Przed tygodniem opisywałem swoje dawne kontakty z Krakowem. Przede wszystkim te z lat studenckich. Wówczas popołudniowe odwiedziny knajpki „Żywiec”, gdzie do piwa zamawiało się fasolkę po bretońsku, uważaliśmy za godne i uroczyste spędzenie wolnego czasu. My, to znaczy ja i moi przyjaciele - studenci krakowskiej Wyższej Szkoły Teatralnej. Na lokale bardziej luksusowe nie było nas stać. Znaliśmy je tylko z widzenia. A przecież Kraków jest miastem słynącym z miejsc niezwykłych, z wieloletnią, a nawet wielowiekową tradycją, rozsławionych w świecie. Do takich należą także niektóre kawiarnie i restauracje. W końcu i ja także je poznałem. Tyle że dużo później. Przypomnę dzisiaj niektóre z nich.
Zacznijmy od słynnego Wierzynka. W roku 1364 w kamienicy przy Rynku Głównym odbyła się chyba najsłynniejsza uczta w historii Polski. Król Kazimierz Wielki zorganizował wesele swojej wnuczki Elżbiety z cesarzem Karolem. Pośród gości był król węgierski Ludwik, król Danii Waldemar IV, rosyjski król Piotr i mnóstwo innych europejskich książąt. Przyjęcie jako całość przygotował Michał Wierzynek. Impreza trwała dwadzieścia jeden dni. Król wdzięczny Wierzynkowi za udaną organizację nadał mu przywilej przyjmowania królewskich gości w swoim domu. Od tego dnia datuje się tradycja restauracji POD WIERZYNKIEM, choć tak naprawdę wcale nie wiadomo, czy restauracja rzeczywiście znajduje się w tej samej kamienicy, w której miała miejsce słynna uczta. Obecnie istniejący lokal otworzył w roku 1945 Kazimierz Książek. Restauracja nawiązuje do wierzynkowskich tradycji, celebrując dworski obyczaj i staropolską kuchnię. Oczywiście jest tam nieprawdopodobnie drogo, ale cóż - noblesse oblige.