popularnie nazywanych tu „warszawiakami”, bardzo łatwo rozpoznać. Zwłaszcza w Kauflandzie, gdzie codziennie robię zakupy.
Przede wszystkim po obfitej zawartości sklepowych wózków, ale także po pewnych dziwactwach w kwestii strojów oraz ekstrawaganckich ozdób. Co do kolczyków powszechnie noszonych przez panów, to jeszcze jakoś potrafię je zaakceptować, choć malutkie brylanciki, wpięte w dolną część ucha, wydają mi się raczej mało męskie. Natomiast „zatkało mnie”, kiedy kilka dni temu zauważyłem przy kasie pana w średnim wieku, w krótkich spodenkach i „gimnastiorce”, na którego palcu dumnie połyskiwało coś, co mogło być sygnetem, a może nawet pierścieniem herbowym. Aż chciało się zacytować fredrowskie „znaj proporcjum mocium panie”. Kiedyś mówiło się „poznaj pana po cholewach”. No, ale po czym poznać golasa?