Trwająca od ponad pół roku przebudowana targowicy dobiegła końca. Kupcy po powrocie na stare miejsce nie są zadowoleni. Przy straganach brakuje tylnych i bocznych ścianek. Wiatr i śnieg hulają między ławami w najlepsze. - Jak w takich warunkach mamy handlować? – bulwersują się handlujący.
GORZEJ NIŻ 20 LAT TEMU
Nowa targowica miejska zaczęła teoretycznie funkcjonować już od początku grudnia. Nim jednak kupcy zdążyli się na niej zainstalować, upłynęło trochę czasu. Tak naprawdę handel zaczął się 4 i 5 grudnia. Niestety warunki jakie zastali w tym miejscu handlujący, mocno ich rozczarowały. Choć przebudowane targowisko otrzymało solidne zadaszenia, a plac został wybrukowany, brak ścianek wokół stoisk powoduje, że ochrona przed kapryśną aurą jest iluzoryczna.
- Teraz jest gorzej niż 20 lat temu, gdy zaczynałam handlować - skarży się pani Małgorzata, która prowadzi stoisko z odzieżą. Mówi, że stare stragany były co prawda tymczasowe, ale obudowane z trzech stron i ani deszcz, ani śnieg nie przeszkadzał w handlowaniu. Aby jakoś polepszyć warunki pracy, kupcy pokupowali brezentowe płachty i porozwieszali je w charakterze prowizorycznych zasłon. Niewiele to jednak pomaga, bo wiatr i śnieg hulają po nowej targowicy na całego. Pod ławami leżą zwały śniegu, a między stanowiskami dmucha we wszystkie strony.
Jedna z pań handlująca obuwiem chciała zainstalować płyty z pleksi w miejsce brakującej ścianki tylnej. Niestety administrator nie zgodził się na taką innowację, bo nie wolno wiercić dziur w metalowych podporach dachowych. Miał nawet zastrzeżenia do sposobu mocowania brezentu. Trzeba było to tak zrobić, aby nie porysować farby na konstrukcji nośnej. To nie koniec uwag.