Propozycja wystawienia mnie w wyborach wójta gminy Dźwierzuty była jedną z czterech miłych niespodzianek, które mnie spotkały w ciągu miesiąca, w zaledwie tygodniowych odstępach. Drugie ważne wydarzenie kryło się za telefonem z Bostonu.

Telefon z Bostonu
Tadeusz Frączek

JAK MÓJ SYN ZNALAZŁ SIĘ W STANACH

Podobnie jak w przypadku propozycji kandydowania, też około godziny 21.00 zaterkotał telefon. W słuchawce odezwał się męski głos, który przedstawił się jako Wysocki z Bostonu. Rozmowa trwała około półtorej godziny. Mój rozmówca oznajmił, że chce mojego młodszego syna Łukasza ściągnąć do Stanów Zjednoczonych, do prywatnej szkoły średniej, gdzie roczna opłata wynosiła 50 tys. dolarów. Powiedziałem, że mnie na to nie stać. On oświadczył, że syna szkoła nic nie będzie kosztować, bo on załatwi, że będzie grać w szkolnej drużynie piłkarskiej. Zapytałem, jak trafił do mnie, do Rańska, z Bostonu. Odpowiedział, że ma kontakt z Liceum Ogólnokształcącym nr 8 w Olsztynie, będącym szkołą o profilu sportowym. Mój syn, ucząc się w szkole podstawowej, został powołany do wojewódzkiej reprezentacji młodzików i zapragnął chodzić do ogólniaka o profilu sportowym w Olsztynie. Miał tam kolegów, którzy grali z nim w reprezentacji i Stomilu Olsztyn. Mój Łukasz dostał się do LO nr 8 z siódmą lokatą i trenował w Stomilu. Pan Wysocki z Bostonu miał kontakt z nauczycielami wychowania fizycznego w tej szkole i zwrócił się do nich, by wytypowali pięciu uczniów umiejących nieźle grać w piłkę nożną, dobrze się uczących i niestwarzających problemów wychowawczych. Wśród nich znalazł się i Łukasz. Wysocki wytłumaczył, że w dokumentacji mego syna nauczyciele odnaleźli telefon do mnie, podali mu i dlatego do mnie dzwoni. W Stanach Zjednoczonych dobre wyniki w sporcie podnoszą renomę szkoły i uczelni.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.